REKLAMA

Batman wyruszył w świat i zawitał do Polski. Tylko czemu nasza historia jest najgorsza z całego komiksu?

Batman to najpopularniejszy komiksowy bohater i dla wielu fanów z całego świata prawdziwa popkulturowa ikona. Dlatego decyzja DC, by na Dzień Batmana wypuścić antologię od twórców z całego globu, była świetna. Tylko czy „Batman: Świat” się udał? Mam mieszane odczucia.

batman świat komiks recenzja dc comics dzień batmana
REKLAMA

Batman dawno przekroczył już granice superbohaterskiego gatunku i stał się ikoną popkultury. Jeżeli ktokolwiek potrzebuje dowodu na potwierdzenie tej tezy, to grzecznie przypominam o niedawnej dyskusji na temat seksu oralnego między Mrocznym Rycerzem i Kobietą-Kot. Jestem przekonany, że podobny temat nigdy nie pojawiłby się, nawet gdyby chodziło o Iron Mana, Spider-Mana czy Wonder Woman. Batman po prostu ma w sobie to coś, co pozwala na stałe zadomowić się w wyobraźni ludzi z całego świata. Dlatego zresztą pomysł na antologię pokazującą Bruce'a Wayne'a podróżującego do różnych zakątków globu na papierze wydawał się świetny.

DC mogło w ten sposób nagrodzić wiernych fanów i twórców z różnych zakątków świata, a jednocześnie pokazać Batmana jako kogoś większego niż tylko Stany Zjednoczone. Problem z projektami takimi jak „Batman: Świat” jest jednak oczywisty. Bardzo rzadko mamy do czynienia z antologiami, które mimo dzielących je różnic w podejściu, stylu i fabule utrzymują stały poziom. Premierowy sezon „Miłość, śmierć i roboty” był takim przypadkiem, ale już przy okazji kontynuacji nie udało się powtórzyć tego wyczynu.

REKLAMA

Poziom w „Batman: Świat” stanowi prawdziwą sinusoidę. Niestety, polska historia pt. „Obrońca miasta” znajduje się na dole zestawienia.

Wydany u nas przez Egmont Polska komiks składa się łącznie z czternastu osobnych historii tworzonych przez rysowników i scenarzystów z różnych krajów. Są to kolejno: Stany Zjednoczone, Francja, Hiszpania, Włochy, Niemcy, Czechy, Rosja, Turcja, Polska, Meksyk, Brazylia, Korea Południowa, Chiny i Japonia. Większość z tych minikomiksów liczy dziesięć stron, ale w kilku przypadkach twórcy dostali od DC nieco więcej miejsca na skończenie swoich opowieści. Myślę, że dla wielu z nich było to ciekawe wyzwanie, by w tak ograniczonej przestrzeni zmieścić wizualnie i fabularnie satysfakcjonującą historię. Niektórym udało się to wyjątkowo dobrze, inni przesadzili z ambicjami, a niektórzy po prostu nie przedstawili żadnego pomysłu.

Do tej ostatniej grupy niestety należy „Obrońca miasta” Tomasza Kołodziejczaka i Piotra Kowalskiego. To jedna ze zdecydowanie najsłabszych części antologii, bo nie ma zupełnie nic ciekawego do powiedzenia ani o Brusie Waynie, ani o Batmanie. Fabuła prezentuje się następująco (wrzucam spoiler, bo tu naprawdę niewiele się dzieje): Batman odkrywa, że w Warszawie przestępczość utrzymuje się na wyjątkowo niskim poziomie dzięki technologii opracowanej przez firmę Warsaw Tech. Postanawia w nią zainwestować i przenieść do Gotham. Prezeska Warsaw Tech jest jednak niechętna Wayne'owi. Zmienia zdanie, dopiero gdy Batman ratuje ją z rąk pary oprychów. Również od strony wizualnej nie ma tu przesadnie czego chwalić. Kolorysta Brad Simpson spisał się naprawdę dobrze, ale Piotra Kowalskiego okropnie ograniczają schematyczne do bólu wykorzystanie kadrowania i ślamazarna fabuła.

Obu polskich artystów stać na znacznie lepsze dzieła, dlatego tak bardzo boli, że przy „Batman: Świat” wyróżniają się negatywnie nawet na tle innych słabszych historii. Komiks z Czech jest równie nudny i z zupełnie niezrozumiałych powodów toczy się w okresie zimnej wojny, fabuła chińskiego „Batman i Panda Girl” jest kompletną bzdurą, niemieckie „Lepsze jutro” tak mocno skupia się zaś na postaci Jokera, że całkowicie zaniedbuje Mrocznego Rycerza (przez to wychodzi on w sumie na skończonego idiotę). Swoje problemy mają też twórcy z Turcji i Meksyku, których nadmiar ambicji prowadzi do nieco chaotycznych historii. Właściwie każde z wymienionych dzieł ma jednak swoje plusy, które trochę poprawiają ocenę. W „Obrońcy miasta” ich niestety nie dostrzegam.

Na szczęście „Batman: Świat” zawiera też kilka fenomenalnych komiksów. Szczególne wrażenie robią te z Francji, Hiszpanii i Rosji.

Francuski „Paryż” to opowiedziana z humorem i rozgrywająca się w ciekawym miejscu historyjka, która w zaskakujący sposób wykorzystuje relacje między Batmanem, Kobietą-Kot i Wonder Woman. Stworzona przez Paco Rocę „Przerwa wakacyjna” koncentruje się niemal w całości na publicznej personie Bruce'a Wayne'a, a mimo to czytając ją czuje się wielkie emocje. Rosyjski „Mój Bat-Man” to najbardziej meta ze wszystkich komiksów w albumie, ale dzięki temu z pewnością przemówi do każdego fana Mrocznego Rycerza dorastającego na ścianie wschodniej. Swoje plusy (przede wszystkim związane ze stroną graficzną) mają też znajdujące się na końcu azjatyckie dodatki do antologii. Jeżeli nie znaliście do tej pory różnic między manhwą, manhuą i mangą, to dzięki „Batman: Świat” szybko je zrozumiecie.

REKLAMA

Trudno mi krytykować nową powieść graficzną od DC Comics, bo sam pomysł na nią wydaje mi się niezwykle fascynujący i godny epoki globalizacji. Część opowiedzianych tu historii na pewno zostanie zresztą ze mną na dłużej i będę do nich co jakiś czas wracać. Przed kupnem „Batman: Świat” warto jednak wiedzieć, na co się człowiek pisze. To bardzo nierówna antologia, która raczej nie stanie się niepodważalnym klasykiem w mitologii Mrocznego Rycerza. Nawet jeśli czytanie jej, koniec końców sprawiło mi sporo przyjemności.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA