Choć kryteria ocen na Rotten Tomatoes nie są do końca miarodajne, to jednak najnowsze badania potwierdzają, że ichniejsze procenty mają bezpośredni wpływ na to, czy dany film stanie się przebojem czy nie.
Jak donosi THR, badania przeprowadzone przez Nielsen Research Group podają, że 7 na 10 kinomanów prawdopodobnie nie wybierze się na dany film, jeśli będzie miał on pomiędzy 0 a 25 procent pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes.
Nie są pewnie jakoś specjalnie odkrywcze badania. Wystarczy spojrzeć na wyniki finansowe większości filmów z ocenami powyżej 70 procent na RT. Analogiczne, produkcje, które "poszczycić" się mogą wynikami na poziomie 20-30 procent przeważnie stały się klapami.
Idealnie pokazało to tegoroczne lato, kiedy niezbyt udane "Emoji Movie" (6 proc.), "Baywatch" (19 proc.), "Mumia" (16 proc.) czy "Król Artur" (28 proc.) dość mocno rozczarowały pod względem finansowym i nie tylko.
Z kolei dobrze oceniane filmy, takie jak "Dunkierka" (93 proc.), "Wonder Woman" (92 proc.) , "Baby Driver" (95 proc.) czy "Spider –Man: Homecoming" (92 proc.) przynosiły finansowe wyniki przeważnie powyżej nawet optymistycznych oczekiwań.
Póki co, jedynie filmom z uniwersum DC udało się oprzeć klątwie niskich ocen na Rotten Tomatoes i mimo tego zarabiać ogromne pieniądze. Ale to raczej wyjątek potwierdzający regułę.
Badania Nielsen Research Group podkreślają, że wynik na Rotten Tomatoes ma szczególny wpływ na ludzi w wieku poniżej 25 lat.
Warto doprecyzować, że dotyczy to głównie wielkich hollywoodzkich superprodukcji. Widownia bardziej ambitnego i niszowego kina zdaje się być o wiele bardziej świadoma i wiedząca czego chce, także w mniejszym stopniu polega na agregatach ocen.
Czy rola Rotten Tomatoes jest zatem pozytywna? Jednak nie do końca.
Agregaty ocen mają to do siebie, że stosują algorytm uśredniania.
Poza tym, nie ma nic gorszego niż ocenianie tworów szeroko rozumianej kultury i sztuki sztywnymi kryteriami bezdusznych procentów.
Sztuka, także popularna, wymyka się jednoznacznym ramom subiektywnej oceny. Każdy z nas ma różne gusta i fakt, że jedna osoba uważa, że np. "Spider- Man: Homecoming" jest wspaniały, nie oznacza, że innej osobie spodoba się on w takim samym stopniu.
Poza tym sam algorytm zliczania ocen jest, póki co przynajmniej, mocno niedoskonały. Często opinie neutralne albo zachowawcze, ale nie krytykujące otwarcie danego filmu jednoznacznie, zliczane są jako opinie negatywne.
Zawsze będę postulował za tym, by nie redukować danego filmu do numerka. Nawet najgorsza produkcja to setki godzin pracy tysięcy ludzi i często już sam fakt, że dany film dobiegł końca i doczekał się międzynarodowej dystrybucji, jest jakimś sukcesem. Zrobienie filmu jest naprawdę potwornie trudną pracą i nawet do tych najsłabszych mam względny szacunek. A już na pewno nie zgadzam się, by je podsumowywać w tak ograniczony sposób.