REKLAMA

Bądź damą, bądź kobietą, bądź sobą. Tylko co to właściwie znaczy? Mocny przekaz w wideo „Be a Lady They Said” z Cynthią Nixon

„Bądź damą, mówili” – grzmi Cynthia Nixon w manifeście „Girls. Girls. Girls. Magazine”. Bądź damą – wypowiadam te słowa na głos. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Być może nigdy wcześniej także ich nie słyszałam. Ale dziesiątki innych haseł z wideo „Be a Lady They Said” – tak.

be a lady they said Cynthia nixon
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy byłam dzieckiem, słyszałam, że jestem gruba. Dużo później, kiedy byłam dorosła, również zdarzało mi się słyszeć tego typu uwagi komentujące mój wygląd. Kiedy schudłam, nic się nie zmieniło. Wtedy, ponoć, już trochę przesadziłam. Kiedy nie chciałam zjeść bułki, mówili, żebym zjadła. Kiedy jadłam słodycze, byli tacy, którzy sugerowali, że jem ich za dużo. A przecież już mi wystarczy.

Kiedy się nie uśmiechałam, mówili, że mam się uśmiechnąć, bo dziewczynki powinny być wesołe. Kiedy się mocniej pomalowałam, słyszałam, że lepiej wyglądam bez makijażu. Kiedy wyszłam bez makijażu, pytali, czy jestem chora. Kiedy nie wiem, czy chcę być matką, niektórzy wiedzą lepiej, czy chcę. Przecież powinnam. Kiedy przyznaję, że nie mam siły czegoś wnieść na 5. piętro, słyszę, że na tym 5. piętrze kończy się mój feminizm. Kiedy staję po stronie kobiet i dyskutuję, słyszę, że jestem histeryczką. To pewnie przez hormony.

W końcu jestem kobietą.

Jestem kobietą i dziś wciąż nie wiem, co to znaczy. Wiem, co może to oznaczać dla mnie. Ale dla innych kobiet, dla innych mężczyzn, dla mediów, dla społeczeństwa – nie wiem. Dla tych wszystkich, którzy mówią miłym głosem – jak pan lub pani z reklamy – „bądź sobą”. Bądź sobą, ale bądź „jakiś”. Nie przesadzaj, nie wymyślaj, nie obrażaj się, nie gadaj bzdur. Nie prowokuj, ale miej własne zdanie. Takimi tekstami jesteśmy karmieni codziennie. To słowa, które słyszymy od innych kobiet, od mężczyzn. Te słowa czytamy w gazetach. Te słowa atakują nas z odbiorników telewizorów w reklamach.

Społeczne oczekiwania w stosunku do kobiet rosną i stoją ze sobą w sprzeczności.

I świetnie pokazuje to wideo magazynu „Girls. Girls. Girls”, w którym wystąpiła Cynthia Nixon, bodaj najbardziej znana z roli Mirandy w „Seksie w wielkim mieście” produkcji HBO. Zestawienie tych wszystkich „dobrych rad”, komentarzy, wyzwisk, zdań, które rzekomo mają wyrażać troskę, uderzyło mnie jak obuchem w łeb. Bo jeśli wszystkie kobiety coś łączy – a pozwolę sobie skupić się na kobietach właśnie, bo to ich dotyczy prezentowany materiał, i nie skręcać w ścieżkę pt. „mężczyźni również mają źle” (tak, mają, ale zostawmy to, proszę, na inną dyskusję) – to jest to krytyka ich kobiecości. Krytyka wyglądu, krytyka objawiająca się podważaniem ich decyzji, krytyka ich sposobu bycia, światopoglądu, pomysłu na siebie. Bo albo są niewystarczająco kobiece, albo „wykorzystują” swoją kobiecość. Łączą je też – co pokazał 2. sezon „Sex Education” i skomentowała Riennahera – „niechciane penisy”.

Jestem kobietą i gdy to mówię, podobno brzmi to, jakbym chciała coś ugrać, bo kobiety mają przecież „fory”.

REKLAMA

Tak, jestem kobietą i chcę coś ugrać dla ciebie, dla ciebie, dla ciebie. I dla siebie. Dla nas. Chcę nie czytać pod zdjęciem kobiety w fryzurze typu „jeż”, że jest za mało kobieca. Chcę nie słyszeć od starszych mężczyzn, że mogłabym być ich „dzieckiem”, więc to oni mają rację i mogą mnie pouczać. Bo ja nie mówię do nich per „dziadku”. Chcę nie widzieć oceniających spojrzeń i nie słyszeć w dyskusji argumentu „to kobieta”, który rzekomo ma mnie dyskwalifikować. Chcę móc płakać i nie być nazwana „wariatką”, chcę móc palić papierosy i nie słyszeć, że jestem na to za ładna. Albo już za brzydka. Chcę być.

Być kobietą. Po swojemu. Bo chyba jeszcze nikt oprócz mnie nie wymyślił dla mnie dość dobrej definicji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA