Pierwszy odsłuch "1985" przyniósł rozczarowanie. Z każdym kolejnym było jednak coraz lepiej - do tego stopnia, że teraz skłonny jestem twierdzić, że to najlepszy album w dorobku Rasmentalismu.
Rasmentalism to bodaj moja ulubiona polska grupa hip-hopowa, choć - gdyby silić się na obiektywizm - trudno byłoby ją upchnąć na szczycie jakiejkolwiek listy najlepszych reprezentantów tego gatunku. Jej poczynania śledzę od krążka "Za młodzi na Heroda", w między czasie udało mi się nadrobić poprzednie, "nielegalne" wydawnictwa, do wielu z tych płyt, pomimo mniejszych lub większych niedostatków, wracam bardzo chętnie.
Niezależnie bowiem od ich technicznych i czysto muzycznych słabostek, czasem wybrzmiewających naprawdę kanciasto albo wręcz kwadratowo, teksty Rasa przemawiały do mnie od zawsze. Z pochodzącym z Zamościa raperem dzielę punkt widzenia na wiele spraw, a jego doświadczenia często pokrywają się z moimi. Bardzo odpowiada mi także jego narracja i umiejętność opowiadania o rzeczach powszechnych czy wręcz banalnych, o codzienności, w sposób atrakcyjny, nieoczywisty, przewrotny, czasem wręcz zaskakująco zawoalowany.
Tej tekściarskiej biegłości Ras na "1985" dowodzi po raz kolejny, po raz kolejny też wznosząc ją na jeszcze wyższy poziom. Coraz lepiej radzi sobie z rozmaitymi środkami stylistycznymi: metaforą, ironią, aluzją, pakując swoje historie i przemyślenia w wyjątkowo atrakcyjne opakowanie. W stosunku do poprzednich albumów, frazy wydają się nieco odchudzone, mniej gęste, dzięki czemu łatwiej wpadają w ucho i zwyczajnie lepiej brzmią. W tekstach rapera nie znajdziemy prawd objawionych i przesłań głębokich jak otchłań, ale myliłby się ten, kto twierdziłby, że są one puste jak wydmuszka i pozbawione treści. W istocie wyrażają one myśli, które osobom z pokolenia artysty niewątpliwie błąkają się po głowie, a które bywają nieuczesane.
Technicznie jest, jak zwykle, solidnie, ale raczej bez fajerwerków. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że Ras pod tym względem niespecjalnie rozwinął się od czasu ubiegłorocznego krążka "Wyszli coś zjeść", delikatny progres, przejawiający się przede wszystkim w sprawniejszym panowaniu nad wszystkimi brzmieniami budowanymi wokół rewelacyjnych jak zawsze sampli zaliczył Ment. "1985" to płyta pomimo sporej różnorodności poszczególnych utworów spójna, zwarta, zamknięta. Początkowo trudno mi było wczuć się w jej konwencję, jawiła mi się jako dość nieprzystępna, ale po każdym kolejnym odsłuchu odkrywałem w niej dźwięki, słowa i treści, które umknęły mi za pierwszym razem. I to właśnie one składają się na to, że być może jest to najlepszy jak dotąd album w dorobku Rasmentalismu.