REKLAMA

"The Mandalorian" i Baby Yoda wrócili z 3. sezonem. Jest nieco inaczej, ale czy lepiej? Recenzja

„The Mandalorian”, dostępny na wyłączność w serwisie Disney+, okazał się prawdziwą nową nadzieją dla fanów „Gwiezdnych wojen”. A jak wypada trzeci sezon pierwszego aktorskiego serialu „Star Wars” w historii? Jest tak jakby znajomo, ale jednak inaczej niż do tej pory. Recenzja.

the mandalorian star wars serial sezon 3 disney plus
REKLAMA

„Gwiezdne wojny” to jedna z najpopularniejszych franczyz w historii popkultury. Disney co prawda upuścił piłeczkę z filmową trylogią sequeli, a „Ostatni Jedi” podzielił fandom na pół, w tym ten Polski, ale w przypadku seriali trafił dziesiątkę - i to od razu. „The Mandalorian” wprowadził zupełnie nowego (anty)bohatera oraz jego przybrane Dziecko A.K.A. Grogu A.K.A. Baby Yoda, a obaj są uwielbiani jak odległa galaktyka długa i szeroka.

REKLAMA

Pierwszy sezon zebrał świetne recenzje, a drugi sezon, w którym pojawił się sam Luke Skywalker, okazał się jeszcze lepszy. „Księga Boby Fetta”, gdzie Din Djarin i Grogu wystąpili gościnnie, oceniana jest już co prawda nieco gorzej, ale i tak podsyciła oczekiwania fanów „Star Wars” względem kontynuacji „Mandalorianina”. Spieszę też donieść, że Disney im sprostał i nie dał nam odgrzewanego kotleta. A pomyśleć, że byłem sceptyczny!

„The Mandalorian” - recenzja 3. sezonu

Dotychczasowe szesnaście epizodów pierwszego aktorskiego serialu „Star Wars” od Disneya przypominało momentami ekranizację gry RPG. Bohaterowie wykonywali co rusz jakieś poboczne questy w nowych lokalizacjach, ale w tle zawsze majaczył się zawsze ten główny wątek, do którego co rusz wracaliśmy. Poruszaliśmy się też zawsze po obrzeżach odległej galaktyki, nie interesując się za bardzo reperkusjami Galaktycznej Wojny Domowej i upadku Imperium.

Disney zrozumiał w porę, że w 3. sezonie warto pójść w nieco innym kierunku. Obawiałem się, że skoro „Mandalorianin” okazał się hitem, to dostaniemy jeszcze więcej tego samego, ale Disney postanowił zaryzykować i ciutkę zmienił formułę. Protagonista nadal np. zbiera przysłowiową drużynę, ale ma też zupełnie inne zadanie. Przed premierą zaś słyszeliśmy, że opuścimy Zewnętrzne Rubieże i dotrzemy aż do stolicy upadłego Imperium, ale bohater nie rusza tam od razu.

I bardzo dobrze, bo Coruscant robi się powoli drugim Rzymem Tatooine.

Co prawda przypadku tej planety nie mamy do czynienia z typowym zadupiem, a wszystkie szlaki nadprzestrzenne faktycznie prowadzą do tego Świata Środka, ale widzieliśmy go już zarówno w trylogii prequeli (gdy była stolicą Starej Republiki), jak i w serialach „Andor” oraz „The Bad Batch” (czyli w czasach, gdy Imperium było u szczytu potęgi). Na szczęście tak jak ojczyzna Luke’a Skywalkera stoi w miejscu, tak dawna stolica Imperium ewoluuje na naszych oczach.

W czasach, gdy rozgrywa się „Mandalorianin”, lokalna ludność nie jest już ciemiężona przez opresyjną władzę, ale administracja Sheeva Palpatine’a zostawiła po sobie ogromne blizny. Nie jest to już tak pogodne miejsce, jak w czasach, gdy na straży prawa i porządku stali rycerze Jedi. Półświatek przestępczy ma się tu dobrze jak nigdy dotąd i nic dziwnego, że działający poza prawem Mando tam w końcu trafi.

Warto przy tym dodać, że rząd Nowej Republiki przeniósł się z czasem do systemu Hosnian Prime (zniszczonego swoją drogą w „Przebudzeniu Mocy”), ale „Mandalorianin” osadzony jest fabularnie w czasach, gdy Coruscant nadal jest politycznym centrum odległej galaktyki. Fajnie będzie spojrzeć na ten świat z innej strony, no ale najpierw zaglądamy też na stare śmieci, a serial serwuje nam spory przeskok czasowy.

Pierwszym przystankiem Dina Djarina jest stare, dobre Nevarro.

„The Mandalorian” cały czas przywodzi na myśl gry RPG i jest lepszym „Wiedźminem” od… samego „Wiedźmina”. Podobieństwa są uderzające: w obu opowieściach łowca nagród o dobrym sercu za sprawą Przeznaczenia/Mocy opiekował się dzieckiem o nadzwyczajnych umiejętnościach, które ściga Cesarstwo/Imperium, a do tego walczy z potworami (podobną fabułę ma „The Last of Us”; aż dziwne, że Netflix po odejściu Henry’ego Cavilla nie zatrudnił Pedro Pascala jako Geralta).

Nowy sezon to jednak zupełnie nowa misja, która już nie polega na chronieniu Grogu. Nevarro z kolei znacznie zmieniło - zakurzona osada to teraz prosperujące miasto ze szkołami - ale to tylko przystanek. Din Djarin chce odkupić swoje winy po tym, jak zdjął hełm i to z własnej, nieprzymuszonej woli, co okryło go hańbą. Jeśli jednak wróci na Mandalorę i odszuka stare kopalnie Beskaru, będzie mógł w zgodzie z obyczajem nazywać się ponownie Mandalorianinem…

Din Djarin nie jest nowym Bobą Fettem i to świetne wieści.

Chociaż poznaliśmy go jako łowcę nagród, ten rozdział życia na już za sobą. Teraz jest ojcem, który przekazuje swoje wierzenia młodemu Grogu, a interakcje pomiędzy nimi są okraszone masą humoru. Tłumaczy mu, a zarazem nam, jak działają statki kosmiczne, wspólnie walczą z piratami oraz odwiedzają zakład naprawiający roboty. Dziecko jest przy tym cały czas małym uroczym psotnikiem - jego rasa starzeje się znacznie wolniej niż ludzie.

Jeśli chodzi zaś o samą Mandalorę, to nie było żadną tajemnicą, że pierwsze skrzypce w trzecim sezonie będzie grała właśnie podbita przez Imperium ojczyzna wszystkich Mandalorian. Ten świat został (niemal) doszczętnie zniszczony, ale ziomki Dina Djarina to uparte istoty; chociaż stali się galaktycznymi nomadami, to marzy im się odbudowa dawnej potęgi. Liczę na to, że zobaczymy ich powrót w glorii i chwale w dalszej części tego sezonu.

W odbudowaniu świata i odzyskaniu władzy nad nim może pomóc DarkSaber.

REKLAMA

Warto tu jednak dodać, że główny bohater, który natrafił na słynny i bardzo nietypowy miecz świetlny, należy do ortodoksyjnej sekty Dzieci Straży wyrosłej z ekstremistycznej organizacji Straż Śmierci (i właśnie to tłumaczy jego awersję do zdejmowania hełmu, której nie przejawiają inni Mandalorianie). To bardzo fajny motyw i mam nadzieję na liczne efektowne pojedynki Djarina i Grogu z mniej zindoktrynowanymi przedstawicielami tego ludu.

A czy Mandalorę uda się uratować i czy to właśnie Dinowi finalnie przypadnie w udziale tron? Czy opuści sektę? Co dalej z Grogu? Tego dowiemy się w kolejnych tygodniach. Sam jestem niezwykle ciekaw dalszych losów tej dwójki i chętnie wrócę do uniwersum George'a Lucasa ukazanego z nowej perspektywy. Niestety na dalszy ciąg tej historii przyjdzie nam jednak chwilę poczekać. W serwisie Disney+ dostępny jest jak na razie jeden epizod, a kolejne będą udostępniane co tydzień w środy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA