REKLAMA

Czego oczekuję od Tekken 7? Pobożna lista życzeń niedzielnego fana

Tekken 7 nadchodzi. O tym wie już każdy szanujący się fan komputerowych i konsolowych bijatyk. Najpierw mieliśmy wyciek zapowiedzi, później pierwszy teaser trailer. Jestem podekscytowany, jakże mógłbym nie być? Niestety, seria to w moim mniemaniu jedynie cień dawnej świetności, przypadającej na część trzecią czy pierwsze Tag Tournament. Z tego powou stworzyłem pobożną listę życzeń dotyczących nadchodzącego Tekken 7. Po ich spełnieniu za produkt Konami zapłacą każdą sumę.

zego oczekuję od Tekken 7? Pobożna lista życzeń fana
REKLAMA
REKLAMA

1. Mniej japońskiej "dziwności"

Tekken 6 było niezwykle specyficzne pod względem nowych postaci dołączonych do bogatego zestawu wojowników. Mimo tego, słodka dziewczynka – cyborg atakująca własną odpadającą głową, z dwoma piłami spalinowymi miast dłoni była lekką przesadą. Oczywiście, ta seria od zawsze była mocno wykręcona. Panda, Kuma, mały Gon, pijany doktor Bosconovitch czy kangur Roger są tego niejedynymi przykładami.

Mimo wszystko, jestem zdania, że cała ta paleta dziwacznych postaci dziwnym trafem doskonale pasuje do znacznie bardziej poważnych charakterów. W przeciwieństwie do nowych nabytków. Twórcy coraz bardziej i bardziej płynęli w oparach fantazji, aż do momentu, w którym gra przy konsoli zaczęła mnie zwyczajnie odrzucać przerysowanymi kreacjami i przerysowanymi emocjami. Zbyt kolorowo, zbyt humorystycznie, zbyt… no właśnie, jak? Japońsko? Coś naprawdę jest na rzeczy.

Szanse powodzenia: 40%

2. Więcej japońskiej kultury

Za każdym razem, kiedy twórcy decydowali się na implementację kolejnego dziwacznego wątku, cierpiała na tym wyjątkowa, silnie związana z azjatyckimi wpływami otoczka. Heihachi Mishima, jego syn Kazuya oraz wnuczek Jin, do tego Xiaoyu, Hwoarang, Asuka, Yoshimitsu, Feng Wei, Forest Law, Lei Wulong czy Lee Chaolan – to wszystko postacie bardzo silnie związane z azjatycką historią. Niezwykle lubiani wojownicy tworzyli klimat Tekkena, do którego jak ulał pasowała „hamerykańska” przeciwwaga, w postaci takich mięśniaków jak zamaskowany King, cyborg Bryan Fury czy robot Jack. W tle mieliśmy azjatyckie świątynie, pomniki czy górskie szczyty, które wzmagały jedynie specyficzne doznania.

W Tekken 6 walczyło się wokół basenów, podczas imprez i nielegalnych bijatyk. Na dachach wieżowców oraz pośród pingwinów (?!) i owiec (?!?!). Z każdą kolejną odsłoną wyjątkowy klimat ulatniał się coraz szybciej. Na całe szczęście pierwszy materiał reklamowy Tekken 7 pokazuje, że mamy szansę na silniejsze związanie z azjatyckimi wpływami. Podobnie, jak na powrót pewnej znanej postaci, która od dawna nie pojawiała się w serii, nie licząc odsłon z dopiskiem Tag Tournament.

Szanse powodzenia: 65%

3. Lepsza warstwa wizualna

Tekken 6 na stacjonarnych konsolach siódmej generacji wyglądał… koszmarnie. Dawniej seria była dla mnie wyznacznikiem jakości w warstwie wizualnej. Rewolucją była zwłaszcza odsłona z numerem trzecim, wydana na pierwsze PlayStation. Jakaż to była jakość w 1997 roku! Pamiętam, że wydawało mi się, jak gdybym oglądał prawdziwy film z aktorami, którzy w niezwykle efektowny sposób okładają się po twarzach. Niestety, Tekken 6 był po prostu brzydki. Wysłużony silnik zdecydowanie nie działał na korzyść serii. Zwłaszcza, kiedy miało się do czynienia z tak atrakcyjnymi bijatykami jak nowe Mortal Kombat czy rewelacyjne Fight Night Champion.

Marce potrzebna była kolejna rewolucja i kolejny jakościowy skok do przodu. Teraz jest to możliwe, za sprawą wykorzystania silnika Unreal Engine 4 oraz obecności PlayStation 4 i Xboksa One. Twórcy chwalą się tym w świeżym materiale reklamowym, ja z kolei już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć pierwsze zdjęcia przedstawiające Tekken 7 w akcji.

Szanse powodzenia: 100%

4. Historia, która zaciekawi

Dobry scenariusz w bijatyce? Ale po co? Twórcy najnowszego Mortal Kombat z NetherRealms pokazali, że fabuła może stanowić ciekawą wartość dodaną do tytułu z omawianego gatunku. Niestety, scenariusz nigdy nie był mocną stroną Tekkena, pomimo prawdziwego bogactwa ciekawych i zróżnicowanych postaci o rozbieżnych motywach i głębokich zażyłościach. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej i zamiast kilkudziesięciu różnych zakończeń dla każdego zawodnika, producentom uda się to scalić w obrębie jednego, wyraźnie prowadzonego wątku.

Ten naprawdę nie musi mnie porwać, ale chciałbym po prostu odnotować, że twórcy się postarali i postanowili zrobić coś w obszarze, który od zawsze był ich achillesową piętą. Mimo wszystko, biorąc pod uwagę dotychczasową strukturę gier z serii Tekken, nie zakładam żadnej wyraźnej rewolucji na tej płaszczyźnie.

Szanse powodzenia: 30%

5. Mniej dodatków, więcej ciekawych trybów

REKLAMA

Nie przeczę, edytowanie ulubionych zawodników, dodawanie im zabawnych fryzur, wyzywających ubrań czy przykuwających wzrok dodatkowych akcesoriów może być dobrą zabawą. Twórcy serii Tekken poszli jednak za bardzo w kierunku casualowego dekorowania wirtualnych idoli, zaniedbując wiele innych obszarów gry. Za przykład niech posłużą dodatkowe tryby rozgrywki adresowane do osób uwielbiających interentowe zmagania. Cykliczne, drabinkowe turnieje, miesięczne „sezony” czy ligowe turnieje – to wszystko jest do zorganizowania, znacząco przedłużając życie Tekken 7 nawet wśród osób, którzy nie mają pod ręką znajomych gotowi na emocjonujące, kanapowe granie. Pod tym względem seria wciąż pozostaje mentalnie w XX wieku, z którego naprawdę najwyższy czas wyjść.

Szanse powodzenia: 50%

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA