Obecność to dla wielu jedna z najlepszych serii horrorów ostatnich lat. Zakonnica to spin-off opowiadający o uwolnieniu demona z drugiej części Obecności, film jednak tylko udaje klasyczny horror. Pytanie brzmi, czy to dobrze.
OCENA
Trudno wymienić wszystkie horrory, za które odpowiedzialny w swojej karierze był James Wan. Reżyser dwóch części Piły i Obecności, przyłożył rękę również do wielu innych produkcji, które straszyły widzów w ostatnich latach. W przypadku Zakonnicy Wan jest współtwórcą scenariusza i producentem wykonawczym. Fani jego twórczości i tak wyczekiwali jednak na premierę spin-offu i jednocześnie prequela do Obecności 2.
Zakonnica opowiada historię ukrytego w rumuńskich górach klasztoru, który jest zarazem więzieniem dla demonicznych mocy. Do Watykanu docierają informacje o samobójczej śmierci jednej z zakonnic, dlatego wysyłają na miejsce specjalistę od spraw nadnaturalnych, ojca Burke'a i czekającą na swoje śluby siostrę Irene. Wysłannicy Kościoła poznają na miejscu mężczyznę o przezwisku „Francuzik”, który jako pierwszy znalazł ciało mniszki.
Trójka bohaterów szybko zauważa, że w klasztorze panuje zło, którego ucieczka grozi strasznymi konsekwencjami.
Prawda jest jednak taka, że nad fabułą Zakonnicy nie ma sensu się jakoś szczególnie mocno pochylać. W wielu horrorach opowiadana historia stanowi tylko pretekst do straszenia. Wynika to po części z tego, że filmowcy często poświęcają czas niezbędny na zbudowanie wciągającej opowieści na rzecz kształtowania atmosfery i efektowne jump scare'y.
Scenarzyści Zakonnicy ograniczyli fabularne szczegóły do minimum. Bohaterowie walczą z demonem Valakiem i to w dużej mierze wszystko, czego dowiaduje się o całej sprawie widz. Nikt się nie zastanawia nad "takimi szczegółami", jak to dlaczego miejscem akcji jest akurat Rumunia, a Valak chce opanować świat. Taka już specyfika gatunku, ale z Zakonnicą jest inny problem.
Zakonnica – kiedy premiera?
Film w reżyserii Corina Hardy'ego wcale nie jest standardowym horrorem, choć za wszelką cenę próbuje taki udawać. Niesłusznie, bo akurat straszenie wychodzi twórcom produkcji zdecydowanie najgorzej.
Zakonnica to ten rodzaj horroru, w którym bohaterowie rozdzielają się bez żadnego powodu, a potwory zawsze pojawiają się za plecami.
Film Hardy'ego nie jest skuteczny ani w kreowaniu swoich potworów, ani kształtowaniu atomsfery grozy. Twórcy bez przerwy korzystają z tych samych metod wprost z podstarzałego podręcznika horrorów. I gdyby tylko na tym mieli zakończyć, to Zakonnicy nie dałoby się polecić nawet fanom gatunku.
Na marginesie opowiadanej historii o mniszkach, demonach i opętaniach przewija się jednak postać Francuzika. Bohater przed większą część filmu służy komediowemu rozluźnieniu atmosfery. I co najważniejsze robi, to naprawdę skutecznie. W pewnym sensie Zakonnica to najzabawniejszy horror od dawna (trudno orzec czy do końca świadomie). Zwłaszcza że w dalszej części film zupełnie zmienia swój styl. Nagle przestaje być horrorem, a staje się jego... parodią.
Od tego momentu dialogi między bohaterami i walka z demonami wchodzą w świat niskobudżetowej produkcji z dużym poczuciem humoru w stylu Ash kontra martwe zło. Nie chcę psuć zabawy potencjalnym widzom Zakonnicy, dlatego powstrzymam się przed cytowaniem. Ale niektóre z nich są tak cudownie szaleńcze i głupie, że aż autentycznie zabawne. Tym mniejsze jednak zrozumienie dla twórców filmu, że z jakiegoś powodu starali się zrobić ze swojego dzieła typowy horror. To akurat wyszło im najgorzej.