Ten antykwariat zamierza przejąć rynek książek używanych i podnieść ich ceny. Obrzydliwe
Andrzej Miszk, właściciel antykwariatu internetowego Tezeusz.pl, opublikował w swoich social mediach rozbrajająco szczery wpis, w którym bez ogródek informuje, że zamierza zmonopolizować rynek używanych książek. A w efekcie podnieść marże. Internauci są zszokowani i (słusznie) zbulwersowani - zapowiadają zgłoszenie sprawy do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
„Milion książek Tezeusz.pl na Empiku”, chwali się Andrzej Miszk we wstępie swojej publikacji, która odbiła się w polskim internecie szerokim echem. Wpis jest przez niektórych drwiąco określany mianem rewolucji w superbohaterskich fabułach - „od teraz złoczyńcy wykładają obszerne plany przejęcia świata, zamiast knuć je w sekrecie”. Wyjątkowo trafna hiperbola.
Miszk, właściciel Antykwariatu i Księgarni Tezeusz, dąży do - jak sam to ujął - „nieomal zmonopolizowania rynku książki używanej”. Ten sam pan w jednym z ostatnich wpisów (co punktują i wykpiwają czytelnicy) pozycjonuje się w klasie wyższej, przy czym „chowa się w tłumie średniaków”, żeby mieć, uwaga, spokój od zawiści. Dodaje, że tacy jako oni swoje postulaty polityczne musi przemycać, formułując je jako część programu klasy średniej, a ponieważ ta średnia aspiruje do tej wyższej, więc jej części „pochlebia traktowanie jej jak siódmy cud świata i odnajduje się w tych postulatach, wierząc, że kiedyś dotrą do Ziemi Obiecanej zamożnych burżujów”. To tylko jeden z wielu cudownych fragmentów licznych internetowych wykwitów Miszka, ale ten jeden mówi nam o tym człowieku wystarczająco dużo (oraz potwierdza, że - nihil novi - bogatsi wykorzystują marzenia biedniejszych do forsowania swoich interesów, ale to inna sprawa).
Tymczasem zachęcam do zapoznania się z wpisem o Tezeuszu.
Tezeusz chce zmonopolizować rynek książki używanej
Miszk opiera zatem swój monopol o innego monopolistę, zawierając specjalną umowę z Empikiem. Podkreśla, że zamierza wykupić „każdą wartościową markę na tym rynku i przejąć wszystkie formaty wymiany”, a od przyszłego roku „każdy, kto będzie poszukiwał wartościowej książki używanej z Polski, luba chciał ją sprzedać, dostanie ją tylko w i poprzez Tezeusza w cenie, jaką zaproponują". I tu szczerze i bezczelne zarazem konstatuje: „w praktyce istotnie wzrośnie nam marża”.
Czy Miszk bierze pod uwagę sprzedaż używanych książek na Allegro, Olx i specjalnych grupach, których popularność wzrośnie, gdy Polacy będą zmuszani do droższych zakupów? Czy zamierza też podpalić polskie biblioteki? Trudno powiedzieć. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że swoją publikacją pan Miszk daje jasny sygnał: najzwyczajniej w świecie zamierza ograniczyć konsumentom możliwość zakupu tańszych książek. I to wkurza Polaków najbardziej. „Ciekawe, co na to UOKiK” - pytają, oznaczając Urząd w komentarzach. I przypominają:
A ode mnie mały apel: kupujmy w małych księgarniach, antykwariatach, bezpośrednio u wydawcy, od innych czytelników.