REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. TV

Gra o tron – dlaczego kochają ją i geeki, i normalni ludzie?

Seriale są wpisane w rodowód HBO, o czym dobitnie przekonują premiery kolejnych produkcji amerykańskiego giganta. Adaptacja prozy Georga R.R. Martina w tym względzie nie czyni żadnego wyjątku, dodatkowo będąc chlubnym wyjątkiem w przenoszeniu literackiego pierwowzoru na srebrny ekran. Ach, no i zapomniałbym – Zima nadchodzi (bez spoilerów)!

01.04.2013
0:59
Gra o tron – dlaczego kochają ją i geeki, i normalni ludzie?
REKLAMA
REKLAMA

Naczelne hasło rodu Starków przebrzmiewa ostatnimi czasy wyjątkowo głośno. Sztab marketingowy Gry o Tron zadbał o przypomnienie mi o tym nawet w Spotify, natomiast temperatura za oknem i prorocy od pogody serwują kolejny mroźny scenariusz na nadchodzący tydzień. Klimat więc wyjątkowo sprzyja nadchodzącemu, trzeciemu już sezonowi walki o tytułowy tron Westeros.

Od niepamiętnych czasów Mody na sukces, męczeńskiej śmierci w kartonach wiodącej postaci z rodzimej superprodukcji i samozwańczych następców Barney’a Stinsona, nie przypominam sobie takiego natężenia dyskusji na tematy „okołoserialowe”. Gra o Tron skutecznie je zdominowała, przynosząc pokaźną ilość internetowych memów oraz (dla niezaznajomionych z literackim oryginałem) obstawianie, kto zostanie uśmiercony (i czy w końcu będzie to ten irytujący blond-gówniarz uzurpujący sobie prawo do tronu). Co leży więc u podstaw sukcesu?

#1 Martin i jego bezlitosne pióro

2_martin

Adaptacje poczytnej literatury stanowią sól hollywoodzkich produkcji. Nie dziwi więc sięgnięcie po twórczość jednego z (żyjących) mistrzów fantasy, a konkretnie po jego opus magnum – sagę Pieśni Lodu i Ognia. Konstrukcją i ogromem świata co prawda nie dorównuje Tolkienowi, z pewnością jednak przerasta go wielowątkowością, dosadnością opisów i bezkompromisowym rozprawianiem się z głównymi bohaterami powieści. Brak przywiązania do postaci do jeden z nawyków, który dość szybko wyrabia się podczas lektury sagi.

#2 Serialowe dziedzictwo HBO

1_hbo

Ok, mamy solidny materiał fabularny, który należałoby skroić na miarę serialowego blockbustera. Cycki były punktem wyjścia, pozostało więc rozejrzeć się nad dobrym scenografem i realistyczną atrapą miecza. Gra o Tron słusznie próbowała się wypromować na udanym przeniesieniu Władcy Pierścieni w kinowe standardy. Co prawda nie ten rozmiar budżetu i mało rozpoznawalna obsada (pozostał nieszczęsny Boromir), niemniej skojarzenia wiodły w jak najbardziej właściwym kierunku.

Połączenie prozy Martina z bogatym doświadczeniem włodarzy HBO musiało przynieść pożądane, owoce w postaci słupków oglądalności. CV wypełnione takimi produkcjami jak Czysta krew, Generation Kill czy w końcu Seks w wielkim mieście (dalej odnoszę się do oglądalności) mówi samo za siebie. Gra o Tron jest kolejnym udanym punktem w życiorysie amerykańskiej stacji telewizyjnej.

#3 Książkowi bohaterowie versus nietuzinkowa obsada

gra_obsada

Kolejna udane połączenie, które początkowo wydawało się nie mieć prawa bytu. Wspomniana wyżej „mała rozpoznawalność” nie była praktycznie w ogóle istotna, zwłaszcza gdy początkowy, nieco sielankowy ton zaczyna przekształcać się w dobrze znane fanom – szybkie tempo intryg, kolejnych niesnasek i zabójstw za nimi idących.

Uniwersum postaci ze stronnic sagi Pieśni Lodu i Ognia  to prawdziwy przekrój ludzkich charakterów. Trudno dopatrzyć się klonów w kwestii osobowości, a ich rozmaitość jest naprawdę spora. Król hedonista, stateczny władca włości, tchórz, intrygant, zdrajca czy zimnokrwista femme fatale. Oglądając serial klaruje się wyjątkowo prosty podział postaci: te, które pokochasz, te, które znienawidzisz i te, które bez wahania poczęstowałbyś szybkim cięciem w tętnicę szyjną. Książkowe profile w tym wypadku znalazły bardzo dobre, realne odpowiedniki (bądź też na odwrót).

#4 Uroki i gorycze (tam)tego świata

bronn_castamere

Martin odtwarza rzeczywistość, bez jakiegokolwiek filtra cenzury czy serwowania prostego podziału: dobro kontra zło. Szarość i niejednoznaczność jak u Sapkowskiego, gdzie krystaliczni bohaterowie to niemożliwy ideał, wyciągnięty z baśni czy mitu.

Trup ściele się w ilości hurtowej, analogicznie zresztą do częstotliwości scen łóżkowych. Do tego stopnia, że stały się one udziałem wielu interesujących gier „procentowych”. Nagość występuje na pograniczu soft porno, a wspomniane cycki są niemal nieodłącznym towarzyszem każdego odcinka (drugi sezon wydaje się w tym względzie nieco bardziej stonowany). Naturalizm wydaje się hasłem przewodnim, zwłaszcza biorąc pod uwagę aspekt batalistyczny.

#5 Cliffhanger – dlaczego tydzień ma aż 7 dni?

1_cliff

Pełna napięcia scena wieńcząca dany epizod, to w zasadzie nieodłączny element znacznej ilości seriali, niemniej w przypadku Gry o Tron scenarzyści umiejętnie porcjują książkę. Finalnie więc zakończenie każdego odcinka automatycznie wzmaga głód na kolejny, a to już odpowiednik książkowej dolegliwości, której specyfika oczywiście polega na tym, że dopóki nie dobrniesz to fizycznej granicy w postaci ostatniej strony – po prostu nie chcesz skończyć.

Z jednej strony aż chciałoby się skopiowania zabiegu, przeprowadzonego przez Netflix w przypadku House of Cards (cały sezon udostępniony w jednym dniu). Z drugiej zaś… no właśnie, w odpowiednim stopniowaniu rozrywki tkwi urok oglądania seriali.

#6 Humor, nawet groteskowy

gameofthrones12_08-b

Występuje w znacznej ilości. Nie męczy, nie jest siłowy i rzadko daje się skategoryzować do „sucharków”. Jest obecny w różnych kontekstach sytuacyjnych, cynicznie wobec życia i lekceważąco wobec śmierci. Faworytami w konkurencji „ironia & sarkazm” jest rodzina Lannisterów, z wiadomym wskazaniem na osobę Tyriona.

#7 Wszyscy o tym mówią i mówić będą

REKLAMA
1_nedstark

Bez względu na konkurencję, serialowa Gra o Tron jest absolutną czołówką w dziedzinie „serial” i „zjawisko popkultury”, które ciągle zyskuje rozgłos. Dotychczasowe sezony umiejętnie wykorzystały znaczną ilość potencjału zawartego w oryginale. „Odpowiedzialność” za  taki stan rzeczy rozbija się pomiędzy HBO i idealnie współgrającą obsadę. Ofensywa marketingowa została na dobre rozpoczęta, a trailery zapowiadające nadchodzący sezon nie dają jakiejkolwiek alternatywy – następne tygodnie spędzę w Westeros.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA