Te kultowe filmy nie dostałyby Oscara, bo nie spełniają nowych wymogów dotyczących mniejszości?
Amerykańska Akademia Oscarowa wywołała dziś rano największą burzę wokół Oscarów od lat. Ogłoszenie nowych zasad dotyczących filmów ubiegających się o najbardziej prestiżową statuetkę rozpoczęło dyskusję obejmującą cały glob. Ale na czym dokładnie polegają nowe reguły i które filmy sprzed lat by ich nie spełniły?
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że nowe standardy mające zwiększać reprezentatywność mniejszości w najważniejszych hollywoodzkich produkcjach i ustalone przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej to temat dnia dla wszystkich branżowych mediów. W Stanach Zjednoczonych od kilku lat toczy się bowiem spór między przeciwnikami dawnego Hollywood symbolizowanego przez hashtag #OscarsSoWhite i konserwatywnymi odbiorcami walczącymi z koncepcją SJW (social justice warrior, wojownik sprawiedliwości społecznej). Akademia Oscarowa kilka lat temu wykonała wyraźny zwrot w stronę pierwszej z grup, a opublikowane właśnie zmienione zasady dotyczące nagrody za najlepszy film stanowią sygnał przejścia do ofensywy.
Przeciwnicy nowych regulacji zdążyli już wyrazić swoje głębokie oburzenie wobec całej inicjatywy, pojawiły się też głosy wzywające do obrony artystycznej wolności. Wydaje się jednak, że nie wszystkie osoby wypowiadające się w mediach społecznościowych zadały sobie trud dokładnego sprawdzenia przygotowanych przez Akademią Filmową warunków. A przecież warto zawczasu sprawdzić, co dokładnie się zmieni i jak wiele. Bo może mocne reakcje okażą się nieadekwatne do rzeczywistości? Sprawdźmy.
Jak Oscary zmienią się w latach 2022-24? Analiza:
Najbliższa edycja Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej nie będzie jeszcze podlegać zmienionym regułom, co wydaje się jak najbardziej logiczne. Nie zmienia się przecież zasad gry w trakcie meczu. Podczas 94. i 95. ceremonii o statuetkę dla najlepszego filmu będą mogły z kolei powalczyć tylko te filmy, które wcześniej wypełnią poufny formularz inkluzywnych standardów Akademii. Dopiero w 2024 roku dojdzie do pierwszej prawdziwej rywalizacji, w której liczyć będzie się nie tylko jakość dzieła (i jego marketingowy potencjał, nie oszukujmy się), ale też dbałość o zachowanie równości na planie. Jak podaje portal Variety, miano najlepszego filmu otrzyma tylko ta produkcja, która wcześniej spełni dwie z czterech reguł:
- Standard A: Różnorodna reprezentacja ludzi, wątków i narracji na ekranie
- Standard B: Różnorodność wśród twórców kreatywnych i zespołu
- Standard C: Dostępność i otwartość na młodych twórców pochodzących z mniejszości
- Standard D: Różnorodność w departamentach marketingu, PR-u i dystrybucji
Co istotne, będą one dotyczyć tylko tej jednej kategorii. Innym zasadom będą też podlegać filmy animowane, dokumentalne i zagraniczne. Na pierwszy rzut oka cała sprawa wygląda więc bardzo korporacyjnie i zdaje się dotyczyć głównie kwestii biurokratycznych. Warto jednak zajrzeć do szczegółów, zwłaszcza tych dotyczących Standardu A, bo to on wywołuje największe poruszenie. U niektórych widzów z Polski budzi bowiem skojarzenia z cenzurą prewencyjną. Czy słusznie?
Czy filmy o grupie białych mężczyzn nie będą już mogły walczyć o Oscara? Tego typu produkcjom zostawiono kilka możliwych furtek.
Standard A został podzielony na trzy podpunkty, z których każdy film będzie miał w obowiązku spełnić jeden. Dotyczą one aktorów w pierwszoplanowych rolach, reszty obsady oraz wątku głównego walczącej o nominację produkcji. W wśród głównych postaci będzie musiał znaleźć się jeden przedstawiciel rasowej mniejszości. Inna ewentualność zakłada, że 30 proc. pozostałych członków obsady będzie należeć do co najmniej dwóch z wymienionych grup (chodzi o kobiety, grupy rasowe i etniczne, osoby LGBTQ+ oraz ludzi upośledzonych kognitywnie lub fizycznie) lub główny wątek filmu będzie poświęcony którejś z nich.
Wydaje się, że ostatni podpunkt okaże się szybko martwy. Bo choć w teorii można sobie wyobrazić film o kobietach czy społeczności LGBTQ+, w którym nie pojawiają się żadni przedstawiciele mniejszości, to taka sytuacja będzie zapewne bardzo rzadka. Co ciekawe, sporo kontrowersji budzi lista grup uznanych przez Akademię za mniejszości. I to zarówno po prawej, jak i lewej stronie sceny politycznej. Wiele osób zwraca uwagę, że w walce o równość dochodzi do jawnej dyskryminacji białych heteroseksualnych mężczyzn bez niepełnosprawności. Ale pojawiają się także głosy, iż amerykańskie kino nadal będzie stanowić zamknięty teren dla osób z innymi niepełnosprawnościami niż te wymienione.
W przypadku Standardów B i D szczególną uwagę zwraca się z kolei na większe otwarcie na grupy rasowe i etniczne. Wśród twórców kreatywnych na wysokich stanowiskach (na liście znaleźli się m.in. dyrektorzy castingu, kompozytorzy, projektanci kostiumów, edytorzy, reżyserzy, styliści make-upu i fryzur, producenci, dźwiękowcy i scenarzyści) oraz speców odpowiedzialnych za dystrybucję i marketing będą musiały obowiązkowo znaleźć się osoby rasy innej niż biała. Standard C pokazuje z kolei chęć zapewnienia większego wsparcia dla młodych i niedoświadczonych pracowników branży filmowej, ale ponownie wyklucza się z tego grona potrzebujących pomocy białych mężczyzn o heteroseksualnej orientacji.
Potencjalnie zapowiada się więc olbrzymia metamorfoza rynku filmowego. Ale czy faktycznie tak wiele produkcji sprzed lat miałoby problem ze spełnieniem kryteriów?
W poniższej analizie skupię się przede wszystkim na Standardach A i B, ponieważ w stosunku do pozostałych dwóch w większości przypadków brakuje danych. Uznajmy jednak w celach dydaktycznych, że wszystkie omawiane tytuły nie będą ich spełniać. Warunkiem zdobycia Oscara za najlepszy film stanie się więc dla nich obowiązkowo wypełnienie punktów A i B.
Zwycięzca 92. edycji Nagród Akademii, czyli „Parasite” jako film zagraniczny w ogóle nie musiałby spełniać powyższych zasad. A co z pozostałymi produkcjami? Tu leży tak naprawdę sedno problemu, bo wszystko zależy od interpretacji. „Joker” spełniłby punkt A dzięki ważnej drugoplanowej roli Zazie Beetz, ale czy można go uznać za opowieść o bohaterze cierpiącym na zaburzenia kognitywne? Wydaje się, że tak, ale kryteria w tej sprawie nie są wystarczająco jasne. Z kolei ciężko powiedzieć, czy spełniłby Standard B. Ważne role pełniło tam wiele kobiet, ale prawie wszyscy tworzący „Jokera” byli biali.
A jeszcze większe problemy miałyby takie tytuły jak „1917” (pytanie jak będą oceniane tytuły brytyjskie), „Historia małżeńska”, „Le Mans '66”, „Małe kobietki”, „Pewnego razu w Hollywood” czy „Irlandczyk”, gdzie niemal wszyscy aktorzy grający w głównych rolach są rasy białej. Spośród ubiegłorocznych nominowanych tylko „JoJo Rabbit” bez problemu przemknąłby przez wymagania Akademii.
Zerknijmy na zwycięzców z ostatniej dekady. Którzy musieliby dokonać zmian w swojej obsadzie lub ekipie?
- Parasite – nie dotyczy
- Green Book – spełnia oba standardy
- Kształt wody – spełnia Standard B, prawdopodobnie spełnia Standard A
- Moonlight – spełnia oba standardy
- Spotlight – spełnia Standard B, nie spełnia Standardu A
- Birdman – spełnia Standard B, nie spełnia Standardu A
- Zniewolony – spełnia oba standardy
- Operacja Argo – spełnia Standard B, nie spełnia Standardu A
- Artysta – nie dotyczy (?), nie spełnia Standardu A
- Jak zostać królem – nie dotyczy (?), spełnia oba
Widać więc wyraźnie, że niektóre tytuły musiałby potencjalnie zmieniać coś w opowiadanej historii lub zebranej obsadzie. Oczywiście pod warunkiem, że nie zatrudniłby po prostu bardziej różnorodnej reprezentacji osób na planie lub innych departamentach. Wydaje się, że dokładnie tak się stanie i sprawa szybko rozejdzie się po kościach. O ile oczywiście Akademia nie zaostrzy w przyszłości zasad lub całkiem się z nich nie wycofa.
Przydałoby się też uszczegółowienie zasad dotyczących anglojęzycznych produkcji zagranicznych. Czy wobec nich będą stosowane lżejsze reguły, a może nie będzie ich wcale? Łatwo sobie bowiem wyobrazić sytuację, gdy poszczególni twórcy specjalnie będą chcieli dostać się do kategorii tytułów, które nie podlegają ograniczeniom. Pole do nadużyć jest naprawdę duże, bo wiele zostaje tu na pierwszy rzut oka zostawione interpretacji i niedopowiedzeniom. Bo przecież jeśli można formalnie wspierać produkcje o takiej a nie innej tematyce, to kto zabroni wspierać ich także nieformalnie i w sposób niedozwolony. Dlatego wciąż jesteśmy na swego rodzaju rozdrożu, gdzie tak naprawdę może się nie zmienić nic lub dojść do bardzo poważnej metamorfozy rynku.