Musical to jeden z najbardziej dzielących publiczność gatunków filmowych. Jedni uwielbiają słuchać aktorów wykonujących piosenki, inni uznają to za nadmiarowe zapychacze. Ciężko spotkać jednak kogoś, kto nie doceniałby "Króla rozrywki". Ten znakomity musical z 2017 roku właśnie trafił do oferty Netfliksa i nie ulega wątpliwości, że to jedna z najmocniejszych pozycji w serwisie.

Nie będę kłamał - jestem wielbicielem i fanem musicali. Moja playlista na Spotify jest wypełniona piosenkami ze ścieżki dźwiękowej wielu filmów reprezentujących ten gatunek. Z "Królem rozrywki" zapoznałem się stosunkowo niedawno, na pewno parę lat po jego właściwej premierze. Gdy seans się skończył, wówczas zobaczyłem, jak wiele straciłem, nie wiedząc wcześniej o jego istnieniu bądź odsuwając w głowie zapoznanie się z tym filmem. "Król rozrywki" to współczesna klasyka gatunku, która jak niemal każde dzieło, ma swoje wady, ale i tak po dziś dzień zachwyca oraz wzrusza.
Król rozrywki - gabinet osobliwości i wokalnego talentu
Centralnym punktem filmu są losy P.T. Barnuma (Hugh Jackman) - amerykańskiego urzędnika, który wiedzie dość skromne, ale szczęśliwe życie wraz z żoną Charity (Michelle Williams) oraz ich dwiema córkami - Caroline i Helen. Mężczyzna wkrótce traci pracę i oprócz szukania nowego sposobu na zarobek, chce również robić coś, co go szczerze pasjonuje. Z biegiem czasu Barnum decyduje się otworzyć "gabinet osobliwości", cyrk z udziałem artystów wyglądających inaczej, niż inni ludzie. To posunięcie przyciąga większą frekwencję, sam Barnum i jego podopieczni zyskują niebywałą sławę. Główny bohater stanie jednak wkrótce przed dylematem - czy ważniejsze dla niego są pochlebstwa i przychylność elit, czy relacje z ludźmi, którym dał nowe życie?
"Król rozrywki" był reżyserskim debiutem Michaela Graceya, znanego później chociażby z "małpiej biografii" Robbiego Williamsa. Jeśli wypływać na szerokie wody, to tylko w taki sposób. Choć domyślnie jest to podkręcona konwencją biografia rzeczywiście istniejącego Barnuma, to nie koncentruje swojej uwagi wyłącznie na nim, a raczej na idei samej rozrywki jako czegoś, co nadaje sens, jest symbolem piękna i wolności. Gracey zaprasza widzów do pełnego kostiumów i spektakularnych choreografii świata, w którym postacie, będące na co dzień uznawane za wyrzutków, zyskują znaczenie, pewność siebie, świadomość, że mogą nie tylko same zaznać radości życia, ale również dać ją innym.
Sam Barnum, wywodzący się z ubogiej rodziny, chce nie tylko zmienić przemysł rozrywkowy i zarobić pieniądze, ale również udowodnić światu i swojej rodzinie swoją wartość. To opowieść przewidywalna - główny bohater ciężko pracuje, wchodzi na szczyt, spada z niego, obija się i traci to co najważniejsze, by się nauczyć na swoich błędach. Tak jak w wielu przypadkach taka schematyczność byłaby wyraźną wadą, tak "Król rozrywki" z niebywałą gracją sprawia, że i tak chce się śledzić tę historię, a widz zyskuje emocjonalną więź z postaciami.
Skoro o nich mowa - w "Królu rozrywki" nie ma, powtarzam nie ma, źle obsadzonej postaci. Prym wiedzie rzecz jasna wspaniały Hugh Jackman - kto zna jego dorobek, wie, że to jeden z najbardziej uzdolnionych wokalnie aktorów we współczesnej historii kina. Jeśli ktoś nie wie, to film Graceya solidnie o tym przypomni. Do projektu zostali zaangażowani również Zac Efron i Zendaya - oboje zarówno na poziomie aktorskim, jak i muzycznym, odnajdują się znakomicie, a "Rewrite the Stars" to jedna z najpiękniejszych musicalowych piosenek, jakie pojawiły się w kinie gatunkowym ostatnich lat. Nie brakuje tu zresztą wspaniałych utworów: "The Greatest Show", "From Now On", "This Is Me", "A Million Dreams" czy legendarne już "Never Enough" w wykonaniu Loren Allred - wszystkie te piosenki zostały napisane do filmu przez znakomity duet Benj Pasek-Justin Paul.
"Król rozrywki" to film, który na pewno ma w sobie nieco naiwności i schematyczności. Potencjalnie dostrzeżone przez widza wady powinien jednak rekompensować tym, co ma najlepsze - świetną aktorsko i wokalnie obsadą, uniwersalnym przesłaniem, niezwykle ujmującymi choreografiami, kostiumami czy scenografią. Po prostu magią musicalu, czarem muzyki, który czasem pozwala nam zapomnieć o utrapieniach i rzucić się w wir artystycznych doznań.
"Król rozrywki" jest od dziś dostępny w ofercie platformy streamingowej Netflix.
Więcej na temat oferty Netfliksa przeczytacie na Spider's Web:
- Uznaję Netfliksa za winnego wrzucania zbyt wielu kryminałów naraz
- Konrad Eleryk zachwyca w Heweliuszu. Od dawna czułem, że tak będzie
- Netflix pokazał nowości na listopad 2025. Zrobiłem wielkie oczy na ich widok
- Frankenstein porusza widzów do głębi, choć mają problem z Netfliksem
- Jak zatonął Heweliusz? Prawdziwa historia stoi za serialem Netfliksa






































