REKLAMA

Prime Video nie chciało, żebyś zobaczył nowy hit sci-fi. Nie dziwię się

Na Prime Video po cichu wpadło nowe science fiction na podstawie kultowej powieści H.G. Wellsa. "Wojna światów" z dnia na dzień stała się hitem. Choć zasłużyła co najwyżej, żeby zaginąć w odmętach oferty platformy, w momencie pisania tego tekstu zajmuje drugie miejsce w topce najpopularniejszych tytułów dostępnych w serwisie Amazona w naszym kraju.

wojna światów science fiction amazon prime video co obejrzeć
REKLAMA

"Wojna światów" to przydługa i niezbyt piękna reklama usług Amazona. Nie żartuję. Bohaterowie do walki z kosmitami wykorzystują możliwości dostawcze Amazona. Można by też szybko paść pod stół podczas gry pijackiej, w której pije się za każdym razem, gdy ktoś wspomina o sprawdzaniu, co ludzie wrzucają do koszyka na Amazonie. Bo scenarzyści Kenneth A. Golde i Marc Hyman uwspółcześniają akcję powieści H.G. Wellsa, aby opowiedzieć o inwigilacji. Z tego właśnie względu film znacznie lepiej odnalazłby się w pejzażu amerykańskiego kina po atakach z 11 września 2001 roku, kiedy to żywiło się ono paranoją na punkcie kontroli obywateli. Wtedy produkcja mogłaby zginąć gdzieś między - nomen omen - "Wojną światów" Stevena Spielberga i "Projektu: Monster".

Nie tylko tematyka mocno trąci myszką, ale jeszcze sama idea nowej "Wojny światów" okazuje się całkowicie chybiona. Stojący za kamerą Rich Lee zamyka nas w jednym pomieszczeniu z pracownikiem departamentu bezpieczeństwa. Will Radford na co dzień zajmuje się szpiegowaniem dorosłych już dzieci, próbuje zlokalizować groźnego hakera i powtarza, że ludzie wolą być obserwowani, niż wysadzani w powietrze. Wszystkie wydarzenia oglądamy z jego perspektywy - na monitorze. Gdy dochodzi do inwazji, musi więc walczyć z obcymi za pomocą rozmów na Zoomie i włamując się do komputera córki. Aż chciałoby się, żeby wyszedł z tej swojej klitki, w której z jakiegoś powodu siedzi zupełnie sam. Ale kiedy już próbuje, okazuje się zamknięty w budynku.

"WOJNĘ ŚWIATÓW" OBEJRZYSZ NA:
Prime Video
WOJNA ŚWIATÓW
Prime Video
REKLAMA

Wojna światów - recenzja hitu sci-fi na Prime Video

Przyjęta przez Lee forma sprawdza się jedynie w przekazywaniu chaosu, jaki panuje podczas inwazji kosmitów. Tu do Willa dzwoni szef, tam koleżanka z NASA wysyła jakieś wideo, gdzie indziej wojska szykują się do ataku, a w rogu ekranu wyskakuje jeszcze relacja z mediów społecznościowych. Oglądamy wtedy więcej okienek niż reklam na popularnych portalach. Dużo rzeczy dzieje się naraz. A przynajmniej takie mamy odnosić wrażenie, bo jak przychodzi co do czego, to twórcy nie mają nam nic do pokazania. "Wojna światów" opiera się bowiem na założeniu, że ciekawszym od widowiska science fiction jest relacja głównego bohatera z jego najbliższymi.

Wiadomo: niski budżet nie pozwala na wiele, ale jak się nie ma pieniędzy, to nie robi się filmu z blockbusterowymi ambicjami. Inaczej wychodzi właśnie "Wojna światów", w której inwazję kosmitów oglądamy jedynie w urywkach wyskakujących na monitorze wideo. I to jeszcze w podłej jakości - są zamazane i migoczące. Ta fragmentaryczność w prezentowaniu ataków obcych i ich wspaniałych maszyn ma w zamyśle budować napięcie, jak we wspomnianej adaptacji Spielberga bądź "Projekcie: Monster", ale szybko zmienia się w irytującą manierę. Reżyser okazuje się przez to tak samo skuteczny, jak gdyby próbował walczyć patykiem z ksenomorfem.

Twórcy nie potrafią nawet dobrze korzystać z wytartych tropów gatunkowych. Na papierze serwują nam klasykę kina katastroficznego: w obliczu globalnego zagrożenia bohaterowie stawiają na ratowanie rodziny, by podnieść stawkę. Dlatego Will w dwóch zdaniach briefuje prezydenta USA i odrzuca służbowe telefony, żeby porozmawiać z zięciem albo zhakować Teslę, mającą zawieść córkę do szpitala. Tyle że ich relacje są płytkie, a oni sami płascy. Z tego powodu ich losy zupełnie nas nie obchodzą. Ba! Wręcz śmiejemy się, gdy wpadają w coraz większe tarapaty. Wiąże się to przecież z kolejnymi wymuszonymi zwrotami akcji, przez co trafiamy do rzeczywistości, w której wszyscy bezdomni – pewnie krewni tego, co dał Rydzykowi maybacha – mają smartfony, a najbardziej pożądanym towarem jest karta podarunkowa z Amazona. Natężenie absurdu przekracza więc poziom trzech ostatnich filmów Rolanda Emmericha razem wziętych.

"Wojna światów" nie ma nawet prawa mieć wiarygodnego punktu zaczepienia, skoro w walce z kosmitami jednoczą się w niej wszystkie państwa - nawet jak na science fiction to za dużo. Może jedynie trafia w punkt, gdy nasze dane osobowe nazywa najcenniejszą walutą na tej planecie. Robi to jednak tylko po to, aby usprawiedliwiać szurskie teorie, jakby twórcy chcieli, żebyśmy zamieścili na Facebooku klauzulę, że nasze zdjęcia są tylko i wyłącznie naszą własnością. Tak bardzo nieudolny jest ten film. Aż chciałoby się zgłosić z reklamacją do Amazona.

Więcej o science fiction poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA
  • Tytuł filmu: Wojna światów
  • Rok produkcji: 2025
  • Czas trwania: 90 minut
  • Reżyser: Rich Lee
  • Aktorzy: Ice Cube, Eva Longoria, Iman Benson
  • Nasza ocena: 2/10
  • Ocena IMDB: 3,4/10
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-31T13:31:19+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T12:21:35+02:00
Aktualizacja: 2025-07-31T11:40:25+02:00
Aktualizacja: 2025-07-30T14:04:31+02:00
Aktualizacja: 2025-07-30T10:22:19+02:00
Aktualizacja: 2025-07-29T18:29:27+02:00
Aktualizacja: 2025-07-29T17:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-29T16:27:40+02:00
Aktualizacja: 2025-07-29T15:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-29T12:10:37+02:00
Aktualizacja: 2025-07-29T10:41:17+02:00
Aktualizacja: 2025-07-29T09:05:01+02:00
Aktualizacja: 2025-07-29T07:26:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-28T19:15:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA