REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki
  3. Seriale

Tak mogła wyglądać „Gra o tron”. W sieci są fragmenty nowej książki o kulisach powstania serialu

„Gra o tron” to serial, który jest wspominany przez widzów tak z nostalgią czy sentymentem, jak i olbrzymią złością. Wszystko przez ostatnie sezony, które w dużej mierze zniszczyły legendę serialu. Nie oznacza to jednak, że wcześniej produkcja przebiegała bez problemów. Potwierdza to nowa książka „Fire Cannot Kill a Dragon: Game of Thrones and the Untold Story of the Epic Series”.

15.09.2020
13:01
gra o tron książka
REKLAMA
REKLAMA

Nie ma sensu udawać, że finał „Gry o tron” okazał się udanym przedsięwzięciem. Tak zdecydowanie nie było. Potwierdzi to nie tylko większość fanów, ale też co najmniej kilku aktorów. Nie umniejsza to jednak wielkości i niezwykłości przedsięwzięcia, którego podjęli się showrunnerzy, aktorzy i sama stacja HBO. Dlatego można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że książka „Fire Cannot Kill a Dragon: Game of Thrones and the Untold Story of the Epic Series” pomimo przerażająco długiego tytułu okaże się absolutnym bestsellerem.

Autorem nowej pozycji poświęconej serialowi i dokumentującej kulisy jego powstawania na przestrzeni 15 lat jest dziennikarz magazynu Entertainment Weekly, James Hibberd. „Fire Cannot Kill a Dragon” składa się w większości z fragmentarycznie rozbitych opowieści osób pracujących na planie „Gry o tron”: aktorów, producentów, reżyserów, scenarzystów, showrunnerów i wysoko postawionych przedstawicieli HBO. Na portalu EW.com zadebiutował właśnie pierwszy wycinek książki, który dotyczy słynnego katastrofalnego odcinka pilotażowego serialu. Czego nowego dowiadujemy się z opublikowanych fragmentów?

Okazuje się, że „Gra o tron” podekscytowała pewnego konia, Viserys Targaryen wyglądał jak Draco Malfoy, a Rickon Stark o mało nie został wycięty z serialu.

Od zeszłego roku wiadomo, że najpopularniejsza seria w historii o mały włos nigdy by nie powstała. Liczba błędów popełnionych przez ekipę, problemy ze scenariuszem i niedopasowane do części aktorów role sprawiły, że HBO bardzo poważnie rozważało wyciągnięcie wtyczki. Do tego momentu „Gra o tron” kosztowała stację już 10 mln dolarów, więc według niektórych ówczesnych szefów rozsądnym wyjściem była szybka minimalizacja kosztów.

gra o tron książka class="wp-image-442783"

Richard Plepler pełniący wówczas rolę szefa zarządu po obejrzeniu odcinka pilotażowego postanowił jednak dać szansę tytułowi. Nieudany pilot musiał zostać jednak w dużej mierze nakręcony ponownie. Ale co właściwie nie zagrało wcześniej? Według osób wypowiadających się do „Fire Cannot Kill a Dragon” mnóstwo istotnych emocjonalnie scen zostało w ten czy inny sposób popsutych. Twórcom nie udało się w odpowiedni sposób przekazać wagi znalezienia wilkorów, a porównania do odkrycia żyjących dinozaurów wywoływały śmiech. Również scena wjazdu króla Roberta Baratheona nie zagrała, bo według grającego go Marka Addy'ego nikt nie klęknął.

Wielu aktorów z perspektywy czasu narzeka też na swoje kostiumy, a zwłaszcza fryzury. Cersei Lannister miała w pilocie wyglądać jak średniowieczna Dolly Parton (według Leny Headey), Joffrey w swoim uczesaniu wyglądał na łagodne paniątko, a Viserys Targaryen ponoć przypominał skrzyżowanie między dwoma bohaterami z kultury popularnej:

Miałem wtedy inną perukę. W kolorze między tytanowym a srebrnym. Włosy były krótsze i obcięte na bob. Jak teraz na to patrzę, to popełniliśmy błąd. Pamiętam, że rozmawialiśmy w stylu: „Nie jestem jak Draco Malfoy. Nie jestem jak Legolas... Jak my chcemy to zrobić?” – Harry Lloyd.

George R.R. Martin sprzeciwił się wycięciu Rickona, ale z części innych zmian jest po czasie zadowolony.

Autor „Pieśni lodu i ognia” był na etapie pilota szczególnie mocno zaangażowany w sceny kręcone w Maroku. Szefowie HBO nie byli z nich zadowoleni, bo bliskie ujęcia nie oddawały w ogóle skali krajobrazu. Tamzin Merchant oryginalnie wcielająca się Daenerys Targaryen nie miała też odpowiedniej chemii z Jasonem Momoą. Dlatego ostatecznie zdecydowano się zastąpić ją Emilią Clark.

W drugiej wersji premierowego odcinka nie pojawił się też George R.R. Martin, który wcześniej wcielił się w jednego z gości na weselu Dany i Khala Drogo (miał podobno wyglądać jak idiota). Relacja między wspomnianą dwójką z początku też była inna. Scena ich pierwszego stosunku w pilocie nie była gwałtem, lecz zbliżeniem za obopólną zgodą. Ale cała scena z jakiegoś powodu nie działała. I to nie tylko nie ze względu na biorącego udział w zdjęciach konia:

REKLAMA

Daenerys daje Khalowi Drogo w prezencie ślubnym srebrnego konia. W pewnym momencie na nim odjeżdża i wydaje się, że może zacznie uciekać. Ale wtedy zawraca i przeskakuje nad wielkim ogniskiem. Drogo jest pod wrażeniem, dzięki czemu ich relacja zaczyna się na dobrej stopie. Próbowaliśmy nakręcić tę scenę. Mieliśmy świetnego kaskadera i srebrną źrebicę. Ale ona za nic nie chciała przeskoczyć nad ogniem. W końcu zdecydowaliśmy się ugasić ognisko i dorobić je jako CGI. Ale koń nadal nie chciał przeskoczyć. Więc cała sekwencja musiała zostać wycięta.

Potem przywiązali konie do drzewa i kręciliśmy scenę miłosną przy strumieniu. Jason i Tamzin byli nadzy i „uprawiali seks”. Nagle jeden z gości od wideo zaczął się śmiać. Źrebica nie była wcale samicą, lecz źrebakiem który w widoczny sposób zaczął czuć podniecenie na widok dwójki naszych aktorów. W tle sceny cały czas widać więc konia z olbrzymim k**asem. Więc to też nie poszło zbyt dobrze – przyznał humorystycznie Martin.

Książka „Fire Cannot Kill a Dragon” trafi do sprzedaży w USA 6 października. Jest już dostępna w preorderze na Amazonie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA