Styczność z książkami Neila Gaimana miałem już wcześniej, lecz dopiero po zasięgnięciu "Gwiezdnego Pyłu" moja osoba została oczarowana. Czym dokładnie? Cudnie wyimaginowanym światem i historią o spadającej gwieździe i niesamowitych przygodach, które spotkały niejakiego Thorna. Tristrana Thorna. Historia, której początek rozpoczyna się w wiosce Mur, a kończy w Krainie Czarów, gdzie nic nie jest takie, jak sobie wyobrażamy.
Neil Gaiman, wielokrotny zdobywca takich prestiżowych nagród jak m.in. Hugo, Nebula czy Bram Stoker Award, stworzył po raz kolejny książkę na wysokim poziomie. Jego powieści i opowiadania zachwycają wielu ludzi na całym globie ziemskim. Potrafią zaciekawić nawet najbardziej "anty-książkowe" mole, co jest nie lada wyczynem w dzisiejszych czasach.
"Gwiezdny pył" przeze mnie recenzowany nie jest pierwszym wydaniem tegoż dzieła. To omawiane właśnie powstało specjalnie na potrzeby dobrze przyjętego przez widzów i krytyków filmu, który swą premierę miał w nie tak odległej przeszłości. Czyli okładka jest, jak przystało na taki egzemplarz, iście filmowa. Wzbogacone zostało prologiem "Muru", który opisywać miał wydarzenia dziejące się przed fabułą w "Gwiezdnym pyle". Dlaczego "miał"? Ponieważ Gaimanowi nie udało się napisać więcej, ale jak sam stwierdził: "Być może kiedyś napiszę Mur, być może nie". Kto wie, kto wie, czy kiedyś nie przeczytamy w całości historii poprzedzającej "Gwiezdny pył".
Baśń ta przedstawia losy chłopca o imieniu Tristran, który prowadzi sielankowe życie i nie pragnie niczego innego jak posiąść serce osoby jego westchnień Victorii Forester. Jednakże główny bohater, by zdobyć jej rękę i wszystko, o czym marzy, postanawia wyruszyć w podróż za mur dzielący wioskę od Krainy Czarów. Po to, żeby przynieść jej gwiazdę, która spadła podczas ich wspólnego spaceru. I tu zaczynają się pierwsze schody, bo przez barierę dzielącą świat rzeczywisty i baśniowy nie można sobie przejść ot tak, bo takie ma się zachcianki. Przez wiele, wiele lat przejście było chronione przez strażników, którzy pilnowali i strzegli, by żaden człowiek z wioski nie przeszedł przez mur. Ale z pomocą swego ojca, Dunstana, Tristranowi udaje się dotrzeć do miejsca, gdzie magia jest na porządku dziennym, a rzeczy znajdujące się tam mogą wydawać się nierzeczywiste. Tak więc Tristran, biorąc na poważnie swoje zadanie, przemierza niebezpieczną drogę do gwiazdy. Jednak nie wie, że czyhają na nią również inne postaci, które wcale nie pałają do niego sympatią. Głodne młodości czarownice, spadkobiercy tronu Władcy Cytadeli Burz polują również na ten sam cel, co główny bohater.
Świat magii nie jest wcale taki bajkowy i kolorowy, w którym jest miejsce tylko na dobro. Wbrew pozorom i sporej ilości komicznych sytuacji mamy tu do czynienia z bratobójczą walką o schedę, z niecnymi planami i nie wahającej się zabić drugiej osoby, byleby tylko wyciąć serce gwiazdy, czarownicy. Gaimanowi udało się wykreować niezwykłe, niektóre tajemnicze, inne zabawne, lecz tkwiące na długo po zamknięciu książki persony.
Fabuła może i należy raczej do tych z mniej skomplikowanych, nieco przekoloryzowanych i miejscami przesłodzonych, ale na szczęście w niezbyt wielkiej dawce. W powieści wszystko zostało to jakoś unormowane i zróżnicowane. Są momenty, w których śmiejemy się aż za dużo, są też takie, w których jesteśmy zachwyceni niesamowitością świata, a występują również takie, że wzdychamy i rozmyślamy. "Gwiezdny pył" ma w sobie wiele zwrotów akcji, przez co Czytelnik nie zasypia podczas lektury.
Opowieść, z którą przyszło mi się bliżej zaznajomić, powinna przypaść do gustu każdemu, kto oczekuje po niej czytadła nie byle jakiego, lecz raczej przedstawiającego zwykłe problemy w sposób niezwykły, z odrobiną fantastyki. Nie jest to tylko kolejna, schematyczna historia o miłości, dorastaniu i życiu. Ma w sobie coś, co pozwala przykuć do samego końca, a tego właśnie od dobrych książek oczekujemy.