Pożary, pandemia, zamieszki, rasiści i niepewna przyszłość. To nie scenariusz filmu katastroficznego, tylko skrót wydarzeń z mijającego roku. Ostatnie miesiące były męczące, ale to już za nami. Nadszedł więc czas, aby wyśmiać to co się działo. Właśnie to postanowili zrobić twórcy „Czarnego lustra”.
OCENA

Czemu ktoś miałby chcieć rozmawiać o 2020 roku? Dash Bracket nie może tego pojąć, ale podejmuje się tego trudnego zadania. Dziennikarz o aparycji Samuela L. Jacksona jest jednym z, jak wiemy z materiałów promocyjnych filmu, „najgorzej poinformowanych komentatorów na świecie”. W „Giń, 2020!” razem z m.in. historykiem Tennysonem Fossem, szefem firmy technologicznej Barkiem Multiverse'em, królową Elżbietą II, zapracowanym milenialsem Dukem Gooliesem, jedną z pięciu najbardziej przeciętnych osób na świecie Gemmą Nerrick i zwyczajną amerykańską mamą Kathy Flowers spróbuje przedstawić najważniejsze wydarzenia jakie miały miejsce w minionych miesiącach. A przecież jak wszyscy wiemy, jest z czego wybierać. Zaczynają więc od pożarów, które w styczniu pochłonęły Australię. Potem przechodzą do pandemii, impeachmentu Donalda Trumpa, protestów po śmierci George'a Floyda, czy wyborów prezydenckich w USA.
Rzeczywiście takiego roku nie byliby w stanie wymyślić nawet twórcy „Czarnego lustra”, dlatego postanowili go skomentować.
Charlie Booker, producentka serialu Annabel Jones wraz z całym oddziałem współpracowników napisali scenariusz „Giń, 2020!”. I jak się okazuje są o wiele lepsi w przenoszeniu nas do niedalekiej przyszłości i ostrzeganiu przed sposobem w jaki wykorzystujemy technologię, niż w opowiadaniu o tym, co się wydarzyło. Silą się na cięty dowcip, ale w ogólnym rozrachunku mockument ogląda się niczym kiepski stand-up. Z łatwością można sobie wyobrazić królową Elżbietę II stojącą na scenie i odcinającą się od Harry'ego i Meghan, czy milenialsa mówiącego o tym, jak w czasie pandemii postanowił nagrywać filmiki z reakcjami na YouTube. Film cierpi przede wszystkim z powodu lenistwa jego pomysłodawców. Na pierwszy plan wysuwają się bowiem prostackie żarty, pokroju ilustrowania wypowiedzi bełkotu jednego naukowca obrazkami niemającymi nic wspólnego z podejmowanym tematem.
Przez większość czasu mamy do czynienia z nieznośnym absurdem. Oczywiście jest on zanurzony w naszej rzeczywistości, więc prawdopodobnie Lisa Kudrow jako polityczka, która z uporem maniaka wypiera się własnych słów, czy historyk mylący fabułę „Gry o tron” z prawdziwymi wydarzeniami kogoś rozbawi. Problemem jest jednak to, że zadaniem wspomnianych „najgorzej poinformowanych komentatorów na świecie” jest zaserwowanie parodii tego, z czym mamy do czynienia na co dzień i samo w sobie już jest parodią. Nietrudno bowiem zamiast Multiverse'a mieć przed oczami Elona Muska kupującego górę w Nowej Zelandii, aby zbudować w niej bunkier mający go ochronić przed katastrofą ekologiczną. Mimo zbyt prostych rozwiązań i humoru wyjętego wprost z marnych kabaretów, twórcy mockumentu nieraz trafiają w punkt.

Największa siła „Giń, 2020!” tkwi w scenach z przeciętnymi osobami.
Diane Morgan jako Gemma skradnie wasze serca, kiedy będzie opowiadać o wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych niczym o telewizyjnym reality-show. Uśmiechnięta Cristin Milioty jako Kathy, czyli typowa Karen (po Polsku Grażyna) z niesamowitą lekkością i wdziękiem wzbudzi skojarzenia z kimś z waszego otoczenia. Twórcy są bardzo sprawnymi obserwatorami rzeczywistości, więc kiedy przyglądają się zwyczajnym ludziom zmuszonym do oglądania Netfliksa podczas lockdownu, czy kobiecie wierzącej w absurdalne teorie spiskowe, zamiast parodiować rzeczywistość, inteligentnie ją wyśmiewają. Film jest więc bardzo nierówny, ale bez wątpienia każdy znajdzie tu jakiś żart (nawet jeśli tylko jeden!) dla siebie.
Z jednej strony „Giń, 2020!” razi swoim marnowanym potencjałem, z drugiej po traumie jaką jest mijający rok, wydaje się czymś, czego potrzebowaliśmy. Dobrze jest spojrzeć na wydarzenia, jakie miały miejsce w ostatnich miesiącach trochę innym okiem, kiedy już to co najgorsze już za nami. No chyba że końcowy żart twórców okaże się prawdą i za rok zobaczymy sequel, w którym komentatorzy będą wypowiadać się na temat efektów działań szczepionek na koronawirusa, czy prawdziwej agendy nowej wiceprezydent USA Kamali Harris i wspominać początki pandemii z nostalgiczną łezką w oku.