Od dzisiaj możecie oglądać nowy, już czwarty sezon serialu „Wiedźmin”. To w pewnym sensie nowe otwarcie, więc i na nowo rozbudzone oczekiwania. Dobra wiadomość jest taka, że wiele rzeczy udało się poprawić. Zła – ciągle daleko do ideału.

Nowy „Wiedźmin” jest „trochę bardziej” i widać to od pierwszych minut, choć to tylko sceny walki. Geralt zmaga się z potworem i choć to kolejna i bardzo rutynowa akcja, to nasz bohater musi trochę się napocić. Gdy nieźle wyreżyserowana scena akcji dobiega końca, tempo ani trochę nie zwalnia, bo fabuła wskoczyła właśnie w najbardziej awanturniczą część sagi, czyli w „Chrzest ognia”. Dostajemy więc elegancko podane, scena po scenie spotkania z kolejnymi członkami grupy straceńców, którzy zamiast uciekać od wojny, pchają się prosto na front, aby ocalić Ciri przed złowrogim cesarzem Emhyrem.
Nie ma tu czasu, ani na nudę, ani na specjalną kreatywność scenarzystów, to ten wyjątkowo krótki sezon musi zaliczyć najważniejsze punkty, aby ta historia trzymała się kupy i tak się składa, że są to punkty napisane przez Sapkowskiego.
Wiedźmin – sezon 4. Recenzja
Gdy tylko serial podróżuje po książkowej drodze, to nie tylko wypada całkiem nieźle, ale nawet może pozwolić sobie na pewną frywolność, zabawę znanymi tropami czy kreatywne obracanie wątków znanych z wiedźmińskiej sagi. Trzymanie się książkowego oryginału nie ogranicza się jednak do ważnych, fabularnych momentów, ale również do charakterów postaci i dynamiki scen. Nagle okazuje się, że dialogi napisane złożoną polszczyzną da się przetłumaczyć na angielski, a nawet że przeniesiony na język filmowy mogą nieść te same znaczenia i dostarczać zbliżonych emocji. Ekipie showrunnerki Lauren S. Hissrich 6 lat zajęło wyciągnięcie tego wniosku.
Niestety, w niektórych przypadkach, gdy mówi się „A”, trzeba też powiedzieć „B”. W tym przypadku „A” oznacza „pozmieniajmy całą politykę świata i zróbmy bałagan w elementarnych założeniach świata”. Problemy ze scenariuszem uwidaczniają się przede wszystkim w tych wszystkich wątkach, które dotyczą makro-skali. W nowym sezonie dostajemy więc festiwal nieangażującej polityki, generycznych fantasy-bzdur, potyczek czarodziejów, którymi nie rządzi żadna logika, a także postaci, które nie mają nic wspólnego ze swoimi pierwowzorami i służą tylko temu, aby jakoś dopchnąć fabułę do końca.
Dopychanie kolanem fabuły mógłbym jeszcze przeżyć, gdybym nie miał świadomości, że tam gdzieś krył się przynajmniej niezły serial.

Problemy ze scenariuszem można mnożyć. Jest jednak jeden dobry przykład, który pokazuje, że problem z "Wiedźminem" Netfliksa od zawsze leżał w scenariuszu. Bo na ironię zakrawa fakt, że scenarzyści, którzy nie potraktowali poważnie lub nie zrozumieli przesłania książek Sapkowskiego, przerobili serial tak, aby poruszał skomplikowane, współczesne problemy, korzystając z prostych dychotomii: dobro-zło, ludzie-nieludzie. Twórcy bardzo się starali, aby produkcja była zgodna z modnym jeszcze do niedawna rozumieniem reprezentacji, które złośliwi nazywają czasem „woke”.
Zrobili to jednak tak nieudolnie, że gdy nadchodzi czas, aby pokazać arcy-feministyczną organizację czarodziejek, opartą o siotrzeństwo, którą w powieściach magiczki zakładają, aby sprzeciwić się prowadzonej przez mężczyzn wojnie, to serial nie jest w stanie tego zrobić. Fabuła jest bowiem tak zagmatwana i oddalona od oryginału, że nie da się wrócić do punktu, w którym sam materiał źródłowy mógłby pokazać swoją optykę na płeć. Optykę, której nie tylko nie trzeba się wstydzić, ale która jest tak inna od tego, co zazwyczaj możemy zobaczyć w filmach i serialach fantasy, że produkcja tylko by na tym zyskała.
Niestety, im dalej w sezon, tym takich sytuacji jest więcej. Choć twórcy wycofali się ze swoich najgłupszych pomysłów, jak na przykład monolity, to ciągle nie potrafią "Wiedźmina" potraktować inaczej jak tylko repozytorium z bohaterami i pomysłami, a nie pełnoprawną opowieść. Niestety w zamian mają do zaoferowania sztampową fabułę i bardzo ograniczoną wyobraźnię własną.
Czy jest Wiedźmin bez Cavilla?
To najkrótszy z dotychczasowych sezonów, choć liczba odcinków (8) pozostała niezmienna. Zakładam, że to oraz brak Henry’ego Cavilla zwolniło część budżetu, który można było przeznaczyć na scenografię, efekty specjalne i reżyserię scen walki. I w zasadzie w każdym z tych elementów widać poprawę. Jasne – nie wszystkie potyczki, nie wszystkie potwory są sobie równe, ale ten serial nareszcie zaczął wyglądać tak, że miło się na niego patrzy. Dość powiedzieć, że nie było ani jednego momentu, w którym żałowałem, że mam oczy, co niestety zdarzało mi się wcześniej.

Kilka słów należy się obsadzie, bo zmiana Cavilla na Liama Hemswortha może się wydawać porównywalna do Koniunkcji Sfer. Tak jednak nie jest. Minęły 3 minuty, a ja zapomniałem, że Geralt wyglądał inaczej. Ba! W tym sezonie, gdy Biały Wilk ma coś więcej do powiedzenia, niż tylko „kurka wodna” (ang. fuck), nabiera rumieńców na swojej bladej twarzy. Po obejrzeniu wszystkich 8 odcinków bardziej polubiłem Geralta-Liama, niż mogłem zakładać. Może to magia scenariusza.
Całkiem nieźle wypadł również Laurence Fishburne jako wampir Regis, choć można było odnieść wrażenie, że dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie swojej roli. Prawdziwą gwiazdą tego sezonu jest jednak Sharlto Copley, który wciela się w Leo Bonharta. Pogromca wiedźminów nie jest tym samym psychopatą, którego znacie z książek, ale ta interpretacja jest naprawdę udana, choć wizualnie przypomina trochę pewnego polskiego satyryka.
Niezłych momentów w tym sezonie jest całkiem sporo, a odcinek 5., w którym nasi bohaterowie siadają przy ognisku i opowiadają swoje historie, to najlepszy przykład na to, jak można zachować szacunek do oryginału i wnieść coś swojego do tej opowieści, nawet jeśli są to jedynie dodatki formalne. Dostajemy bowiem misz-masz gatunków, stylów, a każdy z nich nie tylko rozwija postać ponad to, co pisał Sapkowski, ale jest na tyle dobrze napisany, że zostawia z uczuciem niedosytu. I to właśnie uczucie, jeśli najbliższe lekturze książek. Szkoda, że to uczucie tak ekskluzywne.
Więcej o produkcjach Netfliksa przeczytacie na Spider's Web:
- Nowy thriller Netfliksa to ten właściwy. Nie da się od niego odkleić
- Właśnie załatwiłem sobie wejście na premierę Stranger Things. Ty też możesz
- Na Netfliksa zmierza wyczekiwany serial fantasy. Będą spore zmiany
- Twórcy potwierdzają: uwielbiany bohater nie wróci do Stranger Things. Szkoda
- Netflix zdradził, ile potrwa finał Stranger Things. Będzie długo







































