REKLAMA

Nieprawdopodobne, czyli możliwe! "Analfabetka, która potrafiła liczyć", Jonas Jonasson - recenzja sPlay

Ten, kto czytał "Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął" wie czego może spodziewać po prozie Jonasa Jonassona, szwedzkiego pisarza urodzonego w 1961 roku. Humor, ironia, awanturniczy styl, pod który podciągnąć można niesamowite przygody i nieoczekiwane wydarzenia - to wszystko znajdziemy w jego twórczości. Nie inaczej jest w przypadku jego najnowszej książki, "Analfabetka, która potrafiła liczyć". Ta ponownie samym tytułem rozkłada na łopatki.

Analfabetka, która potrafiła liczyć - recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

Rzecz dzieje się w Republice Południowej Afryki, sercu apartheidu.

Wśród czarnych, którzy wykorzystywani są do najgorszych robót i uznawani za podgatunek człowieka wychowuje się mała Nombeko, która na nazwisko - jak sama przyznaje - ma chyba Mayeki.

analfabetka, która potrafiła liczyć

Dziewczynka choć wątła i niepozorna ma już czternaście lat i wiele w życiu przeszła. Jej ojciec okazał się bardzo szybki i tuż po zapłodnieniu zostawił jej matkę, a ta ostatnia na pewno nie dorosła do bycia rodzicielką i całe życie była właściwie odurzona.

Nombeko, zmyślna nastolatka i analfabetka, pracuje odkąd była kilkulatką.

Początkowo pomagała swojej matce, która ze względu na ciągły stan nieważkości i niechęć do zmiany do tego stanu nie dawała rady wykonywać prostych obliczeń. Nombeko dzięki prostym działaniom zaczęła operować coraz wyższymi liczbami. Teraz nie ma problemu, by pomnożyć ze sobą liczby dające na przykład czterocyfrowe wyniki. Umiejętność liczenia pozwoliła dziewczynie awansować i sprawić, że wśród swoich niewykształconych towarzyszy uchodziła na nad wyraz bystrą. A prawda jest taka, że choć czytać nie umiała, bardzo chciała tę umiejętność posiąść i w istocie - była cholernie bystra.

Dzięki niestosownemu zachowaniu jednego z kierowników latryn, a także bezradności oraz niechęci do czarnych i śmierdzących kup Pieta du Toita, Nombeko awansuje na stanowisko kierowniczki oczyszczalni latryn sektora B w Soweto. To wydarzenie i chęć życia inaczej niż jej matka stanie się początkiem przygody czternastolatki, która umiała liczyć jak nikt inny.

Nombeko czekają niesamowite wydarzenia, które czytelnik będzie poznawał z coraz większym niedowierzaniem i rozbawieniem.

Dwa wątki, afrykański i europejski splotą się ze sobą w sposób niewiarygodny, prezentując nam po drodze szereg szalonych, charakterystycznych postaci. Produkowanie bomb atomowych? Podrabianie starożytnych dzieł sztuki? Chińscy emigranci, kolacja z królem i międzynarodowa polityka? Dla Jonassona wszystko jest możliwe!

Opowieść szwedzkiego pisarza to świetna dawka humoru, który nie ogłupia, a pozwala zatopić się w tych fascynujących i mało prawdopodobnych wydarzeniach.

REKLAMA

Ten, kto zna "Stulatka..." zauważy dużo punktów stycznych w obu książkach... i dobrze, bo obie czyta się rewelacyjnie i każda jest wspaniałą odskocznią od codziennej, bywa że szarej rzeczywistości. W "Analfabetce..." nic nie jest szare, bo nawet, jeśli dobrze się nie dzieje, jest przynajmniej śmiesznie. Jonasson zaskakuje w pełni pozytywnie, pisze inteligentnie, błyskotliwie. Jego riposty i komentarze są celne, trafne, ostre i dowcipne. Tu może zdarzyć się wszystko. U was też, jeśli sięgniecie po "Analfabetkę...".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA