REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

1983 pokazuje, że na dobrą i polską produkcję Netfliksa będziemy musieli jeszcze trochę poczekać

Pierwszy polski serial oryginalny serwisu Netflix to dzieło bardzo złożone i cholernie ambitne. Ale czy przy okazji jest to twór udany?

30.11.2018
11:01
1983 od Netfliksa
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga, w tekście pojawiają się spoilery. 

Też uległem tej ekscytacji. Pierwszy oryginalny polski serial Netfliksa, znane nazwiska w obsadzie, światowe sławy za kamerą - to nie mogło się nie udać! Tak przynajmniej myślałem, gdy czerwony serwis VoD powolutku odsłaniał kolejne fragmenty układanki.

Niestety, wchodząca dzisiaj na ekrany telewizorów produkcja nie zmiecie konkurencji i nie wprowadzi na rynek nowej jakości.

Fabuła w 1983 biegnie wielotorowo. Mamy wydarzenia, które dzieją się u progu wielkich zmian w 2003 roku. Wtedy też poznajemy bohaterów muszących - mówiąc najogólniej - rozwiązać swoje osobiste problemy, a zarazem zagłębić się w przeszłość. Ich prywatne sprawy przeplatają się z ważnymi sprawami politycznymi, które zmieniły bieg historii. Jednocześnie od czasu do czasu przenosimy się do roku 1983, kiedy doszło do serii zamachów. Te ukształtowały późniejszą rzeczywistość polityczną.

Pomysł na tę alternatywną wizję Polski i Europy jest godny pochwały.

Rozważania o naszym kraju, w którym nie doszło do przełomu po 1989 roku wydają się dość świeże i bardzo pociągające, również intelektualnie. Myślę, że czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, że chociaż proces ten zapewne był nieunikniony, to kierunek zmian mógł być zupełnie inny. Legenda transformacji, Solidarności obrosła mitami i gdy tylko pojawia się ktoś, kto próbuje odbrązowić ludzi czy wydarzenia, często spotyka się ostracyzmem.

A więc pytanie: co by było, gdyby nie doszło do transformacji ustrojowej, wydaje się wyjątkowo pociągające.

1983 od Netfliksa

Serial 1983 wybiera jednak drogę nieoczywistą. W tym świecie władza umacnia się, korzystając z chaosu, który wywołuje seria zamachów. W toku rozwoju fabuły dowiadujemy się, że prawdopodobnie doszło do czegoś na kształt przewrotu. Ważni ludzie w państwie zagospodarowali strach i uczucia towarzyszące zagrożeniu ze strony terrorystów. Widać tutaj podobieństwa to silnych emocji, jakie targały społeczeństwem amerykańskim po 11 września. Ten plan udał się na tyle dobrze, że Rzeczpospolita Ludowa przetrwała do 2003 roku i nie wydaje się, żeby ten stan miał się szybko zmienić.

Tylko, że odpowiedź na pytanie, czy to faktycznie jest przedłużenie państwa znanego jako PRL, nie pada.

Jest to jeden z zasadniczych problemów serialu. Świat jest bardzo złożony i twórcy są zmuszeni przedstawić nam go w kilku pierwszych odcinkach, wytłumaczyć zasady, które nim rządzą, nie zapominając w tym czasie o bohaterach i nakreśleniu ich agend i intryg, których staną się częścią. To zadanie jest tak trudne, że serial mu nie podołał, nie tylko pierwsze odcinki stanowią prawdziwy festiwal ekspozycji i rzucanych nachalnie wyjaśnień.

A i tak wiele rzeczy pozostaje niejasnych. Nie wiemy, co się stało tamtego feralnego dnia, gdy w największych polskich miastach słychać donośne wybuchy, nie wiemy, jak wyglądało przejmowanie władzy, jak reagowały inne kraje, jak reagował Związek Radziecki. Nie wiemy do końca jak zachował się Kościół, w tym wypadku Watykan, w którym - jeśli założyć, że drogi świata serialowego i rzeczywistego rozeszły się dopiero w 1983 roku, o czym wspomina sam showrunner serialu - już urzęduje Jan Paweł II. Niewiadomych jest cała masa i musimy na chwilę zawiesić wiedzę i wątpliwości, aby dobrze się bawić.

Co niestety nie jest łatwe.

Bo jak słusznie zauważył Piotrek Grabiec w swojej recenzji jest to raczej serial szpiegowski. Bohaterów jest tu bez liku, każdy reprezentuje inne interesy, jest wywiad Izraela, są siły amerykańskie, wietnamscy handlarze bronią, rosyjscy agenci specjalni, różne frakcje w ramach polskich władz, rewolucjoniści, swoją grę rozgrywa milicja, a do tego mamy zagadkę głównych bohaterów i retrospekcje, a w nich opozycjonistów. Zapewne ambitnym celem scenarzysty serialu było pokazać, jakie siły chcą rozgrywać to dziwne państwo, ale niestety mozaika ta wyszła nad wyraz chaotycznie.

1983 od Netfliksa class="wp-image-226592"

Galimatias różnych zazębiających się historii jest nie tylko trudny do przetworzenia przez widza, ale wydaje się również absolutnie niepotrzebny. Wygląda to tak, jak scenarzysta Joshua Long tak bardzo zafascynowany był geopolityką, że zapomniał, iż te wszystkie wątki trzeba domknąć, dać im satysfakcjonujący finał, że one nie mogą biec sobie ot, tak po prostu. Nawet jeśli część z nich ma wpływ na historię głównych bohaterów, to brak im zakończenia, które ta poczucie, że to wszystko do czegoś prowadzi.

Obsada jest fenomenalna.

Aktorzy, którzy pojawiają się na ekranie to polska czołówka. Cieszy mnie to, bo dla niektórych może to być droga do międzynarodowej kariery. Zwłaszcza Maciej Musiał, który wciela się tu w Kajetana, jednego z głównych bohaterów, błyszczy. Podoba mi się nie tylko jego kreacja, ale też luz, z jakim gra, chociaż jego rola do najłatwiejszych nie należy. Robert Więckiewicz, który portretuje złamanego milicjanta, wypada odrobinę gorzej, ale to głównie dlatego, że sama ta postać wydaje się wielowymiarowa, ale w bardzo oczywisty sposób. Problem z jego bohaterem wynika z tego, że twardych gliniarzy o dobrym sercu widzieliśmy już setki, jedynym, co go wyróżnia, może tu być fakt, że jemu zależy jednak na karierze, chociaż wie, w jakim systemie przyszło mu żyć.

1983 od Netfliksa class="wp-image-226589"

Niestety, nawet jeśli obsada jest niezła, to wypada blado, bo dialogi zostały napisane koszmarnie.

Jestem niemal pewien, że to wina tego, że stworzono je po angielsku. Co mnie najbardziej zaskakuje - żadna z wybitnych reżyserek, żaden z utytułowanych aktorów nie zauważył w trakcie kręcenia, jak papierowo i nienaturalnie brzmi to, co postaci mówią.

Wielka tajemnica, która kryje się za zamachami i konsolidacją władzy, jest sugerowana już od początku - nawet od materiałów promocyjnych. Szkoda tylko, że do końca serialu nie dowiadujemy się niemal nic. Pojawiają się szczątkowe informacje i w zasadzie żadna z intryg nie ma końca dającego widzowi niejako poczucie spełnienia; finał nie wynagradza seansu. Drogi, które przechodzą bohaterowie są może niezłe, czasem nietypowe, ale to nie jest w stanie uratować tego braku spójności. Nie bez powodu serialowe fikcje polityczne budowane są często na gotowych już, książkowych światach. Wszystko to wynika z tego, że są to twory już przemyślane, gotowe, trzeba je tylko opowiedzieć bardziej filmowo czy serialowo. Tu mamy do czynienia z przerostem wątków i z definitywnie zbyt wielkimi ambicjami.

REKLAMA

1983 nie jest tworem absolutnie nieudanym, ale brakuje mu dobrego scenariusza.

Podczas gdy od początku kusi nas się wielką tajemnicą, to historia opowiadana jest tak, że tylko mnoży pytania i obiecuje, że udzieli na nie odpowiedzi. Skoro twórcy zdecydowali się w centralnym punkcie umieścić rok 1983, to powinniśmy pod koniec pierwszej serii przynajmniej poznać interpretację tych wydarzeń. A tu ostatecznie otrzymujemy dialog jednego z bohaterów, który do postaci granej przez Musiała mówi, że może mu wszystko wyjaśnić. Co dla widza oznacza: „Jeśli tylko Netflix zamówi drugi sezon, to jasne, wtedy wszystko się wyjaśni”.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA