Redakcja Spider's Web Rozrywka dawno nie była tak zgodna. Czy 1983 to najlepszy polski serial 2018 roku? Sprawdźcie opinie naszych redaktorów.
Czy 1983 od Netfliksa to najlepszy polski serial 2018 roku?
Piotr Grabiec: W żadnym wypadku.
1983 nie jest serialem do gruntu złym, ale nie jest to w żadnym razie arcydzieło. Tak jak kupuję świat przedstawiony i podobają mi się kostiumy oraz scenografia, tak intryga momentami była nieco zbyt zawiła, a do tego, co najgorsze, kulały dialogi. Czuć, że scenariusz był pisany w języku angielskim, a osoby odpowiedzialne za tłumaczenie go na język polski nieco pokpiły sprawę, dopuszczając się wielokrotnie kłujących w uszy kalek językowych.
Najlepszym polskim serialem 2018 roku jest dla mnie Rojst od Showmaksa. Showmax nie jest może tak dobrze znany i rozpowszechniony jak Netflix, ale 5-odcinkowa produkcja, opowiadająca o pracy dziennikarzy w czasach PRL-u była dużo bardziej angażująca i została znacznie lepiej zagrana niż 1983.
Joanna Tracewicz: Nawet nie róbmy sobie takich żartów… Nie!
Z każdym odcinkiem 1983 moje nadzieje, że ten serial jeszcze da się uratować, gasły. Pierwsza polska produkcja oryginalna Netfliksa to spore rozczarowanie. Nie tylko dlatego, że coś nie gra wewnątrz świata przedstawionego, w fabule i że bohaterowie są „płascy”. Także dlatego, że Netflix i tym samym 1983 natrafił w tym roku na mocną konkurencję. Odbiór tego serialu zapewne byłby o wiele lepszy, gdyby debiutował na początku roku, ale i wtedy nie miałby szans na zgarnięcie trofeum. Na polski Netflix Original, który oczaruje publikę, musimy jeszcze poczekać. A szkoda, zwłaszcza, że inne europejskie kraje poradziły sobie lepiej, np. Hiszpania (Szkoła dla elity, Telefonistki i wykupienie praw do Domu z papieru) i Niemcy (Dark i nadchodzące Berlińskie psy).
Najlepszym polskim serialem 2018 jest, oczywiście, Ślepnąc od świateł. Intrygująca historia, autentyczni bohaterowie, żywy język, świetne dialogi, humor, nieco oniryczny klimat i nawarstwiające się szaleństwo - produkcja HBO to petarda. Sztywniutko!
Robert Skowroński: Dużo do tego brakuje, ale nie mamy też powodów do wstydu.
Oczekiwania były duże, tym bardziej, że za kamerą stanęła m.in. Agnieszka Holland, która przecież potrafi bardzo dobrze odnaleźć się w serialowej formie. Pozostał jednak niedosyt i spływająca wolno po policzku pojedyncza łza zawodu. Zbyt duża ilość bohaterów niepotrzebnie gmatwa fabułę, scenariusz klejony gdzieniegdzie na ślinę zwyczajnie się rozlatuje. No i jeszcze te dialogi wołające o pomstę do nieba, a które rzutują jednocześnie na grę aktorską.
Z drugiej strony dostajemy serial naprawdę dobrze sportretowany, no ale rozumiejących swój fach autorów zdjęć u nas nie brakuje. Wyjątkiem nie jest, pracujący przy 1983, Arkadiusz Tomiak. Sam świat przedstawiony również należy do tych jaśniejszych stron serialu. Obrazy rodem z samego środka PRL-u zgrabnie łączą się z tymi ze współczesnego świata, tworząc spójną całość. Jestem też fanem scen rozgrywających się w Małym Sajgonie, gdzie panującą na ulicach szarugę rozświetlają jaskrawe neony. Przywołuje to ducha Łowcy androidów, bo choć oba tytuły leżą gatunkowo zupełnie gdzie indziej, to jednak na pewnym poziomie posiadają wspólny mianownik.
Król jednak może być tylko jeden. Ja bez zastanowienia biję pokłony przed zasiadającym na serialowym tronie Ślepnąc od świateł od HBO. Dzieło Skoniecznego nie popełnia grzechów 1983. To wyraziści bohaterowie i dopracowany scenariusz, zresztą Jakub Żulczyk pisał swoją powieść z myślą o przełożeniu jej na język kina. No i właśnie, bez tych dwóch podstawowych elementów nie sposób przecież mówić o spełnionym dziele. Netflix - 0, HBO - 1.
Ania Nicz: 1983? Taki se.
1983 został już skomentowany i przemaglowany na wszystkie możliwe sposoby, wywołując nieomal narodową dyskusję na temat kondycji rodzimej branży serialowej. Jednak gdyby nie nakręcany hajp i etykietka Netflix Original, pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się tym tytułem. Bo ten serial jest najzwyczajniej w świecie taki se. To zwykły przeciętniak, stracony potencjał i niewykorzystane zasoby, zarówno scenariuszowe, jak i obsadowe. Ale nie spotykaliśmy się tutaj, żeby gdybać, tylko, żeby dzielić się wrażeniami. Moje są nienajlepsze. Zbyt wiele w 1983 błędów, brzydko poucinanych wątków, siermiężnych zagrywek i paździerzowych cytatów, żebym mogła ocenić go lepiej.
Robert Więckiewicz zagrał w tym roku jedną z wiodących ról w najgorzej ocenianym przeze mnie polskim serialu i jedną z wiodących ról w moim ulubionym polskim serialu, tj. Ślepnąc od świateł. Nie było w tym roku konkurenta dla produkcji autorstwa Krzysztofa Skoniecznego. OK, Rojst był blisko, jednak Ślepnąc... przegonił i tę showmaksową premierę. Zrobił to dzięki świetnemu rozpisaniu książkowej fabuły na język serialu, doskonale dobranej i zaangażowanej obsadzie, dynamicznemu montażowi i kilku innym przewagom.
Konrad Chwast: NIE. I celowo wszystkie literki są wielkie.
Mam takie poczucie, że tu wszystko poszło nie tak. I nie dlatego, że nic się nie udało. Jestem prawie pewien, że zawiodły tutaj same założenia, nie zaś poszczególne elementy. Bo na papierze wszystko wygląda dobrze. Świetna obsada, dobre kostiumy, kapitalny klimat, rewelacyjny pomysł na świat, historia pełna rozmachu. Niestety szybko okazało się, że te elementy nie pasują do siebie, zgrzytają, trzeszczą. Kuleją dialogi, kuleje rytm opowieści.
A przecież miało być tak pięknie. Agnieszka Holland, Netflix, amerykański punkt widzenia! Nic z tych rzeczy. I chyba to rozczarowanie boli najbardziej. Chociaż sam mogę sporo zarzucić serialowi Ślepnąc od świateł od HBO, to mam poczucie, że to produkcja od początku do końca polska, lokalna i do tego jeszcze dość kompetentna. Trochę mi przykro, że z założenia lepsza historia wypadła tak słabo na tle nieprzesadnie odkrywczej powieści Żulczyka.
Tomasz Gardziński: 1983 to ani dobra historia alternatywna, ani dystopia.
Na temat 1983 Netfliksa powiedziano już bardzo wiele. Z częścią opinii trzeba absolutnie się zgodzić, ale niektóre brzmią zdecydowanie kontrowersyjnie. Nie rozumiem głosów twierdzących, że 1983 jest produkcją zrealizowaną w sposób efektowny, a tylko scenariusz kuleje. Większość wydarzeń toczy się w zamkniętych wnętrzach i przy jednolitym świetle, co sprawia wrażenie serialu robionego bardzo po kosztach. Dopiero w połowie sezonu dzieło Netfliksa postanawia wyjść na chwilę z czterech ścian i pokazać trochę świata. Nieumiejętność budowania rzeczywistego obrazu Polski pod rządami Partii to zresztą kolejny ogromny problem 1983. Rok 2003 momentami przypomina 1985, a w następnej scenie czujemy się jak w Polsce 2018. Serial wyprany jest z wszelkich nawiązań historycznych, przez co nie dorasta do pięt innych historiom what if. Nie jest też udaną dystopią, bo twórcom brakuje oryginalnych pomysłów na pokazanie rządów silnej ręki i terrorystycznej opozycji.
Wymieniać problemy 1983 można by jeszcze długo, bo to serial, w którym szwankują tak szczegóły, jak i ogólny obraz. Produkcja od czwartego epizodu robi się nieco lepsza, ale naprawdę trudno z czystym sumieniem namawiać kogokolwiek do przebrnięcia przez wcześniejsze odcinki, bo później też daleko do arcydzieła. Zdecydowanie lepiej poświęcić ten czas na obejrzenie Ślepnąc od świateł. Serial HBO też nie jest pozbawiony wad, ale na poziomie formalnym bije na głowę wszystkie inne tegoroczne seriale z naszego kraju. Po Ślepnąc od świateł w głowie na długo pozostaną poszczególne sceny i dialogi, a po 1983 jedynie uczucie znużenia.
Maciej Gajewski: Okropny przeciętniak, jakich mało. Liczę na drugi sezon.
W tym roku zabrakło mi czasu i motywacji, by dać jakiemukolwiek polskiemu serialowi szansę – z wyjątkiem 1983, o którym tu rozmawiamy. Jest mi bardzo przykro, ale polskie produkcje już zbyt wiele razy zawiodły moje zaufanie, bym chciał poświęcać im czas. Na VoD pojawia się tyle świetnych produkcji z różnych krajów (najczęściej – rzecz jasna – ze Stanów Zjednoczonych), że na kolejne polskie niedbałe próby zawojowania świata po prostu zabrakło mi ochoty.
Mając powyższe na uwadze, wygłoszę dość niepopularną opinię. Mi 1983 się całkiem podobał! Jasne, nie jest to polskie Stranger Things czy inny House of Cards. W momencie, w którym produkcję tę potraktuje się jak serial science-fiction / kryminał klasy B – jakie usługodawcy VoD taśmowo produkują – to 1983 fajnie wpasowuje się w tę formę telewizyjnej sztuki. Dialogi w tym serialu są koszmarne: fajnie się je czyta, ale wygłaszane przez aktorów okazują się okropnym drewnem. 1983 broni się jednak wizualnie oraz ogólnym pomysłem na realia i opowieść. To przeciętniak, nic więcej. Ale będę czekał na drugi sezon tego przeciętniaka.
Rozumiem krytykę tej produkcji i w większości się z nią zgadzam. Biorę tylko poprawkę na to, że w mojej ocenie większość miała zbyt duże oczekiwania, stąd i głośniej wyrażane rozczarowanie. 1983 pokazuje jednak, że da się zrobić w Polsce serial, który wygląda i brzmi bardzo dobrze. W którym jest dobry dźwięk, dobre światło oraz – co wyróżnia 1983 od sugerowanych w tej dyskusji innych seriali – porządna cyfrowa obróbka obrazu, bez sztuczności w efektach specjalnych.
Katarzyna Piórecka: Miało być tak pięknie, a wyszło (prawie) jak zwykle.
Dobry serial to taki, który nie daje ci zasnąć po nocach. To taki, przez który rano w pracy koledzy pytają się ciebie, czy przypadkiem nie jesteś chory, bo trochę za blado wyglądasz dzisiaj. To taki, przez który musisz następnego dnia ściemniać, że pies ci zjadł pracę domową. 1983 taki nie jest. I nie twierdzę, że to serial z gruntu słaby. Miał kilka dobrych stron. Do najlepszych mogę tu zaliczyć (wreszcie!) świetny dźwięk, dzięki któremu w końcu mogłam usłyszeć każde słowo wypowiedziane przez aktorów, czy też ładną scenografię i doskonałe kostiumy, szczególnie te z retrospekcji. Zdjęcia też właściwie są niczego sobie, może poza paroma wpadkami, ale w końcu każdemu mogą się zdarzyć lekkie potknięcia.
Jednak po tym, jak rozdmuchano całą atmosferę przed premierą 1983, wcale się nie dziwię, że oczekiwania znacznie przewyższyły poziom serialu. Niestety, jeśli scenariusz jest pisany po angielsku, to nawet najlepszy tłumacz, jeśli nie jest pisarzem i nie doda czegoś od siebie, nie wymknie się z zastawionych przez język pułapek. Razi mnie architektura, trochę zbyt zachodnia i nowoczesna jak na 2003 rok. Kłuje w oczy dziwaczne przesłanie, że jeśli Polska zostałaby pod wpływem ZSRR, to mieli byśmy 15 linii metra i centrum z wieżowcami à la Manhattan. I zlitujcie się, ale czy Warszawa jest naprawdę tak mało peerelowska, że musi ją udawać Wrocław? Fajnie, że Netflix inwestuje w polskie produkcje i oby powstawało ich więcej. Jednak Polacy mają wyśrubowane pojęcie o sobie, swojej przeszłości i przyszłości. I chyba nie zaakceptują jeszcze długo amerykańskiej wizji swojej alternatywnej historii, przetłumaczonej na polski.
Zamiast 1983 postawię w tym roku na Nielegalnych. Dlaczego? Może to mój sentyment do prozy Vincenta V. Severskiego, może to kwestia aktorów, albo po prostu wartkiej akcji, którą raczę się co niedzielę wieczór. W każdym razie Nielegalni przyciągają mnie jak magnes od kilku tygodni przed telewizor, a to nie zdarza się już często.