REKLAMA

Spider-Man w wersji MCU nie jest już tym samym superbohaterem, co kiedyś. Mam trzy poważne problemy z tą postacią

Jakkolwiek świetnie bawiłem się na dwóch nowych solowych filmach o przygodach Spider-Mana, koprodukcja Sony i Marvela kompletnie zignorowała najważniejsze motywacje, które zrobiły z tej postaci popkulturową legendę.

spider man filmy problemy
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga na spoilery.

„Spider-Man: Homecoming” (ciągle nie mogę zrozumieć, czemu ten film nie otrzymał spolszczenia podtytułu) był naprawdę udanym odświeżeniem przygód Pająka. Nowa energia, mocniejsze akcenty komediowe, fantastyczne sekwencje akcji, mruganie okiem w stronę filmów Johna Hughesa. A do tego obecność Tony’ego Starka i powiązanie Petera Parkera z Avengersami - to naprawdę strzał w dziesiątkę.

No i oczywiście Tom Holland, najlepszy jak dotąd Peter Parker i Spider-Man. Tobey Maguire był udanym Peterem Parkerem, a słabym Spider-Manem. Andrew Garfield był nieudaną wersją Petera Parkera, zbyt cool, żywcem wyjęty z indie-romansów dla nastolatek. Jako Spider-Man był za to bliski ideału. Holland z kolei jest perfekcyjny i jako Peter, i jako jego pajęcze alter ego.

Także „Spider-Man: Daleko od domu” (aż dziwne, że tym razem postanowiono przetłumaczyć podtytuł na polski) to udane, wakacyjne kino rozrywkowe. Z właściwie idealną wersją Mysterio, tak wierną komiksom, jak to tylko możliwe. Obok doktora Octopusa ze „Spider-Mana 2” jest to najlepsze przeniesienie postaci czarnego charakteru z komiksu Marvela na duży ekran.

Spider Man Far From Home mysterio

Ujęcie przygód Spider-Mana w poetyce wakacyjnego kina drogi, w dodatku z Pająkiem po raz pierwszy huśtającym się w europejskich miastach poza Nowym Jorkiem, to też ciekawa odmiana i powiew świeżości.

O ile jednak nowe filmy o Pająku to naprawdę solidna (choć też i bezpieczna) rodzinna rozrywka, a Tom Holland to idealny Spider-Man/Peter Parker, obecna inkarnacja pajęczego superbohatera właściwie kompletnie zmieniła tę postać. Zabrała jej klasyczne motywacje, które czyniły z niego tak wyjątkowego i ludzkiego herosa.

Przede wszystkim, nowe filmy o Spider-Manie właściwie w ogóle nie wspominają o wujku Benie.

Jak wszyscy wiemy, jego tragiczna śmierć była katalizatorem dla Petera, by zaczął on wykorzystywać swoje moce do walki ze złem. To wujek Ben wypowiedział słowa, które stały się Biblią i drogowskazem Spider-Mana przez resztę jego życia: „Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność.”

spider man wujek ben

Jak mniemam nowe filmy nie chciały powtarzać po raz kolejny origin story (i słusznie). Twórcy wychodzą z założenia, że widzowie znają historię Petera i wiedzą o śmierci jego wujka. Sęk w tym, że choćby tylko w samym „Homecoming” odniosłem wrażenie, jakby twórcy w ogóle odjęli Bena z tego równania. Na dobrą sprawę Petera bardziej motywowało włączenie w szeregi Avengersów czy zaimponowanie Tony’emu Starkowi. To są główne powody, dla których chce on walczyć ze złem jako Spider-Man.

Brak wujka Bena w tym układzie wydał mi się nie tylko niezgodny z filozofią tej postaci, ale też zwyczajnie nieczuły. Oczywiście można przyjąć, że tak mocne „uwieszenie się” Petera na postaci Starka to wynik braku Bena w jego życiu, ale autorzy filmów nie mówili o tym wprost.

W „Daleko od domu” Parker ciągle przeżywa śmierć Tony’ego po wydarzeniach z „Avengers: Koniec gry”. Jak dotąd ani razu nie widzieliśmy, by jakkolwiek przeżywał śmierć wujka Bena, a musiała się ona zdarzyć stosunkowo niedługo przed rozpoczęciem akcji „Spider-Man Homecoming”. Brak Bena to fundamentalna różnica w podejściu do postaci Petera. I jest to różnica na niekorzyść.

Drugim problemem jest to, jak łatwo i szybko Peter dzieli się swoją ukrytą tożsamością z bliskimi.

spider man homecoming film

Czy to niechcący, czy w wyniku konieczności - nieważne. Może to wynik tego, że należę do pokolenia fanów wychowanych na klasycznych, „niewinnych” komiksach o superbohaterach, w których ta skrywana tożsamość i próby utrzymywania tajemnicy podwójnego życia stanowiły istotny element fabularnej układanki. Bez względu na to, czy tajemnicę skrywały banalne i naiwne okulary (jak w przypadku Supermana), czy maski nakładane na część (jak u Batmana) lub całą twarz (np. Spider-Man właśnie).

To, że nikt z bliskich nie wiedział, że Peter jest Spider-Manem, przynajmniej dla mnie stanowiło dodatkowy dreszczyk emocji, dodawało uroku tym historyjkom. Wiem, że wynika to pewnie z tego, że obecny Spider-Man pisany jest pod kątem zupełnie innego odbiorcy. Do tego istnieje on w świecie MCU, w którym właściwie większość superbohaterów nie ukrywa swej tożsamości. Gdy na koniec pierwszego „Iron Mana” Tony Stark wyjawił dziennikarzom: „Jestem Iron Manem”, z miejsca można było się domyślić, że w MCU będą rządzić trochę inne zasady.

Jakby tego było mało, (uwaga, spoiler!) w filmie „Daleko od domu” tożsamość Spider-Mana poznali nie tylko Mysterio i MJ. W scenie po napisach końcowych cały Nowy Jork, a w domyśle i świat, dowiedział się o tajemnicy Petera.  Swoją drogą to chyba też znak czasów. Kiedyś chyba ludzie bardziej cenili prywatność i stąd motyw skrywania tożsamości był całkiem nęcący. Dziś z kolei prywatność oddaliśmy z łatwością i dzielimy się nią z całym światem.

Trzecim poważnym problemem z nowymi filmami o Pająku jest dla mnie ciocia May. A konkretnie to, jak bardzo różni się od komiksowego pierwowzoru.

Ale nie o różnicę względem komiksów samą w sobie chodzi. Bardziej o kierunek, który obrali twórcy.

spider man ciocia may

Bitwy podjazdowe o jej względy toczyli zarówno Tony Stark, jak i Happy Hogan. I do pewnego stopnia jest to nawet zabawne. Natomiast i tym razem twórcy albo nie zrozumieli, albo pominęli ważny motyw charakterologiczny związany z postacią Spider-Mana. W komiksach ciocia May to starsza, poczciwa, w głębi duszy ciągle opłakująca stratę męża, schorowana kobieta, o której zdrowie i życie Peter drży właściwie przez cały czas.

spider man ciocia may komiks

Ciocia May jest jego kotwicą, tak jak wujek Ben moralnym kompasem. To dla nich dwojga stara się on być jak najlepszym człowiekiem i superbohaterem. W opisywanych filmach wygląda to zupełnie inaczej.

Nie da się też zauważyć, że Sony/Marvel, pomimo walki o równouprawnienie i nie uprzedmiotowianie kobiet w branży, dokonali jednak świadomego wyboru w przemianie May ze starszej, drobnej pani, w przebojową, kipiącą seksapilem kobietę. May w MCU jest atrakcyjna, przebojowa, seksowna i świadomie te wdzięki wykorzystuje.

Ciocia May Tony Stark civil war

Takie podejście odseparowuje mentalnie May od Petera, czyni z niej postać służącą wprowadzaniu wątków komicznych. Nie czuć silnej więzi emocjonalnej między nią i Peterem. Tak samo jak nie czuć tej więzi między nim i Benem. Jedynie Tony Stark, który był w życiu Petera przez chwilę, zdołał mocniej wdrukować się w jego pamięć i psychikę.

Wszystko to sprawia, że nowy Spider-Man na dobrą sprawę wiele stracił ze swojej charakterologicznej obudowy.

Liczne niuanse tej  postaci zostały zredukowane tylko i wyłącznie do nieporadnego nastolatka, który stara się walczyć o względy koleżanki z klasy, a przy okazji ma na głowie walkę z superłotrami w kolorowej pidżamie.

Wiem, wiem, to tylko postać z mainstreamowego komiksu dla dzieciaków, przerobiona na potrzeby wakacyjnego blockbustera kinowego. Tym niemniej, jako fan tej postaci (od niego na dobrą sprawę zaczęła się moja fascynacja popkulturą w szczenięcych latach) jestem mocno rozczarowany tym, jak został on okrojony emocjonalnie jako bohater.

REKLAMA

Zabrano mu wszystko to, co stanowiło o jego wyjątkowości i tak mocno przemawiało do mas przez dekady. To trochę tak, jakby zabrać z życiorysu Batmana wątek śmierci jego rodziców, albo z historii Supermana fakt, że jest kosmicznym emigrantem, obcym z innego świata.

Oczywiście obecne młode pokolenia, które poznają Spider-Mana przez pryzmat kreskówek i filmów MCU są pewnie tak samo zachwycone tą postacią jak ja, gdy pierwszy raz sięgałem po zeszyt z jego przygodami. Nie twierdzę też, że Spider-Manowi nie było potrzebne odświeżenie, nowy restart. Szkoda tylko, że zrobiono to poprzez wycięcie z jego tkanki tylu ważnych motywów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA