REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

„Wiedźmin” to przeciętny serial stworzony z myślą o fanach. Przynajmniej tak wynika z ocen krytyków

„Wiedźmin” trafił wczoraj rano na platformę Netflix, a wraz z nim do sieci trafiły pierwsze reakcje na premierowy sezon. Niestety, zagraniczni recenzenci są bezlitośni dla produkcji opartej na książkach Andrzeja Sapkowskiego. Znacznie lepiej zareagowali za to widzowie. Co wynika tej różnicy?

21.12.2019
15:04
wiedźmin recenzje oceny reakcje
REKLAMA
REKLAMA

Według przedpremierowych zapowiedzi i podkreślanych oczekiwań „Wiedźmin” miał być jedną z najważniejszych serialowych produkcji serwisu Netflix w 2019 roku. Wyniki oglądalności serialu nie są oczywiście jeszcze znane (firma zresztą podaje je tylko i wyłącznie w sytuacjach, gdy ma się czym pochwalić), ale w polskiej i zagranicznej prasie pojawiły się dziesiątki pierwszych recenzji. Coraz więcej widzów ocenia go też na agregatorach ocen pokroju serwisu IMDb.

Po dwudziestu czterech godzinach od premiery można powiedzieć z całą pewnością, że amerykańska krytyka nie zakochała się w dziele Lauren S. Hissrich. Wręcz przeciwnie – „Wiedźmin” jest jednym z najgorzej ocenianych w anglojęzycznej prasie tegorocznych seriali Netfliksa. Z pewnością nie na takie przyjęcie liczyli twórcy i szefowie platformy VOD.

„Wiedźmin” może się pochwalić średnią 58 proc. na Rotten Tomatoes i 53 proc. na portalu Metacritic.

W pierwszym przypadku wynik został wyciągnięty z 43 recenzji, a w drugim z 15 tekstów. Jeszcze gorzej na Rotten Tomatoes prezentuje się średnia serialu fantasy, gdy weźmiemy pod uwagę tylko kategorię „Top critics” (to zaledwie 33 proc.). Pewnym pocieszeniem dla Henry'ego Cavilla i spółki mogą być jednak dwie sprawy. Po pierwsze, w Polsce dziennikarze przyjęli 1. sezon produkcji znacznie bardziej optymistycznie – choć akurat Konrad Chwast w tekście na Rozrywka.Blog miał mieszane odczucia – po drugie, znacznie bardziej pozytywna jest reakcja fanów. A to raczej ten fakt jest dla Nefliksa najważniejszy.

Na Rotten Tomatoes średnia ocen widzów wynosi aż 90 proc. (przy 1824 ocenach). Jeszcze lepiej wygląda wynik „Wiedźmina” na IMDb (9,2 przy 16 966 oddanych głosach), a wciąż pozytywne są również średnie na Filmwebie (8,1 – 4759 ocen) i Metacriticu (7,6 – 452 oceny). Skąd jednak bierze się tak wielka dysproporcja w ocenach zagranicznej prasy, polskich dziennikarzy i widzów na całym świecie? Wskazówek dostarcza wgląd w publikowane na Zachodzie artykuły.

Anglojęzyczni recenzenci podkreślają, że „Wiedźmin” to produkt właściwie tylko dla fanów. I chyba faktycznie tak jest.

Na podstawie analizy poszczególnych recenzji można wywnioskować, że krytycy z największych portali branżowych starali się podejść do serialu w oderwaniu od popularności książek i gier. Siłą rzeczy w Polsce się to nie udało (mało kto w ogóle spróbował). Sami często też nie mieli styczności ze wspomnianymi dziełami, dlatego patrzyli na „Wiedźmina” okiem laika. W teorii nie ma w tym nic złego, a prawdą jest, że serial powinien bronić się sam i przedstawiać istniejący w powieściach świat w sposób zrozumiały. Niestety, nie wszystkim recenzentom udało się w tym miejscu zachować profesjonalizm.

W tym miejscu najbardziej w oczy rzuca się najniższa ocena otrzymana przez produkcję Netfliksa, którą wręczyli dziennikarze Entertainment Weekly. Opublikowany tam tekst jest absolutnie nieprofesjonalny i kompromitujący dla branżowego portalu. Darren Franich i Kristen Baldwin nie zadali sobie nawet trudu, żeby obejrzeć wszystkie pięć przedpremierowo udostępnionych dziennikarzom odcinków, co jest niepodważalnym obowiązkiem każdego dziennikarza:

Życie jest za krótkie na oglądanie dramatów Netfliksa, dlatego przeskoczyłem od razu do 5. odcinka, który łączy wątki Yennefer i Geralta. A oprócz tego zawiera magiczną wiagrę i orgię w maskach, przy której gra naprawdę idiotyczna muzyka retro-softcore.

Znacznie bardziej profesjonalna recenzja znalazła się na łamach BBC Culture, ale tutaj również finalna ocena nie jest wysoka. Autor artykułu chwali co prawda Anyę Chaoltrę jako Yennefer (jej rola to zresztą według zagranicznej prasy najjaśniejszy punkt programu, bo z kolei oceny Henry'ego Cavilla jako Geralta są mieszane). Krytykuje z kolei decyzję, by wyrównać wątki trójki głównych bohaterów, nierówne tempo akcji oraz chaotyczną chronologię.

Decyzja Lauren S. Hissrich, żeby podzielić 1. sezon na trzy równe wątki doczekała mocnej krytyki. Recenzenci nabijają się też ze słabej charakteryzacji i epatowania nagością.

Kpiny z białej peruki i śmiesznego kucyka noszonego przez Cavilla przewijają się m.in. w recenzjach The Hollywood Reporter i The Guardian. To jednak mniejszy problem showrunnerki produkcji. Boleśnie wytykana jest jej bowiem największa zmiana dokonana w oryginalnej treści, czyli równoległe prowadzenie wątków Yennefer, Ciri i Geralta. Ten element przewija się właściwie przez wszystkie negatywne recenzje, a wspomniał o nim też pisarz Jakub Żulczyk.

Co nie oznacza, że w krytycznych recenzjach nie brakuje żadnych pochwał. Oprócz roli Anyi Chalotry (wywiad z aktorką i grającą Ciri Freyą Allan znajdziecie TUTAJ) zagraniczna prasa w postaci New York Timesa czy portalu Comicbook chwali także lekki humor, sceny walki oraz interakcje między Geraltem i Yennefer. Wszyscy są jednak zgodni co do jednego – to serial przede wszystkim dla fanów. A ponieważ w Polsce większość osób piszących o serialu się do nich zalicza, to nie jest dla nich przesadnym kłopotem połapanie się w zawiłościach akcji.

REKLAMA

Czy to coś złego? Raczej nie, ale jeśli platformie Netflix zależało na powtórzeniu sukcesu „Gry o tron”, to szanse na to są minimalne. „Wiedźmin” może się okazać po prostu zbyt rozwlekły, chaotyczny i niedostatecznie dobry, żeby przyciągnąć na stałe neutralnego widza. Zwłaszcza, że twórcy serialu postanowili uczynić z Geralta postać minimalistyczną i przeważnie ponurą, co ani w książkach, ani grach nie miało miejsca. Osobiście widzę jednak dla „Wiedźmina” pewną nadzieję na przyszłość. Wszystko wskazuje na to, że chronologia zdarzeń w 2. sezonie będzie znacznie bardziej bezpośrednia, a trójka głównych bohaterów otrzyma więcej wspólnych scen. Jest więc szansa na poprawę wszystkich problematycznych elementów serialu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA