Nowa ekranizacja komiksów DC trafiła już do streamingu. „Batman: Mroczny mściciel” to list miłosny do tego starszego pokolenia fanów, który spodoba się wszystkim.
OCENA
Batman to postać, która debiutowała w komiksie „Detective Comics” #27 z marca 1939 r. Od tego czasu dostaliśmy ogromną liczbę ekranizacji jego przygód, zarówno aktorskich, jak i animowanych. Jedną z najlepszych z tych drugich jest kultowe już „Batman: The Animated Series”, które oglądałem jako dzieciak na zmianę z moimi ukochanymi „X-Menami” i „Spider-Manem” z Fox Kids.
Nowy serial zatytułowany „Batman: Caped Crusader” składa hołd poprzednikowi, czyli nie jest tą samą próbą grania na nostalgicznej nucie, jak w przypadku „X-Men 97” od Marvela (gdzie swoją drogą udało się trafić w punkt). Zamiast tego dostaliśmy nową inkarnację Mrocznego Rycerza broniącego Gotham i to w latach 40. ubiegłego wieku. To taki powrót do korzeni, ale jednak nie do końca klasyczny.
„Batman: Mroczny mściciel” - recenzja
Serial ma w sobie nutę nowoczesności.
Styl artystyczny nowej animacji zbierającej świetne noty, za którą odpowiada Bruce Timm pracujący wcześniej przy „Batmanie” z lat 90., przywodzi na myśl kreskówki sprzed lat. Serial osadzono fabularnie niemal stulecie temu, ale plejada postaci jest różnorodna. Chociaż wyciągnięto je prosto z kart komiksów, to pewne szczegóły ich charakterystyki mogą zaskoczyć nawet fanów.
Dla przykładu wierny lokaj Alfred, który ostatnio często był takim dziarskim facetem, tutaj znów jest starszym panem i to z brzuszkiem, a na starcie pojawia się Pingwin, ale będący kobietą. Jim Gordon ma zaś rudowłosą córkę Barbarę, ale ta jest czarnoskórą adwokat, która do tego przyjaźni się z terapeutką Harley Quinn; ta z kolei, odspawana od Jokera, romansuje z detektyw Montoyą itd. itp.
Całość utrzymano w klimacie noir i tak jak przystało na czas akcji, jest mrocznie i ponuro, co druga osoba nosi płaszcz, a złoczyńcy Tommy Guny. Kreska momentami jest wręcz ascetyczna, ale nigdy nie prostacka. Jeśli się przyjrzeć bliżej poszczególnym kadrom, to całkiem sporo dzieje się na drugim i na trzecim planie. Widać, że animatorzy włożyli w „Batman: Caped Crusader” masę serducha.
A jacy są nowi Batman i Bruce Wayne?
Oni obaj są akurat do bólu klasyczni! Bruce Wayne jest tak naprawdę maską dla Batmana: nonszalanckim playboyem, który dla zachowania pozorów umawia się na randki z każdą kobietą z górnych stref Gotham, z jaką tylko da radę. Cały czas nie przepracował jednak traumy z dzieciństwa, dzięki czemu mamy w serialu retrospekcje. Nocą wychodzi zaś na miasto w poszukiwaniu zbirów.
Jako tytułowy Mroczny mściciel nie dba jednak o wizerunek - chce, by się go bali i czuli przed nim respekt zarówno przestępcy, jak i policjanci uznający go za, a jakże, wroga. Batman, którego poznajemy w tym serialu, działa bez pomocy Robina ani żadnego innego młodego pomocnika. Pomaga mu Alfred i mają już parę sukcesów na koncie, ale jest dopiero na początku kariery Batmana.
Boharer jeździ Batmobilem i ma różne Bat-gadżety, takie jak linę z hakiem i Batarangi, których używa w trakcie walki, ale to w zasadzie tyle. Rozwiązując sprawę kryminalną, zamiast surfować po internecie, czyta wraz z Alfredem wycinki z gazet i podkłada ludziom pluskwy. Głos tytułowemu bohaterowi podłożył z kolei Hamish Linklater, który wcześniej wystąpił w „Midnight Mass” od Netfliksa.
Konflikt bohatera z policją to motyw przewodni pierwszego sezonu „Batman: Caped Crusader”.
Poszczególne odcinki poświęcone są wybranym łotrom z komiksów o Batmanie, aczkolwiek nie są wyjęte z nich 1 do 1. Przez cały sezon przewija się jednak szerszy motyw związany z tym, dlaczego policja tak bardzo chce przyskrzynić Batmana. Związane jest to z nadchodzącymi wyborami na burmistrza, w którym tego dotychczasowego z siodła chce wysadzić młody prawnik, Harvey Dent.
Czytaj inne nasze teksty poświęcone ekranizacjom komiksów DC:
Z policjantami z GCPD oraz współpracującymi z nimi adowkatami i prokuratorami spędzamy zresztą całkiem sporo czasu, na czele z komisarzem Gordonem i jego córką. Jim współpracuje z detektyw Montoyą, a ich solą w oku są Bullock i jego jeszcze bardziej pokręcony kolega. Do tego jeszcze przed półmetkiem pierwszej serii zdążyli się przewinąć Kobieta-kot, Firebug i Clayface.
Seans zdecydowanie polecam, tylko nie leć teraz na Max, bo w tym streamingu nowego „Batmana” nie znajdziesz. Chociaż ta platforma należy do koncernu Warner Bros. Discovery, który odpowiada za ekranizacje komiksów DC, to nowa produkcja o obrońcy Gotham tam nie trafiła. Korporacja dogadała się bowiem z konkurencją, przez co animację można oglądać w serwisie wideo na żądanie od Amazonu.
Pełny sezon „Batman: Mroczny Mściciel”, na który składa się 10 epizodów, dostępny jest tutaj.