REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Dyskretny urok awangardy. Bjork "Utopia" - recenzja Spider's Web

Dziewiąty album Bjork przynosi powrót do formy artystki po trochę rozczarowującej "Vulnicurze".

24.11.2017
19:30
bjork utopia
REKLAMA
REKLAMA

"Utopia" rządzi się swoimi prawami. Bjork dostarcza słuchaczom wyjątkowych muzycznych doznaniań, do których zresztą zdążyła nas już przyzwyczaić przez lata, jakie minęły od jej debiutu. Dziś Bjork jest już postacią, która dawno znalazła swoje miejsce na popkulturowym firmamencie. Po jej muzykę nie sięga się przez przypadek. Wszyscy wiedzą, co islandzka artystka ma do zaoferowania.

Nawet, gdy swego czasu próbowała trochę flirtować z muzyką pop, był to flirt autorski, przefiltrowany przez jej wrażliwość i to, jak ona widzi i czuje muzykę.

Przepis na kompozycje Bjork to zabawa z niestandardową rytmiką (czasem wręcz z arytmią), bogate instrumentarium. To jednak wykorzystywane jest z niemalże ascetycznym czasem umiarem. Bjork lubuje się w dekonstrukcji swoich własnych pomysłów i motywów muzycznych na każdym kroku.

Arisen My Senses, który otwiera "Utopię" jest tego dobrym przykładem. Zaczyna się od imponujących aranży na syntezatory i harfy oraz piękną melodię wokalu, ale już niemalże parę sekund później zmienia się w polifoniczną podróż po niezwykłym umyśle Bjork.

W tytułowym utworze, przy dźwiękach muzyki klasycznej, możemy wsłuchiwać się w odgłosy wydawane przez egzotyczne ptaki rodem z Wenezueli. Te brzmią niemalże jak roboty z "Gwiezdnych wojen".

Najlepiej "Utopię" podsumowuje najdłuższy, trwający prawie 10 minut kawałek Body Memory, w którym znajdziemy praktycznie wszystko – muzykę industrialną, pompatyczne chóry i wokal Bjork, brzmiący niemalże jak modlitwa. Muzyczna awangarda w stanie czystym.

Blissing me brzmi z kolei jak popowa ballada z 2036 roku, w dodatku wyraźnie nawiązująca do najlepszej płyty artystki, czyli "Vespertine".

Tabula Rasa oparta jest na przepięknym motywie na flety, który uwodzi słuchacza od pierwszych sekund, to też jeden z bardziej przystępnych utworów Bjork od ładnych kilku lat.

Mam jednak jeden problem z "Utopią".

REKLAMA

Bjork zbyt dużo uwagi poświęca tworzeniu atmosfery, zaniedbując przy tym trochę swoje linie wokalne, które często zdają się być trochę obok świetnych i klimatycznych aranżacji. "Utopia" wydaje się też trochę za długa. Ponad 70 minut, w przypadku tego typu muzyki to, przynajmniej dla mnie, za dużo. Domyślam się, że dla Bjork każdy z utworów na jej najnowszej płycie jest tak samo istotny, nie wiem natomiast, czy takie samo zdanie będą mieli słuchacze.

Na pewno jest to interesujący album, szczególnie dla fanów Bjork. Bo, że nie jest to muzyka dla każdego, to chyba wszyscy wiemy. "Utopia" wymaga od słuchacza cierpliwości, wyrobionego gustu. Choć i to nie gwarantuje, że twórczość artystki - przejmująca, dramatyczna, hermetyczna, mocno eksperymentalna i niełatwa w odbiorze - się wam spodoba.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA