Japońskie standardy tworzenia gier znacznie różnią się od naszych, europejskich i amerykańskich, czego przykładem są jRPG. Jedni ich nienawidzą, inni zaś kochają - nie widziałem osób neutralnie nastawionych do tego gatunku. Czym zaś różnią się japońskie gry fabularne od tych "normalnych"? Co najważniejsze, fabuła zwykle jest ogranym standardem i niewiele z gier wyróżnia się z tłumu, dlatego też kochamy oryginalne Final Fantasy. Gatunek ten jest niezwykle popularny na dalekim wschodzie, czego o Xboksie 360 powiedzieć już nie można - choć Blue Dragon, pierwszy porządny jRPG na niego, miał uratować tę konsolę na wyspach.
Blue Dragon rozgrywa się w świecie, w którym co roku pojawia się gigantyczna fioletowa chmura, przynosząc nieszczęście i śmierć całemu światu. W małej wiosce, w trakcie jednego z ataków chmury, pojawia się rekin pływający pod piaskiem - jak co roku niszczy prawie całe miasteczko, podczas gdy mieszkańcy z bezpieczniej pozycji obserwują, jak ich domy sypią się w pył. Jednak tego roku troje nastolatków - Shu, Kluke i Jiro podejmuje walkę z potworem. Dzięki sile Shu i inteligencji Jiro udaje się pokonać prześladowcę, który okazuje się być... wielką maszyną. Zaskoczone trio zostaje uprowadzone przez robota na wielki statek, gdzie bohaterowie poznają Nene - wrogo nastawioną postać obdarzoną niezwykłym cieniem o gigantycznym rozmiarze. Jak to zwykle bywa, Nene pokonuje bezbronnych protagonistów, po czym zrzuca ich na dolne poziomy statku, gdzie przez przypadek trio dostaje od tajemniczego głosu podobne moce w postaci cieni. Prawda, że brzmi to absurdalnie i dziecinnie? Fabuła Blue Dragon na pozór wygląda jak bajka dla dzieci, choć w rzeczywistości opowiada o odwadze, walce przeciw potężniejszym od siebie i problemach z dorastaniem. Niestety, gra rozkręca się zdecydowanie za wolno, przez co początki są niezwykle nudne i sztampowe, głównie przez nieciekawy system walk.
Bitwy przypominają najstarsze gry jRPG - przykładem służą pierwsze Final Fantasy. Starcia prowadzone są w turach, pierwszeństwo ruchu jest liczone według szybkości postaci, te najszybsze wykonują swój ruch jako pierwsze, po czym czekają do końca kolejki i wszystko zaczyna się od nowa. Tutaj Blue Dragon wprowadza troszkę oryginalności, gdyż niektóre ataki wyprowadzane są sporo po ruchu bohatera, czasami nawet w następnej rundzie. Prosto to opisać w ten sposób - im mocniej chcemy przywalić, tym dłużej musimy poczekać. Nie brakuje też odpowiednika magii, która tutaj jest zastąpiona przez cienie, ich ataki zaś pogrupowane są na różne klasy. Zaczynając od asasyna, poprzez mnicha, aż po medyka - wybór jest dowolny, choć Shu najlepiej sprawdza się waląc mocnymi atakami, Jiro zaś niezwykle dobrze leczy.
Najwięcej oryginalności i dowolności mamy przy wyborze początku walki. Przeciwnicy nie wyskakują z piasku jak w innych jRPG - widzimy ich bez przerwy eksplorując świat (walki prowadzone są na specjalnych arenach, jak to zwykle w japońskich grach fabularnych bywa). Zaatakować możemy ich w dowolny sposób, najprościej jest po prostu wbiec na nich, co nie przyniesie żadnych korzyści. Sztuką o wiele trudniejszą jest atak od tyłu - tutaj musimy już polegać na swoich umiejętnościach skradania się, choć dzięki zaskoczeniu przeciwnika mamy kilka bonusów, jak mocniejsze ataki. Możliwością o wiele ciekawszą jest zaatakowanie paru potworów naraz - nasi nieprzyjaciele zaczną walczyć między sobą, prawie zupełnie zapominając o nas - gracz z uśmiechem będzie przyglądał się rosnącemu paskowi doświadczenia.
Skoro już o tym mowa, gra pozwala awansować na wyższy poziom na dwa sposoby - potworem i bohaterem. Im wyższy poziom tego pierwszego, tym łatwiej korzysta się z magii i umiejętności, zaś ilość doświadczenia herosów zależna jest od siły, zręczności i szybkości. Przed walkami z najsilniejszymi bestiami trzeba niestety atakować podmioty przez długi czas, co jest największą bolączką Blue Dragon. Trening zajmuje zdecydowanie za dużo - aby mieć jakiekolwiek szanse z pierwszym bossem musiałem walczyć ze słabymi potworkami przez kilka godzin za długo, zaś przez sztampowe i nieciekawe walki zmęczyłem się niezwykle szybko. Poziom trudności Niebieskiego Smoka jest koszmarnie wyważony, walki z najsłabszymi przeciwnikami są diablo proste, zaś pokonywanie tych większych potworów wymaga od nas sporo doświadczenia.
Wspomnieć muszę o pięknej grafice, znacznie umilającej czas spędzony z Blue Dragon. Cell shading jest wykorzystany bezbłędnie, zaś Xbox 360 pokazuje pazur, oprawa graficzna jest czarująca, klimat aż wycieka z gry. Design postaci wywołuje uśmiech na twarzy - miny walecznego Shu przyprawią każdego o uśmiech, Jiro przejmuje rolę inteligentnego lecz nudnego bohatera, Kluke zaś wygląda tak kobieco, jak kobieco wyglądać może postać występująca w grze wideo. Wspomnieć muszę również o pięknych kałużach - niby to tylko troszkę wody, ale odbicia i odpryski są tak przepiękne, że za każdym razem, gdy widziałem taflę wody, biegłem w jej kierunku, nawet jeśli na mojej drodze były potwory. Renderowane przerywniki równie dobrze mogłyby nie istnieć, wyglądają identycznie jak te stworzone na silniku gry. Jak wiadomo, za jakość się płaci - Blue Dragon zapełnia aż trzy płyty DVD, choć czas spędzony przy grze pomiędzy zmianą czytników jest na tyle długi, że nie przeszkadza to aż tak bardzo.
Patrząc na sławy tworzące Blue Dragon trudno uwierzyć, że gra aż tak bardzo się nie udała. Hironobu Sakaguchi - twórca fabuły - był reżyserem pierwszych pięciu Final Fantasy, zapamiętanych jako rewolucyjne gry. Niezwykła grafika stworzona została głównie przez Akirę Toriyamę, tego samego pana, który zajmował się dawniej Dragon Ballem. Dźwięk również stoi na wysokim poziomie, twórcy nie bali się wykorzystać muzyki innej niż zwykle, tak też walcząc z niektórymi bossami usłyszymy rock (co prawda japoński, ale to nadal rock). Natomiast powolne zwiedzanie świata umilać nam będą dźwięki opery.
Niestety, nie mogę z czystym sercem polecić Blue Dragona. Jeżeli turowe i nudne walki wam nie przeszkadzają, możecie oczywiście spróbować swoich sił - tak naprawdę prócz zepsutych pojedynków nie ma tu wiele wad, zaś ilość pozytywów jest gigantyczna. Twórcy stworzyli standardowego jRPG, ale niestety nic ponadto - a w tym gatunku nutka oryginalności jest konieczna. Zainteresowanym fabułą polecam zaś anime lub mangę - prezentują losy bohaterów w perfekcyjny sposób, nie przerywając zabawy niespecjalnie ciekawymi walkami.