REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Porażki 2007 roku

W siódmym roku tego tysiąclecia przeżyliśmy wiele rozczarowań. Gier nie zabrakło - o wielu z nich nie zapomnimy przez długi czas, inne już są opuszczone przez fanów. Niestety, pojawiło się też kilka tych o których gadać będziemy długo - ale w tym negatywnym sensie. Pamiętajmy też o tym, że branża w 2007 roku miała kilka upadków... Podsumowując ten rok nie można o nich zapomnieć, więc przed wami zbiór dziesięciu najbardziej irytujących mnie przypadłości ostatnich dwunastu miesięcy. Pamiętajcie, że jest to zbiór bardzo subiektywny i może mieć niewiele wspólnego z waszymi preferencjami. ;)

11.03.2010
18:26
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

10. Gry opowiadające o WW2

REKLAMA

Od zawsze ciekawiło mnie czemu producenci umieszczają tak wiele swoich dzieł w realiach drugiej wojny światowej. Nie jest to ani trochę oryginalne, a co gorsza całkowicie niszczy fabułę - plaża Omaha od samego początku w Medal of Honor: Allied Assault wyglądała przerażająco, ale co z tego - historię już znałem, wiedziałem, że wygram. Podejrzewam, że Amerykanie uwielbili sobie tak ten konflikt, ponieważ to ich ostatnia wojna podczas której zrobili choć trochę dobrego... Cóż, pora ruszyć do przodu - jak? Świetnie pokazuje to Call of Duty 4, którego twórcy pozwolili sobie na odrobinę oryginalności. Efektem tego była niesamowita gra, przez wielu mianowana tytłem roku. Szkoda tylko, że Infinity Ward tworzy parzyste części serii, zaś druga firma zajmująca się Call of Duty 5 planuje powrócić do World War II. Wspomnieć muszę też o MoH: Airborne. Twórcy chcieli dodać do II WŚ coś od siebie, więc wrzucili wielką wieżę stworzoną przez nazistów i patrolowaną przez żołnierzy w wielkich maskach przeciwgazowych trzymających miniguny…

Plus: Call of Duty 4, za odejście od ogranej WW2.

Minus: MoH: Airborne, za próbę dodania sci-fi do WW2. Nie panowie, tego się nie zmienia.

9. Red Steel

Przyznać się, kto z Was oczekiwał, że Red Steel okaże się niegrywalnym shitem? Chyba nikt. Ubi zapowiadało go w taki sposób, że byłem skłonny uwierzyć w możliwości Wii - ba, miałem nawet zamiar kupić konsolę! Czerwona Stal oczekiwana była jako systemseller, pokaz możliwości maszyny Nintendo. I albo krzywo stojące pudełko okazało się być bezużytecznym kawałkiem złomu, albo Red Steel producentom nie wyszedł - wybierajcie. Największą wadą okazało się to, co miało być zaletą - sterowanie. Wiilot okazał się bardzo niewygodny i niedokładny, co znacznie zniechęciło graczy.

Plus: Nie było to takie złe, choć w porównaniu z oczekiwaniami wyszła kiszka.

Minus: Jakość gry, niezaprzeczalnie mogło być tylko lepiej. Od Ubi oczekujemy więcej.

8. Sukces Second Life

Gdybym dwa temu opowiadał wam o sukcesie gry z koszmarną grafiką, bez określonego celu, która dodatkowo była MMO wypchanym głupimi graczami i koniecznością płacenia prawdziwych $$$ - wyśmialibyście mnie. A jednak Second Life osiągnęło sukces - jak? Mnie nie pytajcie, nie potrafię tego ogarnąć. Może jednak gracze są głupi... Gra zdominowana przez spam i głupotę użytkowników, wykorzystywana tylko do darmowej reklamy i zarabiania kasy. A właśnie, od szarych graczy Second Life także wymaga zielonych dolarów, choćby dla nowych ciuszków. Szczerze mówiąc, najchętniej spaliłbym biuro producentów.

Plus: Nowatorskie elementy, które nie zdołały jednak zmienić tego w coś innego od beznadziejnego MMO.

Minus: Płać kasę, w zamian otrzymując niebo dla geeka - czyż nie brzmi to cudownie? No właśnie, nie.

7. Casual Damn Gamers

Branża zmienia się - ja nadal pozostając hardcore'owcem, zdolnym do 8 godzin grania w jedną grę, nie lubię nowych tytułów, tworzonych dla amatorów. Czemu absolutnie każda nowa produkcja idzie w kierunku prostoty i krótkiej rozrywki? Nowe mordobicia mogą być przykładem - zanim z dumą wygrywałem pierwsze walki w Tekkenie 2 mijały godziny, może nawet dni. Virtua Fighter odpalony na standzie 360 w sklepie, pierwsza walka - i rozwalenie przeciwnika bez straty punktu życia. Podobnie jest z FPS - pamiętacie ile przechodziło się jedną misję w Operation Flashpoint? Potrafiłem męczyć się całymi dniami, zaś teraz rzadko kiedy w ogóle ginę w nowych strzelaninach (Crysis).

Plus: Call of Duty 4, nadal prawie niemożliwe do zaliczenia na najwyższym poziomie trudności.

Minus: Unreal Tournament 3, którego Godlike nie jest już takie wymagające jak dawniej.

6. Mega-super-uber-ultra-walka Blu-ray z HD DVD

Nie, nie interesuje mnie, że nośnik 360 przegrywa z kretesem. Czemu? Spójrzcie na Blu-ray i plany Sony. Z tego co pamiętam, jeszcze pod koniec tego roku czytniki BD miały być absolutnie wszędzie, odnosić wielkie sukcesy i w ogóle. A jak jest? DVD absolutnie rządzi i ani myśli ustępować pozostałym, gniotąc je bez większego problemu. Sorry lads, wątpię czy przed 2009 rokiem komukolwiek uda się przebić ukochane DVD - zacznijmy od tego, że zwykli ludzie w ogóle nie kojarzą skrótów HD-DVD lub BD, zaś o DVD wie każdy. Sony może nawet sprzedawać PS3 jako "Odtwarzacz Blu-ray oferujący także gry video" - ale kto normalny kupuje odtwarzacz wideo kosztujący dwa tysiaki?

Plus: Nowe napędy są niezaprzeczalnie przyszłością, ale na razie są do niczego.

Minus: DVD OWNZ, tyle starczy za komentarz.

5. Kupmy sobie PS2!

Niekoniecznie można zaliczyć to do słabych punktów branży w roku 2007, ale pozwoliłem sobie dodać ostatnie sukcesy PS2 do mojej subiektywnej listy. Konsole nowej generacji nadal sprzedają się tak sobie, ustępując miejsca genialnej Playstation 2, która wcale nie tak powoli się kurzy. Nowych gier coraz mniej, technologia ustępuje next-genom (nie chodzi tyle o grafikę, co o możliwości), zaś największa gwiazda 2007 - Internet - jest wykorzystywana w PS2 tak jak balet we wrestlingu. Wspomniałem już o braku gier?

Plus: PS2 to może i świetna konsola, ale powinna już umrzeć.

Minus: Sony wydające nową wersję PS2, czy mi się zdaje, że PS3 jest już kilka dni na rynku?

4. Mikropłatności

Chcesz mieć ten fajny, nowy trailer GTA IV? TO SOBIE KUP! Producenci każą sobie płacić za materiały, które przez wieki były za darmo - i jak tu nie chcieć ich zabić? Wyobraźcie sobie siebie kupującego Guitar Hero II w dniu premiery. Szczęście przeważa nad uczuciem zmarnowania kupy kasy, mimo wywalenia niemałych 350 złotych. Po przejściu gry widzisz swoją ulubioną piosenkę do pobrania z serwerów producenta... oczywiście za "maluteńką" dopłatą. Do kart graficznych dorzucają za darmo gry, więc czemu te piosenki muszą już być płatne? Producenci, zarobiliście już kupę forsy, dajcie graczom żyć!

Plus: Hm... Fajne rzeczy za stosunkowo małą kasę?

Minus: Chcesz dodatki - zapłać, nawet mimo iż godzinę temu wydałeś kupę forsy na grę.

3. Fake

Fani gry z zapartymi oddechami czekają na materiały dotyczące ich ulubionej gry, otrzymują trailer - i załamka - czemu ta gra wygląda TAK dobrze? Przecież to ociera się o fotorealizm! Niestety, w kolejnym miesiącu ktoś ujawnia sekret - trailer to tylko pre-renderowane wideo, żaden gameplay. Kilka miesięcy później w sieci zobaczyć można nowe screeny z migahicioru - szkoda tylko, że są "delikatnie" retuszowane... Tak naprawdę nie jestem pewien czy otrzymaliśmy choć krztynę prawdziwych materiałów z opisywanego Killzone 2.

Plus: Burnouty, które nie potrzebują retuszu.

Minus: Killzone 2, bo cóż innego?

2. Pięć godzin. Na hard.

Call of Duty 4, Crysis, Kane and Lynch, MoH: Airborne - co łączy te gry? Ich "długość" oczywiście! Ostatnio hardcore'owi gracze nie mają gdzie się wyżyć, nie ma już długich, dobrych gier nastawionych na single. O ile fabuła Call of Duty 4 jest zaprojektowana genialnie i nie uważam krótkości gry za wadę, tak Crysis podchodzi pod absurd. Pobawimy się chwilę w dżungli, powoli nauczymy dobierać ekwipunek i moce... I twórcy zabiorą nas do Obcych. Tam zanudzimy się na śmierć przez godzinę i - alleluja - możemy wyjść do tej oczekiwanej zamrożonej dżungli. Szkoda tylko, że związany z nią rozdział gry to niecała godzina. Crysis ma ładne cycki, ale zero charakteru.

Plus: Mass Effect i Wiedźmin, który oferują naprawdę sporo godzin rozrywki.

Minus: MoH: Airborne, przebijający nawet Crysisa.

REKLAMA

1. CONSOLE WAR

Rok 2007 to rok next-genów, w niepamięć odeszły czasy gdy rynkiem trzęsła jedna konsola. Teraz możemy pobawić się aż trzema fajnymi zabawkami, szkoda tylko, że każda konsola ma niemiłych fanów. Fanboy'e są okrutnie głupi, tak samo jak całe pojęcie "console war" - ludzie, naprawdę nie ma na świecie prawdziwych problemów, musicie sprzeczać się kto ma większego? Szkoda, że console war oznacza dokładnie to samo, co flame war - bezsensowną wymianę zdań, sprzeczkę. Bo ostatni raz widziałem wymianę argumentów na poziomie praktycznie rok temu. Oczywiście dyskutujący zostali zbluzgani za "subiektywizm", znany też jako "pojadę ci skomplikowanym słowem, mimo iż nie wiem co ono znaczy". Wracając do tematu - gdy rynkiem niepodzielnie rządziła Playstation 2 problem ten nie był tak ważny, a teraz kumplujący się fanboje PS2 i X360 uważani są za cud - wolę nie wiedzieć co będzie jak walka między konsolami rozpocznie się na dobre i wszystkie trzy next geny będą miały podobną sprzedaż...

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA