Tylko do końca dnia można dołączyć do Daniela Garnera i pomóc biedakowi odkupić grzechy, których dopuścił się na ziemskim padole. Wiele szczęścia z tego nie będzie, bo gość i tak jest martwy jak przeboje New Kids on the Block, ale każdy pretekst jest dobry, żeby wrócić do Painkillera.
Aż strach pomyśleć, że pierwszy raz tańcowaliśmy z generałami Lucyfera niemal dziesięć lat temu. Tak dawno?! Chłopaki z People Can Fly pod wodzą Adriana Chmielarza zmontowali wówczas ostrą rąbaninę bez niuansów fabularnych, pozbawioną wyzwań z rodziny składanek, rpg, czy innych przygodówek. To była i jest gra, w której trzeba pracowicie układać do wiecznego snu kolejne szeregi potworków i maszkar. O pardon, niekiedy układać się ich nie da, bo po ciężkim ostrzale zostają tylko flaki fantazyjnie rozrzucone po kątach lub kilka ochłapów zawieszonych na żyrandolach.
Swoją drogą to właśnie system fizyki był mocną stroną Painkillera i nawet dziś takie efekty jak bliskie trafienie z shotguna przyjemnie pobudza zakończenia nerwów wzrokowych. Czy ten Armagedon miał jakieś słabe punkty? Było ich zaskakująco niewiele. Może tylko wnerwiające, długie wczytywanie poziomów i zgrzyty animacji, czasami powodowały irytację, ale kolejny head shot szybko rozładowywał napiętą atmosferę.
I jeszcze jedno. Muza. Ostre riffy chłopaków ze Zjednoczonych Sił Natury „Mech” (tak początkowo nazywała się kapela przygrywająca do gry), jeszcze dziś sympatycznie drapią po mózgownicy. Aktualnie "Mech" nagrywa też lżejsze kawałki, np. balladę "Nie widzieć nic", ale wciąż najlepiej brzmią bezkompromisowe, metalowe brzmienia.
W całym pakiecie najświeższy jest Painkiller Hell & Domnation, który pojawił się na bożym świecie pod koniec października ubiegłego roku wysiłkiem gości z The Farm 51 (mają na swoim koncie jeszcze Necrovision). Miał to być mocny remake pierwszej, legendarnej gry z serii, ale niestety panowie z The Farm 51 wyłożyli się na twarz i polegli. Siadły i płakały wszystkie mocne punkty pierwowzoru: sztuczna inteligencja, animacje postaci, różnorodność poziomów. Ostał się bodajże tylko niemały i satysfakcjonujący arsenał pukawek.
Mówiąc krótko, aby poczuć dawnego ducha Painkillera, najlepiej skierować swoją uwagę na pierwsze gry z serii, te najtańsze, a dopiero na końcu myśleć o ostatnich wypustach. Wszystkie opcje i ceny poniżej. Pan z Wami.
Painkiller Overdose oraz Painkiller Redemption po 1,24 € (ok 5 zł)
Painkiller: Black Edition, Recurring Evil oraz Resurrection po 2,49 € (ok 10 zł)
Painkiller Hell & Damnation - 4,99 € (ok. 20 zł)
Painkiller Complete Pack - 12,49 € (ok. 51 zł)