Chyba każdy z nas słyszał o serialu "Lost" emitowanym w Polsce jako "Zagubieni". Popularność tego show pociągnęła za sobą olbrzymią falę marketingową. Poza kolejnymi planowanymi sezonami, zaczęły ukazywać się produkty, które teoretycznie zwiększają swoją szansę na sprzedaż dzięki powiązaniu ze znaną marką. Niedawno mogliśmy bliżej poznać historię filmowych bohaterów w grze komputerowej "Lost: Via Domus". Teraz do naszych rąk trafia książka "Zły bliźniak", na okładce której figuruje logo tajemniczej wyspy.
Pierwsze wrażenie było co najmniej negatywne. Dowiadujemy się, że tym razem wielka ściema facetów od sprzedaży polega na tym, że niniejsze dzieło to "ostatnia powieść autora zaginionego podczas tragicznego lotu 815". Mniej zorientowanym wyjaśniam, że katastrofa ta to początek osi fabularnej serialu. Zaraz potem spotykamy się oczywiście z informacją dla czytelnika, która mówi, że "(..)także autor jest postacią fikcyjną". Przyznam, trochę zdenerwowało mnie takie podejście do sprawy - najtańsze chwyty, byle tylko podczepić się pod "Losty". Na szczęście, początkowy niesmak odszedł w niepamięć wraz z zagłębianiem się w kolejne strony lektury.
Paul Artisan to prywatny detektyw, który zajmuje się sprawami banalnymi, dalece odbiegającymi od tych, które prowadził Sherlock Holmes czy James Bond. Wszystko jednak ma szanse się odmienić. Ostatnia sprawa nad którą pracował nasz bohater to nic ciekawego - zebranie dowodów, że żądanie odszkodowania przez pewną kobietę jest zwykłą próbą wyłudzenia pieniędzy. Po powrocie do biura czeka go niecodzienne spotkanie. Niezwykle bogaty właściciel jednej z nowojorskich firm proponuje ciekawe zlecenie. Chodzi o znalezienie jego brata bliźniaka, który przez większość swojego życia wydawał rodzinne pieniądze jeżdżąc po świecie i samemu nie zarabiając praktycznie nic. Wielokrotnie zdarzało mu się już znikać na całe miesiące, tym razem jednak powrócił do domu i pragnął dołączyć do biznesu, gdy nagle wszelki słuch po nim zaginął. Wysokie wynagrodzenie oraz wizja rozwikłania prawdziwej detektywistycznej zagadki sprawia, że Artisan po początkowych wahaniach przyjmuje pracę. Początkowo podąża za śladami, później jednak wszystko się komplikuje. Wychodzi na jaw, że nie każdy fakt jest taki, jaki został mu przedstawiony, a pewne sprawy w rzeczywistości układają się inaczej, niż można by się tego spodziewać. Rodzą się więc pytania - gdzie jest zaginiony brat i komu najbardziej zależy na jego zniknięciu?
Już od samego początku czytania moja opinia była pozytywna, a po każdym rozdziale przyjemność rosła. Po pierwsze, mamy tu sporo zindywidualizowanych postaci. Każda z nich ma zarysowaną osobowość. Autor nie opisuje ich dokładnie, ale nawet u bohaterów epizodycznych, którzy wypowiadają w sumie może trzy zdania, widać odpowiednie zachowania dla ról przez nich odgrywanych. Zdecydowaną korzyść dla książki przyniosła postać Manny'ego Weissmana - jak samo nazwisko wskazuje, jest to mądry człowiek. Niegdyś profesor uniwersytecki, teraz starszy kolega Paula. To jemu detektyw codziennie opowiada o wydarzeniach, które go dotyczą i to u niego szuka rady. Ten zaś prawie każdą sytuację porównuje do podobnej, która wystąpiła w jakimś znanym dziele literackim. Bohaterowie więc spacerując po parku wygłaszają filozoficzne poglądy na temat zachowania postaci ze sztuk Shakespeare'a czy Homera. Wiele jest tu również charakterów wobec których nasza opinia ulega zmianie wraz z kolejnymi rozdziałami. Dobrze, że nie ma tu wyraźnej granicy dzielącej wszystkich na dobrych lub złych, częściowo więc ocena przypada czytelnikowi i jego domysłom.
W wielu powieściach kryminalnych i detektywistycznych zdarzyło mi się zauważyć pewną dziwną naiwność. W momencie zagłębiania się w karty książki zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, jakie jest rozwiązanie problemu, podczas gdy bohaterowie zdają się błądzić niczym dzieci we mgle. Tu natomiast, jeśli tylko się czegoś domyślimy - postacie wpadają na podobny trop. Najczęściej jest to jednak ślad mylny, o czym dowiadujemy się już po chwili. Wszystko nie jest w stu procentach wyjaśnione aż do samego końca. Wreszcie trafiliśmy na kompetentnego detektywa, który jest mądrzejszy niż czytelnik. I o to chodzi!
Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o tym, co wywołało we mnie mieszane uczucia. Mowa tu o powiązaniu z serialem "Lost", o których pisałem już wcześniej. Fani chyba srodze się zawiodą. Poza fikcyjnym autorem nie ma tu prawie żadnych nawiązań. Część akcji dzieje się w Australii, a zleceniodawca głównego bohatera, który organizuje poszukiwania zaginionej osoby, nosi nazwisko Widmore. Myślę, że każdy zaznajomiony z filmowymi "Zagubionymi" skojarzy te fakty, ale nie będą to dla niego argumenty wystarczające, żeby kupił książkę. Natomiast całej reszcie szczegóły te nie są do szczęścia potrzebne. I bez znajomości ich korzeni można raczyć się powieścią.
"Zły bliźniak" to bardzo dobra książka. Opowiada ciekawą historię, wciąga i co najważniejsze - nie wątpi w inteligencję odbiorcy. Niektórych może tylko denerwować naciągane podpieranie się sukcesem serialu. Mimo wszystko, po tę lekturę warto sięgnąć. Zbliżają się wakacje i rozjazdy, więc na urozmaicenie podróży pociągiem w sam raz!