REKLAMA

Netflix obiecuje, że nie zniszczy kin. A mnie tu jedzie czołg

Współdyrektor generalny Netfliksa, Ted Sarandos, odnowił i podkreślił swoje ogłoszone wcześniej zobowiązanie względem kinowych okien dystrybucyjnych po przejęciu Warner Bros. I choć jestem zdania, że większość obaw względem tego zakupu (który nie doszedł jeszcze ostatecznie do skutku) jest oderwana od rzeczywistości, to nie ma się co łudzić, że kina przetrwają w obecnej formie.

netflix warner bros sarandos kina
REKLAMA

Podczas wystąpienia we wtorkowy wieczór na zorganizowanym przez Grupę Canal+ evencie w Paryżu, Ted Sarandos z Netfliksa jednoznacznie podkreślił, że po zakupie Warnera filmy wyprodukowane przez studio dalej będą trafiać do kin - z zachowaniem tradycyjnych okien dystrybucyjnych. Osobiście jestem przekonany, że tak właśnie będzie. Przynajmniej przez jakiś czas. Za moment do tego wrócę.

Bardzo istotnym w tej kwestii podsumowaniem, które padło tamtego wieczora, jest: „Wcześniej nigdy w to nie wchodziliśmy, bo nigdy nie posiadaliśmy mechanizmu dystrybucji kinowej. Monetyzowaliśmy filmy poprzez własną subskrypcję, bo w ten sposób najszybciej rozwijaliśmy biznes”.

Przypominając, że „oryginalne produkcje robią dopiero od 12 lat”, Sarandos zaznaczył też: 

Działaliśmy bardzo szybko, budując bibliotekę tak prędko, jak tylko się da. Zrealizowaliśmy wszystko, co zatwierdziliśmy do produkcji, więc nie mamy zbyt obszernej puli projektów w fazie rozwoju. Nasza biblioteka sięga zaledwie dekady wstecz, podczas gdy Warner Bros. - stu lat. Oni wiedzą dużo o rzeczach, których my nigdy nie robiliśmy, takich jak dystrybucja kinowa.

REKLAMA

Netflix tylko przyśpieszy proces, który już trwa

Zacznijmy od tego, że Ted Sarandos deklarując coś jasno i wyraźnie na dużych eventach, z całą pewnością nie mija się z prawdą. Bezczelne kłamstwo w tym kontekście byłoby PR-ową tragedią, a i tak przecież wielu odbiorców na całym świecie jest już zaniepokojonych rewolucyjnym zakupem starego, legendarnego już studia przez platformę streamingową.

Oczywiście doskonale wiemy, jaki stosunek Sarandos ma do kin. Choć zmienił narrację i zarzeka się, że jednak jest inaczej, z całą pewnością nie zmienił nagle podtrzymywanego od lat podejścia. Najpewniej po prostu nie podejmie teraz żadnych nagłych i radykalnych kroków. Zmiany zaczną się za jakiś czas, będą bardzo nieśpieszne, stopniowe, ale jednak zajdą.

Nie ma się zresztą co oszukiwać: kina z czasem i tak zaczną odchodzić w zapomnienie, będzie ich coraz mniej, może nie staną się tak marginalne jak teatry, ale i tak będzie je odwiedzać coraz mniej osób. Być może do wyboru będzie kilka studyjniaków dla kinofilów i IMAXY pod największe blockbustery?

Już teraz lwia część konsumentów deklaruje, że najzwyczajniej w świecie woli oglądać filmu w domu. Domowe sprzęty pozwalają na seanse najwyższej jakości, które przecież w serwisach VOD nie wymagają dodatkowych opłat, przekąski można sobie zorganizować za znacznie niższą cenę, a film w każdym momencie można zatrzymać. Cóż, wygoda zawsze wygrywa.

Mówimy jednak o odległej przyszłości. Póki co ludzie wciąż jeszcze chodzą do kin i zostawiają tam sporo pieniędzy - co w kontekście wspomnianego przejęcia ma spore zaznaczenie. Pamiętajmy, że Sarandos - mówiąc, że nie jest fanem dystrybucji kinowej - oznajmiał to z perspektywy człowieka nieobecnego na kinowym rynku, który nie widział sensu w podbijaniu go od zera. Teraz sytuacja diametralnie się zmieniła. Po zakupie Warner Bros. CEO wkroczy do tej sfery rozrywki wprost na ugruntowaną pozycję. Z nowej perspektywy kina oznaczają dodatkowy zarobek. Okna dystrybucyjne, owszem, będą zwężane, ale póki co Sarandos nie ma żadnego interesu w tym, by nagle całkowicie Warnera z kin wycofać (tym bardziej, że filmy studia, które odnoszą sukces w kinach, później zawsze podbijają platformy i przyciągają masę widzów).

To będzie bardzo długi, wieloletni proces przekształceń.

Nie ma większego sensu, by zaprzątać sobie nim głowę już teraz. Podobnie wątpię, by serwisy Warnera i Netfliksa zostały połączone. Jeśli coś jest bardziej opłacalne dla odbiorcy, to znaczy, że mniej opłaca się korporacji. HBO to uznana marka. Najkorzystniej będzie zatem utrzymać osobny serwis pod starym szyldem, który kojarzy się z jakościową telewizją. Można natomiast oczekiwać korzystnych pakietów z obiema platformami, które i tak zachowają osobne biblioteki. Co więcej, opublikowana przez Netfliksa grafika sugeruje nawet ten rozdział:

netflix kino warner bros

Pamiętajmy też, że Netflix jest mniejszym złem.

Paramount Skydance jest absurdalnie zadłużone, a po zakupie dług wzrósłby o kolejne 50 mld dolarów. Jeśli ktoś uważa, że ten fakt nie odbiłby się na możliwościach produkcyjnych studia po tym przejęciu, to jest - pisząc delikatnie - w wielkim błędzie. Zwolnienia, ograniczenia budżetów, a może nawet zwiększenie roli AI, których szef wytwórni jest przecież wielkim fanem. Nie wspominając o tym, że Warner podpiąłby się pod tubę propagandową Donalda Trumpa. Nie dziwi mnie, że akcjonariusze Warner Bros. sami woleliby skryć się w ramionach streamingowego giganta.

Nie da się jednak ukryć, że ostatecznie obie opcje są fatalnym, monopolistycznym rozwiązaniem, które ostatecznie dobije kinową dystrybucję. Taka jest droga technologicznego postępu - inna sprawa, że ten proces zaczął się już przecież dawno temu. Tymczasem nie ma się co załamywać - póki co najprawdopodobniej nie odczujemy większych zmian, a Warner będzie funkcjonował po staremu. Moim zdaniem tak właśnie będzie.

Czytaj więcej:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-12-18T13:29:56+01:00
Aktualizacja: 2025-12-18T13:05:31+01:00
Aktualizacja: 2025-12-18T11:02:04+01:00
Aktualizacja: 2025-12-18T09:48:45+01:00
Aktualizacja: 2025-12-17T15:48:40+01:00
Aktualizacja: 2025-12-17T11:54:01+01:00
Aktualizacja: 2025-12-16T16:10:36+01:00
Aktualizacja: 2025-12-16T15:03:17+01:00
Aktualizacja: 2025-12-16T12:12:53+01:00
Aktualizacja: 2025-12-15T21:13:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-15T18:35:00+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA