Tak mogła wyglądać „Gra o tron”. W sieci są fragmenty nowej książki o kulisach powstania serialu
„Gra o tron” to serial, który jest wspominany przez widzów tak z nostalgią czy sentymentem, jak i olbrzymią złością. Wszystko przez ostatnie sezony, które w dużej mierze zniszczyły legendę serialu. Nie oznacza to jednak, że wcześniej produkcja przebiegała bez problemów. Potwierdza to nowa książka „Fire Cannot Kill a Dragon: Game of Thrones and the Untold Story of the Epic Series”.
Nie ma sensu udawać, że finał „Gry o tron” okazał się udanym przedsięwzięciem. Tak zdecydowanie nie było. Potwierdzi to nie tylko większość fanów, ale też co najmniej kilku aktorów. Nie umniejsza to jednak wielkości i niezwykłości przedsięwzięcia, którego podjęli się showrunnerzy, aktorzy i sama stacja HBO. Dlatego można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że książka „Fire Cannot Kill a Dragon: Game of Thrones and the Untold Story of the Epic Series” pomimo przerażająco długiego tytułu okaże się absolutnym bestsellerem.
Autorem nowej pozycji poświęconej serialowi i dokumentującej kulisy jego powstawania na przestrzeni 15 lat jest dziennikarz magazynu Entertainment Weekly, James Hibberd. „Fire Cannot Kill a Dragon” składa się w większości z fragmentarycznie rozbitych opowieści osób pracujących na planie „Gry o tron”: aktorów, producentów, reżyserów, scenarzystów, showrunnerów i wysoko postawionych przedstawicieli HBO. Na portalu EW.com zadebiutował właśnie pierwszy wycinek książki, który dotyczy słynnego katastrofalnego odcinka pilotażowego serialu. Czego nowego dowiadujemy się z opublikowanych fragmentów?
Okazuje się, że „Gra o tron” podekscytowała pewnego konia, Viserys Targaryen wyglądał jak Draco Malfoy, a Rickon Stark o mało nie został wycięty z serialu.
Od zeszłego roku wiadomo, że najpopularniejsza seria w historii o mały włos nigdy by nie powstała. Liczba błędów popełnionych przez ekipę, problemy ze scenariuszem i niedopasowane do części aktorów role sprawiły, że HBO bardzo poważnie rozważało wyciągnięcie wtyczki. Do tego momentu „Gra o tron” kosztowała stację już 10 mln dolarów, więc według niektórych ówczesnych szefów rozsądnym wyjściem była szybka minimalizacja kosztów.
Richard Plepler pełniący wówczas rolę szefa zarządu po obejrzeniu odcinka pilotażowego postanowił jednak dać szansę tytułowi. Nieudany pilot musiał zostać jednak w dużej mierze nakręcony ponownie. Ale co właściwie nie zagrało wcześniej? Według osób wypowiadających się do „Fire Cannot Kill a Dragon” mnóstwo istotnych emocjonalnie scen zostało w ten czy inny sposób popsutych. Twórcom nie udało się w odpowiedni sposób przekazać wagi znalezienia wilkorów, a porównania do odkrycia żyjących dinozaurów wywoływały śmiech. Również scena wjazdu króla Roberta Baratheona nie zagrała, bo według grającego go Marka Addy'ego nikt nie klęknął.
Wielu aktorów z perspektywy czasu narzeka też na swoje kostiumy, a zwłaszcza fryzury. Cersei Lannister miała w pilocie wyglądać jak średniowieczna Dolly Parton (według Leny Headey), Joffrey w swoim uczesaniu wyglądał na łagodne paniątko, a Viserys Targaryen ponoć przypominał skrzyżowanie między dwoma bohaterami z kultury popularnej:
George R.R. Martin sprzeciwił się wycięciu Rickona, ale z części innych zmian jest po czasie zadowolony.
Autor „Pieśni lodu i ognia” był na etapie pilota szczególnie mocno zaangażowany w sceny kręcone w Maroku. Szefowie HBO nie byli z nich zadowoleni, bo bliskie ujęcia nie oddawały w ogóle skali krajobrazu. Tamzin Merchant oryginalnie wcielająca się Daenerys Targaryen nie miała też odpowiedniej chemii z Jasonem Momoą. Dlatego ostatecznie zdecydowano się zastąpić ją Emilią Clark.
W drugiej wersji premierowego odcinka nie pojawił się też George R.R. Martin, który wcześniej wcielił się w jednego z gości na weselu Dany i Khala Drogo (miał podobno wyglądać jak idiota). Relacja między wspomnianą dwójką z początku też była inna. Scena ich pierwszego stosunku w pilocie nie była gwałtem, lecz zbliżeniem za obopólną zgodą. Ale cała scena z jakiegoś powodu nie działała. I to nie tylko nie ze względu na biorącego udział w zdjęciach konia: