REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Ten teatr upadnie, jeśli obywatele nie będą go wspierać. „Artyści” to wybitny i aktualny serial – dostępny na Netfliksie

Choć pierwszy i jedyny sezon serialu ujrzał światło dzienne w 2016 roku, to dzisiaj „Artyści” ciągle zachwycają, zarówno formą, jak i aktualnością. To też doskonała okazja, aby po długiej przerwie wrócić do teatru, nawet jeśli tylko za pośrednictwem ekranu telewizora.

15.06.2021
10:09
artysci netflix czy warto
REKLAMA

Marcin Konieczny został dyrektorem Teatru Popularnego. Od samego początku trudno jest mu odnaleźć się w nowej sytuacji, bo zarówno aktorzy, jak i inni pracownicy placówki darzą go niechęcią. Cóż, przynajmniej większość z nich. A to dopiero początek kłopotów. Szybko bowiem okazuje się, że teatr jest w bardzo poważnych kłopotach finansowych, a dyrektor będzie musiał lawirować między opłacalnością przedsięwzięć a swoimi ambicjami i aspiracjami. Na dodatek na głowę zwali mu się para audytorów, która będzie chciała sprawdzić, czy działa teatru w ogóle są legalne.

Choć Konieczny to główny bohater serialu, to w czasie seansu mniej lub bardziej poznajemy bardzo wiele innych postaci. „Artyści” bowiem chcą pokazać, że teatr to żywy organizm, tak silny jak jego poszczególne elementy, a zarazem maszyna, w której co prawda cały czas coś niedomaga, coś się psuje, ale gdy przychodzi czas premiery, każdy z trybików okazuje się niezbędny, a co więcej, każdy z nich wpada na swoje miejsce.

REKLAMA

 „Artyści” to serial napisany z miłości do teatru

Choć od początku do końca produkcja w odcinkach spełnia założenia tego telewizyjnego gatunku, to są tam też elementy pochodzące wprost ze sceny teatralnej jak choćby mocno przerysowane postacie, tendencja do groteski czy elementy fantastyczne. Te ostatnie zwłaszcza wyglądają tak jakby pochodziły z zupełnie innego porządku. No bo czy duchy dawnych dyrektorów teatralnych, dosłownie zawieszonych między życiem a śmiercią, a do tego zagubionych, zdarzają się często?

Cała fabuła każe zresztą zadać jedno kluczowe pytanie: czy jesteśmy w stanie w imię polityki, cięć kosztów i innych bardzo przyziemnych spraw, całkowicie zrezygnować ze sztuki? I choć odpowiedź na to pytanie, dla widzów i twórców będzie oczywista, to dojście do niej – niekoniecznie.

Serial zabierze widza w podróż po teatrze współczesnym, ale mimo widocznej tu na pierwszy rzut oka miłości, pada też wiele cierpkich słów, a jeszcze więcej celnych i złośliwych dowcipów. Jednym z moich ulubionych jest ten, gdy do teatru przybywa Krzysztof Schiller, oczko w głowie nowego dyrektora. Schiller jest uznanym i bardzo młodym reżyserem teatralnym i nowo mianowany dowódca wiąże z nim wielkie nadzieje, również komercyjne. Część aktorów wydaje się równie podekscytowana. I być może jest on wybitny, ale sposób jego pracy sprawia, że już po kilku próbach znaczna część ekipy ma dość. Schiller bowiem ufa swojej intuicji, tak naprawdę nie wie, co chce powiedzieć, jak ma wyglądać jego spektakl i liczy, że wszystko wpadnie na swoje miejsce.

Tak naprawdę nie wie i nie robi w czasie prób absolutnie nic.

REKLAMA

Uważny widz dostrzeże w serialu całą masę nawiązań do teatralnego świata. Sam fakt, że twórcami są dramaturg Paweł Demirski (można zobaczyć go w jednej z ról tła) i reżyserka Monika Strzępka sprawia, że na ekranie będziemy mogli zobaczyć aktorów, którzy współpracują z nimi również na deskach teatru. W rodzeństwo audytorów (tak, tak) wcielają się Anna Kłos-Kleszczewska i Michał Opaliński, z kolei przyjaciela z dawnych lat dyrektora gra znany z Teatru Starego w Krakowie Michał Majnicz. Takich nawiązań i żartów jest zresztą znacznie więcej, bo pojawia się tu również reżyserka Agnieszka Glińska i reżyser Mikołaj Grabowski.

Ta produkcja to doskonała ucieczka przed telewizyjnym chaosem, kolejnymi produkcjami spod znaku morderstwa i pistoletu. To też niezły pomysł, aby przekonać osoby, które uważają, że kultura nie jest im do niczego potrzebna, że tracą szansę poznawania zupełnie nowych światów.  

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA