Na HBO Max można już zapoznać się z premierowym odcinkiem wyczekiwanego serialu "To: Witajcie w Derry". Musiałem odczekać trochę godzin od streamingowej premiery - udało mi się znaleźć na kinowym pokazie pierwszego epizodu.

Choć jestem fanem dość szeroko pojętego kina grozy, z filmową serią "To" jestem wyjątkowo związany. To jeden z pierwszych reprezentantów gatunku, którego świadomie zobaczyłem i który zapoczątkował moje uwielbienie do horrorów. Mimo wyraźnie słabszej drugiej części zareagowałem entuzjastycznie, gdy dowiedziałem się o serialowym powrocie do tego świata. Fakt, stoją za nim ci sami twórcy, ale pojawiające się chociażby w zwiastunach znaki wskazywały, że wyciągnęli jakieś wnioski. Ekscytację spotęgowała możliwość obejrzenia premierowego odcinka na dużym ekranie.
To: Witajcie w Derry - wielki ekran pomaga w odbiorze
Choć oczywiście poza ekscytacją miałem pewne obawy, pierwszy odcinek serialu "To: Witajcie w Derry" pozwolił mi na to, by o nich zapomnieć. Dlaczego? To po prostu świetne otwarcie opowieści czerpiącej z dziedzictwa Stephena Kinga. Muschietti i spółka zadbali o bardzo czytelną ekspozycję bohaterów oraz realiów w jakich żyją - akcja rozgrywa się w roku 1962, a zatem poruszane tematy rasizmu, lęku związanego z zagrożeniem nuklearnym czy wizerunku komiksów jako dzieła szatana nie powinny dziwić. Wątki społeczne stanowią tutaj interesujące tło, które nie powinno przysłonić nadnaturalnej grozy. Czuję, że będzie wręcz odwrotnie - zapowiada się, że oba elementy historii będą się zgrabnie zazębiać, a wszelkie "życiowe" lęki bohaterów będą się dopełniać z tymi, w których swój udział będzie maczał przybierający różne formy Pennywise.
Nie ma co ukrywać - seans "To: Witajcie w Derry" na wielkim ekranie działa pozytywnie i potęguje wrażenia. Argentyński reżyser znów pokazuje, że umie skutecznie straszyć - jumpscare'y stoją na naprawdę niezłym poziomie inscenizacyjnym i potrafią przerazić - zwłaszcza w scenie z udziałem abażuru, która prędko mi z głowy nie wyjdzie. Zwykle przy oglądaniu horrorów w domu widz się czuje bezpiecznie, a z całym dobrodziejstwem inwentarza w postaci wyraźnie głośniejszego dźwięku i potężnego ekranu sali kinowej, siedząc w fotelu łatwiej czuć niepokój i strach przed tym, że coś wyskoczy. Ma to swoje odzwierciedlenie także w tych brutalniejszych i bardziej krwawych scenach - wszystko jest większe, głośniejsze, a zatem również może być bardziej przerażające.
Wszelkie aspekty związane z obrazem i dźwiękiem w kinie są intensywniejsze, działają skuteczniej na zmysły, po prostu wzmacniają pełen grozy klimat historii. Sprawiają, że widz częściej niż ustawa przewiduje zerka na dalszy plan i szuka tego, co nie pasuje. Choć niewątpliwie żyjemy w erze streamingu i wyświetlanie na ekranie kinowym premierowego odcinka serialu jest rzadkością oraz często marketingową zapowiedzią dalszej części sezonu, nie obraziłbym się, gdyby niektóre, zwłaszcza te spektakularne wizualnie odcinkowe produkcje, miały szansę zagościć na wielkim ekranie.
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat "Tego", nasze teksty powinny wam pomóc. Pisaliśmy już o tym, kiedy do serwisu wpadną kolejne odcinki, porównywaliśmy też obu dotychczasowych odtwórców roli Pennywise'a. Tu bez spoilerów oceniliśmy pięć odcinków sezonu, a tutaj - już spoilerowo - epizod pilotażowy. Jeśli zaś chcecie wiedzieć, jak zmieniono chronologię, zajrzyjcie do tego tekstu.
Pierwszy odcinek "To: Witajcie w Derry" jest już dostępny do obejrzenia na HBO Max.
Czytaj więcej:
- Gwiazda Terrifiera pozywa twórców. Brak wypłaty to najmniejszy problem
- Wynajęli samolot, żeby ratować Gwiezdne wojny. Jak im idzie?
- Twórca Yellowstone zmienia wytwórnię. Co dalej z serialami?
- Dom pełen dynamitu - podobne filmy. Mocne tytuły o zagładzie nuklearnej
- Wielki powrót Johnny'ego Deppa. Zagra w adaptacji kultowej powieści u świetnego reżysera







































