Jeśli płakaliście na The Last of Us, to dzisiaj też szykujcie chusteczki

Wszystko co dobre, szybko się kończy. Druga odsłona serialowego "The Last of Us" ma za sobą dość sporo emocjonalnych momentów, pożegnanie z kluczową postacią i wprowadzenie kilku nowych. Twórcy podjęli jednak decyzję, że zanim dojdzie do wielkiego finału, pozwolą spędzić widzom jeszcze chwilę czasu z Joelem i Ellie, a przy okazji ostatecznie przeciąć rozważania co do tego, co wydarzyło się między dwójką bohaterów.

Tekst zawiera spoilery z najnowszego odcinka "The Last of Us".

Cały 6. odcinek to retrospekcja, cofająca widzów kilka lat wstecz, kiedy to Joel (Pedro Pascal) i Ellie (Bella Ramsey) byli dość świeżo upieczonymi członkami społeczności Jackson. Jesteśmy świadkami kolejnych urodzin dziewczyny, które Joel stara się urozmaicić najlepiej jak tylko może - robi dla niej gitarę, zabiera do muzeum kosmosu, którym Ellie jest zafascynowana, wreszcie zabiera ją na pierwszy patrol.

Choć może na pierwszy rzut oka nie jest to oczywiste, epizod ten przynosi ogrom wzruszeń. Nie tylko ze względu na samo pojawienie się Joela - przede wszystkim na jakość tego występu. W pewnym momencie cofamy się także do dzieciństwa samego mężczyzny, który konfrontuje się z wyznającym mu miłość przemocowym ojcem. Widzimy, jak bardzo stara się stworzyć dla Ellie pełen ciepła dom, traktuje ją jak córkę, czasami za bardzo się o nią troszczy i za bardzo chce być dla niej ojcem. Im więcej widzimy szczęścia pomiędzy tą dwójką, tym bardziej rośnie przyszły ból, bo wiemy, że prędzej czy później pomiędzy Joelem a Ellie nadejdzie moment konfrontacji na temat tego, co się wydarzyło w bazie Świetlików.

Na całe szczęście twórcy nie rzucają nas w tę sytuację bez przygotowania - już wcześniej dostajemy sygnały, że dziewczynę gryzą wydarzenia z przeszłości, a sytuacja, która spotka ich na patrolu będzie pierwszym dużym krokiem do rozpadu ich relacji.

Twórcy nie pozwolili się nam pożegnać z bohaterem w sposób, jaki zapewne większość by chciała, ale "The Price" (pol. "Cena") to blisko 60 minut czystego talentu chilijskiego aktora. Joel Miller to jedna z najlepszych serialowych kreacji ostatniej dekady i nie mam co do tego żadnej wątpliwości. Pascal godnie żegna się z serialem, fantastycznie balansując charakter swojej postaci, zawieszony pomiędzy quasi-ojcowską opiekuńczością a instynktem przetrwania rozwiniętym do najwyższego możliwego stopnia, pozbawiającego go przeszkód w zabijaniu tych, którzy są zagrożeniem dla niego, czy dla Ellie. Skoro o niej mowa - to również kolejny, fantastyczny występ Belli Ramsey.

Nie zniosę dalszego krytykanctwa wobec tej aktorki, zwłaszcza po dzisiejszym odcinku. Ramsey i Pascal mają doskonałą i wiarygodną do granic możliwości chemię, ale dziewczyna sama potrafi przekazać sobą ogrom nie zawsze (choć w tym przypadku trochę bardziej) wypowiedzianych emocji, a przy tym być wciąż sobą - tą mówiącą wprost, często wulgarną, ale mającą własną wolę, ambicje i przemyślenia, Ellie, którą znamy.

Nowy sezon wprowadza nowe postacie - chcecie dowiedzieć się kim jest Isaac i o co chodzi z Wilkami? Mamy odpowiedzi na te pytania. Możecie również przeczytać naszą recenzję drugiego sezonu "The Last of Us".

6. odcinek 2. sezonu "The Last of Us" obejrzycie na platformie Max. Finałowy epizod obejrzymy za tydzień.

Więcej informacji ze świata kina przeczytacie na Spider's Web: