Genialny serial od HBO Max na weekend? „Furia” to propozycja, której nie można przegapić. Świetna obsada, dramatyczne wydarzenia i komediowy sznyt sprawiają, że to idealna propozycja na wakacyjny seans.

„Furia” to nowa produkcja HBO Max, która zabiera widzów do słonecznej Hiszpanii, gdzie nieba nie przysłania żadna chmurka, bieda istnieje teoretycznie, a z kranu leje się Johny Walker. To znaczy – tak to wygląda na pierwszy rzut oka. Serial opowiada historię kilku kobiet, które łączy to, że pewnego dnia coś doprowadziło je na skraj wytrzymałości i wywołało furię.
Dostajemy więc kilka historii, których ułożenie na pierwszy rzut oka może sugerować antologię. Na początku poznajemy Margę (zjawiskowa Carmen Machi), rzeźbiarkę, która prowadzi spokojne, bogate i dość ekstrawaganckie życie. Niestety, jej mąż ma romans z Tiną (Claudia Salas). Sprawa mocniej komplikuje się, gdy okazuje się, iż młodsza i piękna kobieta jest w ciąży.
W innym odcinku Nat (Candela Pena) dowiaduje się, że do jej ekskluzywnego butiku, któremu poświęciła życie i na którym zbudowała znaczną część swojej tożsamości, zatrudnione zostają dwie nowe dziewczyny. Nowe i bardzo młode, które za nic mają klasyczną elegancję. Innym razem spotykamy kobietę, która opiekuje się schorowaną matką i za chwile dowie się, że ma gigantyczne długi, czy przedsiębiorczynię prześladowaną przez hejtera.
Furia – opinia o świetnym serialu HBO Max
Mimo wizerunkowych zmian, jakie przetaczają się przez platformę streamingową Warner Bros. Discovery, jedna rzecz pozostaje stała. HBO ma nosa do scenariuszy. Zrealizowany przez hiszpańskie Producciones Mandarina serial ma bowiem wszystko, co powinna mieć współczesna historia, która stara się być społecznym komentarzem.
Obok genialnych kreacji aktorskich i wciągającej opowieści, „Furia” jest po prostu zabawna, choć lepiej powiedzieć, że słodko-gorzka. Historie kobiet pełne są dramatów, trudów życia codziennego i smutku, ale jednocześnie niemal każda z kobiet ma swoje przywary, które pokazane są z ciepłą krytyką.
Urok serialu wynika przede wszystkim z bardzo angażujących konfliktów, które częściej są sprzeciwem wobec świata, niż konfliktami międzyludzkimi. Tak, rzeczywiście ostatecznie kryzysy wyzwalana są przez ludzi złych, podłych, chciwych i bezdusznych, ale „Furia” to przede wszystkim opowieść o tym, co człowiek jest w stanie zrobić, gdy wali się cały świat, gdy robi się tak duszno, że trudno oddychać.
Jednocześnie serialowi nie wystarcza pusty fatalizm, czy płacz nad rozlanym mlekiem. Zawsze gdzieś z tyłu czai się problem większy, zwykle systemowy, taki jak brak ochrony dojrzałych pracowników czy beznadziejna sytuacja na rynku mieszkaniowym. W „Furii” pięknie pokazane jest, że człowiek może zostać doprowadzony na skraj wytrzymałości, gdy dwie siły zaczynają pastwić się nad nim. Jedna z nich to ludzka podłość, a druga to słabe państwo, procedury czy mechanizmy społeczne, które tej podłości nie są w stanie postawić tamy.
W tym momencie „Furia” doczekała się już 4. odcinków w HBO Max. I już teraz można powiedzieć, że to serial wyjątkowo wręcz udany, łączący ze sobą najlepsze tradycje opowieści w odcinkach, ale też świeży, intensywny i zabawny. Félix Sabroso, który odpowiada za scenariusz i reżyserię, wykonał tu kawał genialnej roboty.
Więcej o ofercie HBO Max przeczytacie na Spider's Web:
- Świetny horror w HBO Max. Nie oglądajcie go przed wakacjami
- Nowy zwiastun "To: Witamy w Derry". Nowy horror od HBO Max będzie straszny
- Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi trafi do HBO Max w ekspresowym tempie
- Nie ma lepszego filmu na lato. Oglądam go, od kiedy trafił do HBO Max
- Film 10/10 wbija użytkowników HBO Max w podłogę. Trudne kino