REKLAMA

Netflix w końcu to zrobił. Nakręcił nudny dokument o najciekawszym napadzie w historii

Na każdy nowy miniserial true crime Netfliksa czekam niczym studenci na promocję piwa w markecie. Do tej pory ani razu się nie zawiodłem i mógłbym wymienić praktycznie dowolny dokument z biblioteki serwisu, który fascynuje i jest godny polecenia. „To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii” opowiada o faktycznie ciekawej sprawie, ale jego realizacja działa nasennie lepiej niż ciepła herbatka z melisy.

To jest napad? To jest nudne! Serial Netfliksa o kradzieży sztuki zawodzi
REKLAMA
REKLAMA

Tytuł serialu to nie clickbait. 18 marca 1990 roku w Boston Massachusetts miała miejsce najbardziej zuchwała kradzież dzieł sztuki w historii. Wartość 13 wyniesionych eksponatów wyceniono wtedy na 200 mln dol. (niemal 770 mln zł). Wśród zrabowanych zbiorów muzeum im. Isabelli Stewart Gardner był jedyny morski pejzaż Rembrandta „Burza na Jeziorze Galilejskim”, a także „Koncert” Jana Vermeera – autora „Dziewczyny z perłą”.

to jest napad netflix
Fot. Netflix

Cała akcja była zaplanowana i przeprowadzona w iście filmowym stylu: jeden z dwóch przebranych za policjantów złodziei krzyknął do zaskoczonych strażników dosłownie: „Panowie, to jest napad!”.

Złodzieje byli na miejscu przez bagatela 81 minut, w nietypowy sposób obkleili usta strażników i głowy szarą taśmą, drogocenne obrazy dobierali niemal losowo i wycinali je nożem z ram. Trudno się było dopatrzeć w ich zachowaniu logiki oprócz tego, że upatrzyli sobie idealny dzień na popełnienie przestępstwa – w weekend miasto bawiło się z okazji dnia św. Patryka i połowa mieszkańców była napruta lub skacowana.

Eksperci zastanawiali się, po co kraść tak znane dzieła – trudno je przecież opchnąć nawet na czarnym rynku, a powiesić w domu na widoku też jest raczej przypałowe. No, chyba że jesteś Doktorem No z filmu o agencie 007. Dlatego największe podejrzenia padały na działającą prężnie w Bostonie mafię. Gangsterzy używali skradzionych dzieł sztuki jako przepustki z więzienia – w zamian za zwrot poszukiwanego obrazu mogli iść na układ z FBI.

to jest napad netflix
Fot. Netflix

Twórcy mieli jednak za mało ciekawego materiału na cztery godzinne odcinki. Spokojnie mogliby nakręcić film jak „Nabrani: Prawdziwa historia o fałszywych obrazach” o podobnej tematyce.

Tak naprawdę po 30 latach wiemy bardzo mało. Wszystkie osoby, które były podejrzane umarły śmiercią naturalną lub zostały zamordowane w porachunkach mafijnych. Dlatego przez większą część dokumentu dowiadujemy się o tropach, które później okazały się fałszywe, wspólnie analizujemy skomplikowane hipotezy lub słuchamy mało intrygujących wspomnień starszych śledczych, prawników, strażników lub dziennikarzy. Wiele wyjaśnia to, że producentami miniserialu są ludzie odpowiedzialni za „Irlandczyka”.

Najciekawszym rozmówcą, który sam zasługuje na oddzielny dokument, jest Myles Connor. Postać niemal tak barwna jak Joe Exotic z „Króla tygrysów”.

To będący już na emeryturze członek Mensy, rockandrollowiec i syn policjanta, który został najsłynniejszym złodziejem sztuki. W serialu tłumaczy na luzie jak się kradnie niemal bezcenne obrazy, opowiada o swojej kolekcji zabytkowych mieczy, a także w sandałach pokazuje swoją zagrodę z końmi. Oczywiście to na niego padły pierwsze podejrzenia, ale w chwili napadu siedział w więzieniu. Ponoć klawisze poszli sprawdzić na własne oczy, czy aby na pewno siedzi w celi.

to jest napad netflix
Fot. Netflix

Moim zdaniem dokument powstał za wcześnie – przestępcy nie zostali ujęci, a dzieła sztuki są wciąż nie odnalezione. Tak więc przez te kilka odcinków kręcimy się w kółko, bo historia nie ma zakończenia. Owszem, serial „The Keepers” także pozostał otwarty, co było wymowną metaforą spraw dotyczących krycia księży pedofilów – te, niestety, rzadko mają swój finał. Jednak taka tematyka zawsze budzi ogromne emocje.

„To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii” ani ziębi, ani grzeje. Zabrakło mi w tym wszystkim ludzkiego dramatu, jakiegoś cudu lub nieprawdopodobnego zwrotu akcji. Pewnie, że jest trochę przykro, że zaginęły te dzieła, ale jak to się ma do, dajmy na to, opowieści z serialu „Schody”, który miał być nudnym dokumentem sądowym, a jeżył włos na głowie?

Jeżeli reżyser Colin Barnicle chciał nam pokazać, jak mozolne i nudne bywają śledztwa, to mu się to naprawdę udało. Rozumiem jednak założenia produkcji – muzeum wyznaczyło 10 mln dol. nagrody dla osoby, która pomoże w odzyskaniu zaginionych eksponatów. I liczę na to, że miniserial  się do tego przyczyni, bo może doczekamy się bardziej ekscytującego 2. sezonu.

to jest napad netflix
Fot. Netflix
REKLAMA

Miniserial „To jest napad: Największa kradzież dzieł sztuki w historii” możemy obejrzeć na Netfliksie.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA