REKLAMA

Recenzja - Mafia

Aż dziw bierze, że temat-rzeka, jakim niewątpliwie jest gangsterski półświatek, jest tak rzadko eksploatowany. I nie chcę brać pod uwagę tutaj gier pokroju GTA, gdyż ona jest potraktowana jednak z pewnym przymrużeniem oka. Zaś poważniejszych tytułów jest jak na lekarstwo. Stan ten zmieniła w 2002 Mafia autorstwa Czechów z Illusion Softworks, którzy popełnili m.in. Hidden and Dangerous.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Lost Heaven. Mały bar, w samym sercu miasta, przy ruchliwej ulicy. Do środka wchodzi elegancko ubrany mężczyzna w płaszczu i kapeluszu. Przysiada się do jego kompletnego przeciwieństwa. To detektyw Norman, który z nieukrywaną niechęcią wysłuchuje naszej historii. Historii Tommy'ego Angelo.

REKLAMA

Wszystko zaczęło się w roku 1930, gdy Tommy był zwykłym taksówkarzem, harującym od rana do nocy. Na życie jednak nie narzekał, najważniejsze, że miał z czego wyżyć. Podczas nocnej przerwy na papierosa jego życie zostaje jednak wywrócone do góry nogami, a przyczyną tego stanu rzeczy jest dwóch jegomości, Paulie i Sam, którzy rozbili się autem gdzieś w pobliżu, ścigani przez gangsterów. Spoczęcie w plastikowych workach jednak im się nie uśmiechało, więc by zgubić pościg zmusili Toma do ucieczki. Jak to zwykle bywa w grach komputerowych - udaje mu się to. Równie mili jegomoście dopadają go nazajutrz. Znowu zmuszają Tommy'ego do ucieczki, tym razem pieszo i przed nimi. Pamiętając, że gangsterzy to zazwyczaj ludzie bardzo honorowi, biegnie czym prędzej do baru Salieriego, gdzie wcześniej odstawił wspomnianych klientów. Dając im okazję do odwdzięczenia się, dostaje jednocześnie 'propozycję nie do odrzucenia' od Dona rodziny Salierich - mianowicie wstąpienia w jej szeregi. Po krótkiej "inicjacji" la Famiglia wita go z otwartymi ramionami.

No dobra, nie będę truł o niczym zbyt długo. Powiem krótko: Mafia jest WIELKA. Dosłownie i w przenośni. No, może w dosłownym sensie nieco mniejsza, ale to żadna ujma. Co więc sprawia, iż jest to produkcja tak wyjątkowa? Otóż jest to...

Odwiedziny u bogaczy

...klimat. Amerykańskie miasto z lat 30. XX wieku. Choć okres ten znam jedynie z kilku filmów (niekoniecznie gangsterskich), to jednak w klimat wsiąkłem jak woda w gąbkę. Międzywojenna metropolia została odwzorowana tak szczegółowo, jak tylko się da. Każda z dzielnic (m.in. Little Italy, Chinatown, New Ark czy Hoboken) leżącego na trzech wyspach Lost Heaven ma swój niepowtarzalny klimat, chociaż na pierwszy rzut oka wydają się one bardzo podobne. Nie inaczej jest też z zamkniętymi pomieszczeniami. Na mnie największe wrażenie wywarła strzelanina w parkingu i kościele. Tak naprawdę ciężko opisać to wszystko słowami, to trzeba zobaczyć. Screeny to jedynie marna namiastka tego, co widać na ekranie - miasto przytłacza ogromem i czaruje miłością od pierwszego wejrzenia. Główna w tym oczywiście zasługa oprawy audiowizualnej (o czym później), ale ta gra ma w sobie to coś. Coś, co nie pozwala się od niej oderwać. Ogólnie rzecz biorąc cała gra jest bardzo "filmowa", na co składa się wiele czynników, począwszy od intra, będącego napisami początkowymi, poprzez świetne dialogi, doskonałe ujęcia kamery podczas cut-scenek, na outrze kończąc. Nietrudno wywnioskować, że syndrom "jeszcze jednej misji" również zbiera żniwa naszego cennego czasu. Czymże jednak byłaby klimatyczna gra bez znakomitej...

Propozycja nie do odrzucenia

...fabuły. Namiastkę jej streściłem w pierwszych akapitach. Podkreślam wyraźnie - namiastkę. Już wspomniałem, że ta gra jest, cytuję: WIELKA. I wcale nie żartowałem i nie jest to też żaden "chłyt marketingowy". Cały przebieg gry został rozłożony na 8 lat, w końcu życie gangstera nie jest ciągłą akcją, zdarzają się chwile stagnacji. Fabuła ta zaskoczy nas niejednokrotnie. I tutaj mała rada - nie czytajcie żadnych solucji czy czegoś, w czym pewne smaczki są zawarte. Ja ten błąd popełniam dosyć często (ot, a to jakieś słowo rzuci mi się w oczy, a to z ciekawości przeczytam coś w solucji) i równie często się to na mnie mści. Mimo iż bawiłem się znakomicie, to jednak aż tak zszokowany nie byłem, widząc niektóre zwroty akcji, choć powinny one powodować one poluzowanie mięśni szczęki. Jednak drobne zastrzeżenie - wielu uważa Mafię za takie GTA w czasach prohibicji, ale to nie tak. GTA to tytuł o całkowicie otwartej strukturze, zaś Mafia jest znacznie bardzie liniowa. Nie ma tutaj swobodnego chadzania po mieście między misjami, wszystko odbywa się w jednym ciągu. Jedynymi wyjątkami od reguły są misje dodatkowe, które zleca nam Lucas Bertone, a nagrodą za ich wykonanie są nowe modele aut. A skoro o autach mowa, wspomnieć warto także o...

Lepiej do tego przywyknij

...realizmie. To właśnie odróżnia Mafię od GTA. O ile ta druga jest traktowana z pewnym przymrużeniem oka, o tyle Mafia jest grą całkowicie serio. Żadnych kompromisów - tutaj kilka strzałów nie tam, gdzie trzeba może skończyć nasz nędzny żywot. Tak samo zresztą można powiedzieć o naszych przeciwnikach, których jednak hurtowej ilości odsyłać na tamten świat nie będziemy. Co więcej, dopiero w czwartej (opcjonalnie w trzeciej, przeciągnięcie kijem po grzbiecie jednak spowodowało nie tylko zaśnięcie...) misji otrzymamy zaszczyt wykończenia kogoś. Na dodatek każde zabójstwo powoduje moralne rozterki u naszego bohatera. Tak, tak, 'myly' państwo - Tommy myśli! Żaden z niego terminator, kilku gości naprzeciw niego z najnędzniejszymi pukawkami - zazwyczaj kończy się nieciekawie, tym razem jednak dla Tommy'ego. By zabić kogoś gołymi rękami, trzeba tłuc go dobrych kilka minut, z baseballem sprawa jest niewiele łatwiejsza, dwa strzały z lupary także mogą nie załatwić sprawy, chyba że z bliższej odległości.

Przy użyciu Tommy-guna celownik podskakuje do góry niczym rasowy koń, nie idzie strzelać z niego dłuższymi seriami, chyba że jesteś anielsko opanowany i pieruńsko sprawny manualnie. Próbując kogoś przejechać musisz liczyć się nie tylko z tym, że nawet jadąc naprawdę szybko, delikwent może mieć szczęście i przeżyć, ale też mieć świadomość, iż taki ktoś spowolni nasz automobil. Pomijam całkowicie fakt, iż policja jest naprawdę skrupulatna, ścigać nas może nie tylko za próby uszkodzenia kogoś w miejscu publicznym czy wyciagnięcie klamki przy smerfie, ale także za najmniejsze przekroczenie prędkości w pobliżu patrolu będziemy zmuszeni sypnąć kasiorą za mandat. No właśnie...

Uciekinier

...samochody. Jak wiadomo, maszyny produkowane w dwudziestoleciu międzywojennym nie mogły się szczycić kosmicznymi osiągami i większość z nich wyglądała, jak pudła z kółkami. Czy aby na pewno? Każdy z nich miał swoją masę, niektóre potrafiły ważyć niemal trzy tony, a opanowanie takiego potwora z pewnością nie było łatwe. Zostało to ukazane w grze po prostu wyśmienicie. Wozów mamy całe multum, każdy prowadzi się zupełnie odmiennie. Co innego marne Bolty i Falconery, a co innego Thory czy Trautenbergi. Te pierwsze to auta dla takiego bogatszego proletariatu, który stać na jakikolwiek pojazd nie napędzany siłą mięśni, te drugie to już wozy dla elity. Najszybsze egzemplarze potrafiły wyciągnąć teoretycznie (praktycznie zaś było to nieosiągalne) aż 180 km/h. Wow, prawda? Nie przecierajcie ze zdziwieniem oczu, tylko raz jeszcze spójrzcie na czas akcji - wtedy ci biedniejsi właściciele aut nie mogli poczuć wiatru we włosach. Nie można też nie wspomnieć o pewnym drobnym, acz tak oczywistym szczegółem - przy poważniejszym dzwonie nasz podopieczny też jest uszkadzany. To naprawdę cieszy oko. Jednak uszkodzenia widzimy nie tylko na pasku zdrowia bohatera, ale i na samym samochodzie. Stłuczone szyby, pognieciona karoseria czy powyginane zderzaki to norma, ale wozy wydają się być jakby bardziej wytrzymałe od tych z GTA. Wybaczcie mi to ciągłe porównywanie Mafii do tej serii, ale muszę znaleźć jakiś punkt zaczepienia. No ale wracając do meritum, przydałoby się parę słów o...

Rutynowe zadanie

...broniach. Arsenał może nie jest zbyt pokaźny, ale z pewnością jest wystarczający. Właśnie pięści, wzmacniane czasem kastetem, kij od baseballa, klamek od groma, strzelba i obrzyn, granaty i koktajle Molotova i, oczywiście, nieśmiertelny Tommy-gun. Większość pistoletów nie czyni szkody większej niż ugryzienie komara, ale już lupara stanowi poważny argument w dyskusji z oponentami. No, ale oczywiście ten, kto ma Tommy-guna, ten ma władzę. Chyba że przeciwnik też go posiada... Jak widać, pukawki to to rozsądne minimum, żebyśmy nie musieli dźwigać ze sobą całego magazynu (swoją drogą - za pazuchą możemy schować tylko jedną sztukę broni długiej). Skoro wiemy, z czym to się je, to teraz powiedzmy, jak to wszystko...

Impreza koktajlowa

...brzmi i wygląda. Wygląda wprost rewelacyjnie. Mafia powstała pięć lat temu, ale mogłaby być wydana z powodzeniem i w zeszłym roku. Nieziemsko szczegółowe tekstury (te większe są wprawdzie nieco rozmazane, ale wybaczam) sprawiają, iż gra nie postarzała się ani trochę. Ktoś mądry napisał kiedyś: "jak na owe lata, grafika Mafii jest właściwie fotorealistyczna". i rzeczywiście, Lost Heaven zostało odwzorowane z taką pieczołowitością, że widać cały brud i ubóstwo, zaś liczne wymiany ognia są niesamowicie przekonywujące. Ogólnie rzecz biorąc - grafika to fenomen w skali światowej, stąd taka, a nie inna jej ocena. Muzyka w najlepszych filmach gangsterskich (choćby w opisywanym tu "Dawno temu w Ameryce") zawsze była znakomita. Nie inaczej jest teraz - przede wszystkim w ucho wpada motyw przewodni, pojawiający się w menu, podczas intra i w co ważniejszych cut-scenkach. Oprócz tego przemierzając każdą z dzielnic, towarzyszy nam inna nuta. Najczęściej jeździmy po Little Italy i Central Island, ale mimo wszystko muzyka nie znudziła mi się ani trochę. Wszystko pięknie, ładnie, ale każda gra ma jakieś...

Śmierć sztuki

...wady. Nawet ta. Najpoważniejszą z nich jest chyba liniowość rozgrywki. Nie pozwala ona praktycznie na żaden skok w bok, nie licząc misji wykonywanych dla wspomnianego Lucasa Bertone. Same zadania możemy wykonać na kilka sposobów, ale wszystkie zmierzają do tego samego. Niektórzy mogą też psioczyć na poziom trudności, który momentami jest naprawdę wysoki. Opluwanie monitora ze złości przy niektórych zadaniach to normalka. I choć próbowaliśmy już ze sto razy wykonać jakąś misję, to coś nas przyciąga do monitora i zmusza do tego, by spróbować po raz sto pierwszy. O mały arsenale już wspominałem, jednak uważam, że taki w zupełności wystarczy. Inni zaś mogą też narzekać na to, że samochody są za wolne, a pukawki za słabe (autentyk!)... No cóż, takim ludziom szczerze współczuję...

Chwila relaksu

Krótko też można powiedzieć o dodatkowych trybach gry - swobodnej jeździe (czyli zwykłej jeździe po mieście) i jeździe ekstremalnej, odblokowanej dopiero po ukończeniu głównego wątku. Pojawia się w niej kilkanaście zadań (tak na marginesie - "nieco" dziwnych), dzięki którym zdobędziemy nowe modele automobili. Na dodatek mamy spokój z gliniarzami - żyć, nie umierać.

Bon Appetit!

REKLAMA

Jeśli jakimś cudem nie grałeś jeszcze w Mafię - masz na to znakomitą okazję. Odciąż swój portfel z 25 zeta i szoruj do sklepu. Nie dość, że znakomitą, to jeszcze tanią i rewelacyjnie spolszczoną grę można dziś dostać niemal za bezcen. Ups, chyba za dużo gadam, złamałem zasadę omerty*... Moment, jacyś mili panowie w garniturach przyszli mnie odwiedzić. Że co? Pozdrowienia od kogo?

*zasada milczenia

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA