REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Polecamy na Linuksa: Amnesia: The Dark Descent. Gra, przy której nie będziecie chcieli zgasić światła.

Z okazji otwarcia platformy Steam na system operacyjny sygnowany sympatycznym pingwinem, wybieramy dla was pozycje, na które warto wydać swoje ciężko zdobyte zielone. Dzisiaj pod lupą ląduje Amnesia, jeden z najlepszych tytułów grozy ostatnich czasów.

18.02.2013
21:05
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA
REKLAMA

Dlaczego warto zakupić się na Steamie w Amnesię: The Dark Descent? Sprawa podstawowa – gra jest po prostu warta swojej ceny. Tytuł znajduje się w promocji, która będzie trwała do najbliższego czwartku. Korzystając z okazji, urywamy  75 % wartości produktu, kupując posępny twór Frictional Games za korzystne (mniej więcej) 15 złotych. Warto? Warto!

Warto, ale nie dla wszystkich. Amnesia potrafi przerazić, potrafi przerazić naprawdę solidnie. Robi to profesjonalnie, umiejętnie i z mrożącym krew w żyłach smakiem. Osobom o słabych nerwach grę w ten tytuł odradzam, no chyba, że chcecie stać się gwiazdką Internetu, kończąc w ten oto sposób. Cała reszta, głodna najsilniejszych z wrażeń, z sercem w gardle i zimnym potem na dłoniach, na tytule raczej się nie zawiedzie. Oczywiście, jeżeli synonimem dobrego horroru jest dla was Dead Space 3 czy Resident Evil 6, (pomijając to, że na dobrych horrorach się nie znacie) w grze od Frictional możecie się nie odnaleźć, przynajmniej na początku. Tutaj nie ma amunicji, kosmicznych giwer, wsparcia z powietrza, łączności z centralą, kosmicznego pancerza czy dziesiątków skrzyń z amunicją. Jest mrok, jest prawdziwa ciemność, ograniczone zasoby, samotność oraz, co najważniejsze, uczucie bezsilności. Amnesia: The Dark Descent to ucieczka przed tym, co przerażające i nieznane, nie konfrontacja z tym. Nie jesteśmy jednoosobową armią, nie stajemy oko w oko w hordą przeciwników, którą rozczłonkowujemy na drobne kawałeczki, ku uciesze gawiedzi. Tutaj uciekamy, uciekamy jak najdalej, jak najdłużej, ale prawda jest taka, że nigdzie nie jest bezpiecznie. No ale o co w tym właściwie chodzi?

Rok 1839 Budzisz się. Wiesz, że masz na imię Daniel. Znajdujesz się w (pozornie) opuszczonym zamczysku Brennenburg.  Nie wiesz niczego więcej, cierpisz na dojmujące bóle głowy, nie pamiętasz swojej przeszłości ani tego, w jaki sposób się tutaj znalazłeś. Przemieszczając się po wilgotnych, ciemnych korytarzach odnajdujesz notatki, jak się okazuje, często napisane przez samego Ciebie. Wychodzi na to, że w zamku spędziłeś mnóstwo czasu, natomiast Twoje uczynki nie należały do tych najbardziej umiłowanych przez Boga. Zamordowałeś ludzi. Wielu ludzi, ludzi mieszkających niedaleko zamku. Dlaczego? No i przede wszystkim – czemu nic z tego nie pamiętasz? Szybko okazuje się, że ogromna budowla nie jest tak opuszczona, jak może się wydawać. W murach Brebbenburg żyją maszkary, których wolałbyś nigdy nie widzieć. Co więcej, każda z nich chce rozszarpać Cię na kawałki, Ty natomiast, biedny Danielu, jesteś wobec nich zupełnie bezsilny. Ucieczka to jedyne rozwiązanie.

Główną osią rozgrywki jest utrzymywanie bohatera w odpowiedniej kondycji psychicznej. Nie jest to łatwe. Popaść w obłęd możemy bardzo łatwo – wędrując w całkowitej ciemności, widząc paranormalne zjawiska oraz stykając się oko w oko z maszkarami. Im bardziej przestraszony i zdezorientowany wydaje się być Daniel, tym bliżej obłędu kieruje się jego umysł. Aby go uspokoić, musimy rozwiązywać kolejne zagadki, posuwać do przodu scenariusz oraz, co najważniejsze, postać chwilę przy jakimś źródle światła. Żeby nie było zbyt prosto, tych nie ma zbyt wiele. Co więcej, skąpani w świetle przyciągamy uwagę maszkar, które mogą węszyć gdzieś nieopodal.

Jeżeli zdeformowane kreatury nas wypatrzą, zaczynają się prawdziwe schody. Widząc je, przybliżamy się do obłędu. Uciekając przed nimi po ciemnych jak noc korytarzach Brunnebruga, również nie pomagamy swojemu umysłowi. Możemy starać się przechytrzyć oponentów, zamykając drzwi i barykadując się w pomieszczeniach, korzystając z zaawansowanego silnika fizycznego umieszczonego w grze. Takie rozwiązanie może sprawdzać się (i to nie zawsze) w nowych tytułach z serii Resident Evil, tutaj nie jest tak prosto. Nie ma przeszkody, której abominacje nie mogłoby pokonać, to zawsze tylko i wyłącznie kwestia czasu. Jesteśmy więc jak zaszczute zwierzę, uciekając na oślep, po omacku. Często w swojej panice natrafiamy na ślepy zaułek, odwracając się do ściany plecami, modląc się, aby zdeformowany potwór nie podążał już naszym śladem. Innego wyjścia niż modlitwa nie mamy, bowiem w grze nie istnieje żaden rodzaj broni, który moglibyśmy wykorzystać.

Jakie są największe zalety Amnesii? Cóż, przede wszystkim należy pamiętać, że to gra niezależna, twórcy nie byli uzależnieni od żadnego potężnego wydawcy (przynajmniej do czasu). Pozwoliło to na zaimplementowanie niespotykanych i ryzykownych z komercjalnego punktu widzenia elementów do rozgrywki. Mam tutaj na myśli niemoc wobec przerażających oponentów, brak broni, którą moglibyśmy użyć i całkiem frustrujący poziom trudności. To nie jest gra dla każdego, to gra dla wyjadaczy. Amnesia jest horrorem z krwi i kości, który potrafi „dać po dupie” nawet tak doświadczonym graczom jak ja.

Inną zaletą jest świetny klimat. Trudno nie skojarzyć Amnesii ze światem wykreowanym przez Lovecrafta. Motywy znane z opowiadań Samotnika z Providence są tutaj często powielane, co traktuję za ogromny plus. Jeżeli kraść, to tylko od najlepszych. Jak na produkcję niezależną, pozytywnie wyróżnia się również grafika, w niczym nie ustępująca pozycjom AAA z najwyższej pułki. Co prawda wszystko przykrywa gruba warstwa ciemności i mroku, ale i tak jest bardzo ładnie, nawet dzisiaj, w dwa lata po premierze.

Zdecydowanym minusem jest z kolei długość gry. Tę można przejść w parę godzin. Na całe szczęście istnieje świetne, dla mnie jeszcze lepsze niż podstawka rozszerzenie „Justine”, które dodaje kolejne godziny przerażającej, sadystycznej zabawy opartej na tych samych, bezwzględnych dla gracza zasadach.

REKLAMA

Kupować? Oczywiście, ale tylko, jeżeli lubicie się bać. Jeżeli doceniacie strach, ten prawdziwy strach, który nie jest spowodowany wyglądem oponentów czy flakami porozwieszanymi po całej lokacji, niczym bożonarodzeniowe ozdoby. Grając w Amensię poczujecie strach pierwotny, głęboki i dojmujący, strach przed nieznanym, strach przed zagrożeniem. Strach przed tym, co może być na wyciągnięcie ręki, ale tego nie widać, bo wszystko skąpane jest gęstym jak smoła mrokiem. Moje wysokie mniemanie o tytule od Frictional Games podziela mnóstwo recenzentów, o czym świadczy 85 punktów w serwisie Metacritic. Gra ponad 10-krotnie pokryła koszty produkcji zyskami ze sprzedanych egzemplarzy. Jest to o tyle ciekawe, że tytuł ukazał się jedynie na PC. Amnesii zdążyło się przestraszyć już ponad milion graczy na całym świecie. Zdecydowanie polecam do nas dołączyć, bo jest się czego bać. Zwłaszcza za taką cenę.

 Amnesia: The Dark Descent na Steamie

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA