REKLAMA

Pomysł na serial „Chyłka – Inwigilacja” na papierze brzmi ciekawie. Jak wypadła realizacja?

W serwisie Player zadebiutowały dwa premierowe epizody serialu „Chyłka – Inwigilacja”. Nowy sezon popularnej serii opartej na cyklu powieści Remigiusza Mroza znajdzie główną bohaterkę w zupełnie nowej sytuacji i broniącej podejrzewanego o planowanie zamachu terrorystycznego muzułmanina. Na papierze brzmi ciekawe, ale cóż z tego?

chyłka inwigilacja
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga! Tekst zawiera delikatne spoilery dotyczące fabuły „Chyłka – Inwigilacja”.

Platforma Player zaledwie kilka dni temu ogłosiła, że rezygnuje z darmowej części i przechodzi całkowicie na model płatnego VOD. Moment podjęcia tej decyzji nie był bynajmniej przypadkowy, bo na luty przypadły dwie premiery bardzo głośnych produkcji tworzonych przez TVN Grupa Discovery. Chodzi oczywiście o bożonarodzeniowy film „Listy do M. 4” oraz nowy sezon hitowej serii „Chyłka” opartej na bestsellerowych powieściach Remigiusza Mroza. Dwa premierowe odcinki „Chyłka – Inwigilacja” zadebiutowały na Player.pl.

Akcja najnowszej odsłony serialu rozpoczyna się bezpośrednio po zakończeniu „Chyłka – Rewizja”. Główna bohaterka zostaje zawrócona z lotniska przez nagłą wiadomość otrzymaną od mającego obsesję na jej punkcie Piotra Langera juniora i wraca do Warszawy. Wkrótce okazuje się, że jego działania mają na celu zmusić Chyłkę do obrony jej ojca, który jest oskarżony o zamordowanie Piotrowskiego, psychopaty odpowiedzialnego za śmierć żony i córki Bukano.

Kobieta niechętnie zgadza się na ten ruch, ale większe zainteresowanie budzi w niej historia młodego Polaka porwanego kiedyś w Egipcie. Jako dorosła i nawrócona na Islam osoba wrócił on bowiem do Polski i został oskarżony o planowanie zamachu terrorystycznego. Głośna medialnie sprawa będzie dla Chyłki idealną okazją do powrotu na prawniczy szczyt i zmierzenia się z legendarnym prokuratorem Olgierdem Paderbornem.

Remigiusz Mróz nie od dzisiaj cieszy się opinią autora, który miewa wcale niezłe pomysły, ale zwykle idzie w swojej prozie na łatwiznę. Nowa „Chyłka” potwierdza podobne opinie, bo przecież na papierze cała historia prezentuje się nawet interesująco. Na bazie opowieści o Fahadzie można by zrobić wciągający thriller polityczny, zaangażowany społecznie film obyczajowy czy trzymający w napięciu dramat sądowy. Jestem w stanie nawet wyobrazić sobie sytuację, że te trzy pomysły udaje się połączyć w sensowną całość. Ale to wymagałoby jakiegokolwiek wyczucia dramaturgii, interesujących i niejednoznacznych bohaterów, a także dużej dbałości o tempo narracji.

W kontekście „Chyłka – Inwigilacja” podobne hasła brzmią jak kiepski żart. Nowy sezon produkcji TVN-u i Player.pl, podobnie jak poprzednie (a chyba nawet bardziej niż one) pędzi od sceny do sceny bez ładu i składu. Postaci teleportują się między lokacjami, żeby zamienić ze sobą kilka zdań i za moment są w zupełnie innym miejscu. Pamiętacie jak narzekaliście na ten aspekt 7. sezonu „Gry o tron”? To tutaj jest pod tym względem jeszcze gorzej.

„Chyłka – Inwigilacja” wygląda jakby ktoś wrzucał pojedyncze sceny jak szalony do scenariusza, a potem ktoś następny będący pod wpływem mocnych środków uderzających zmontował je tak, że mają jeszcze mniej sensu. Nie sposób na bazie czegoś takiego zbudować interesujących bohaterów, którzy podlegaliby jakimkolwiek przemianom i byli w stanie pociągnąć za sobą widzów. W pewnym sensie aż trudno mieć pretensje do aktorów za ich w większości przeraźliwie drewniane role, bo przecież tak krawiec kraje, jak mu materii staje.

Joanna Chyłka to bohaterka niezmienna. Cokolwiek by się z nią nie działo, w jakiejkolwiek sytuacji by nie była, zawsze zachowuje się identycznie. Wygrywa, przegrywa, pije, nie pije, pracuje czy nie pracuje, jest w ciąży czy nie – wszystko to nie ma żadnego znaczenia. Remigiusz Mróz oczywiście z czasem starał się wytłumaczyć ten stan rzeczy tragiczną przeszłością bohaterki, ale nawet największa trauma nie jest wymówką w każdej sprawie. A rzecz w tym, że „chyłkowatość” w gruncie rzeczy sprowadza się do szeregu powtarzalnych reakcji z katalogu „zirytowana zołza przeklinająca jak szewc”.

Fanom serialu to nie przeszkadza i niech tak będzie. Ale nawet kląć można z pasją i zaangażowaniem. Można to robić w sposób ciekawy. W wykonaniu Magdaleny Cieleckiej jest to usypiająco nijakie i przewidywalne. Nie jest winą aktorki, że scenarzyści wkładają jej postaci w usta dialogi pokroju „Co? Jajco!”, lecz sama w żaden sposób też nie poprawia sytuacji. A większość drugoplanowej obsady dostosowuje się do jej poziomu.

chyłka inwigilacja class="wp-image-495496"
Foto: Agnieszka K. Jurek/TVN

Na plus nadal wyróżnia się głównie Filip Pławiak jako jej aplikant Kordian „Zordon” Oryński, który stara się nadać swojemu bohaterowi nieco osobowości. I gdy tylko nie staje naprzeciwko Cieleckiej, to całkiem nieźle mu się to udaje. Pozytywną niespodzianką 4. sezonu jest też prokurator Paderborn. Szymon Piotr Warszawski gra go tu jak wysmakowanego antagonistę z czarno-białego kina, z olbrzymią przesadą i ekspresywnością. Ale przynajmniej gra, a tego w „Chyłka – Inwigilacja” bardzo brakuje.

Co najgorsze, nowa „Chyłka” nie jest nawet interesującym thrillerem czy kryminałem sądowym.

Powiedzmy sobie jedną rzecz jasno. Ani ja, ani widzowie serialu platformy Player nie oczekujemy po „Chyłce” wielkiego artyzmu czy olbrzymich wzruszeń. To zupełnie nie taka produkcja. Ale można od niej wymagać, żeby sprawdzała się choćby jako kino gatunkowe. A tymczasem mamy do czynienia z tak zawstydzającymi momentami, jak trwająca kilkanaście minut scena pościgu, która w teorii chyba miała być pełna suspensu. Dobrych seriali premium w Polsce zdecydowanie nie brakuje. Niestety, „Chyłka – Inwigilacja” znajduje się daleko w tyle za nawet słabszymi seriami z tego grona.

REKLAMA

Nie można jednak liczyć na wiele, gdy scenariusz przypomina grupę niepowiązanych ze sobą scenek, świat przedstawiony nie ma wielkiego sensu, aktorzy w większości nie grają na miarę swoich możliwości, a twisty fabularne właściwie nie istnieją. Drugi odcinek „Chyłka – Inwigilacja” stoi co prawda na nieco wyższym poziomie niż poprzedni, ale w tym wypadku poprzeczka nie była ustawiona nisko. Ona literalnie leżała na ziemi. Nie trudno w takim wypadku być lepszym niż otwarcie nowego tytułu Player.pl.

*Autorką zdjęcia głównego jest Agnieszka K. Jurek/TVN.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA