Romans to gatunek filmowy, który zdawał się odchodzić w ostatnich latach do lamusa. Na szczęście ostatnio jest inaczej, a przyczynia się do tego "Tylko nie Ty" - film, który Polacy bardzo chętnie oglądają w streamingu.

Zarówno Glen Powell, jak i Sydney Sweeney cieszą się opiniami aktorów, którzy należą do grupy najzdolniejszych w swoim pokoleniu. Ciężko mi się z tym nie zgodzić - Powell sukcesywnie wychodzi ze swojego "typowego" emploi w postaci dupkowatych śmieszków, a Sweeney konsekwentnie buduje swoją karierę w oparciu o różne gatunki kina. Oboje spotkali się dwa lata temu na planie "Tylko nie ty". Efekt? Jeden z najfajniejszych rom-komów ostatnich lat.
Tylko nie ty, czyli kto się czubi, ten się zakochuje
Ben (Glen Powell) i Bea (Sydney Sweeney) poznają się w dość nieoczekiwanych, "fizjologicznych" okolicznościach. On to ułożony facet o aparycji fuckboya, jednak emocjonalnie raczej wycofany, bojący się zrobić zdecydowany krok w swoim życiu uczuciowym. Ona - roztrzepana przyszła prawniczka, szukająca swojego "ja", zamknięta w uścisku oczekiwań rodziców. Ich krótkie spotkanie zdaje się przeradzać w zauroczenie, które wkrótce zostaje nagle zduszone. Rzeczywistość jednak sprawi, że pomimo rozejścia się, losy obojga znów się skrzyżują na weselu w Australii.
Trudno o gatunek bogatszy w klisze, powtarzalne schematy, niż komedie romantyczne. "Tylko nie ty" nie ucieka od nich w pełni, natomiast - w mojej ocenie - wnosi bardzo duże pokłady świeżości. Niemało czasu poświęca na wprowadzenie widza w rzeczywistość bohaterów i robi to wystarczająco skutecznie, by uwiarygodnić ich zachowania i postawy. Film Willa Glucka bardzo dobrze sprawdza się na polu humorystycznym, zwłaszcza, gdy okoliczności skłaniają Beę i Bena do odgrywania przed resztą rodziny pewnego teatru. Dialogi są inteligentnie napisane, humor sytuacyjny ("Titanic me!") działa, brak tu przesadnej głupkowatości - da się szczerze śmiać w trakcie seansu.
Co istotne dla filmu dotyczącego miłości, uczucia głównych bohaterów wypadają na ekranie wyjątkowo szczerze i autentycznie. Wpisują się w nie zarówno ekscytacja, zauroczenie i związane z nim uniesienia, ale też wątpliwości względem dokonania wyboru, strach przed otworzeniem się na coś nowego. Nie dałoby się odczuwać tych emocji wraz z bohaterami, gdyby nie charyzma aktorów wcielających się w nich. Chemia pomiędzy Sydney Sweeney i Glenem Powellem jest ujmująca i ekscytująca: tak w momentach komediowych, jak i - przede wszystkim - w romantycznych. Czuć między nimi pikantną iskrę, ale również coś takiego naturalnego, prostego, wrażliwego. To jedna z fajniejszych ekranowych par ostatnich lat - oboje mają tutaj sporo do pogrania zarówno razem, jak i osobno. W obu przypadkach idzie im naprawdę dobrze.
"Tylko nie ty" nie jest idealnym filmem, ale w przeorany przez klisze i schematy gatunek dodaje świeżość oraz całkiem wierne rzeczywistości spojrzenie na obraz relacji międzyludzkich. Co chyba najważniejsze - poziom autentyczności historii wystarcza, by się w nią zaangażować, pośmiać się, a może i wzruszyć?
"Tylko nie ty" jest dostępne do obejrzenia w ramach subskrypcji platformy streamingowej Netflix.
Więcej o ofercie Netfliksa przeczytacie na Spider's Web: