Niech ktoś zatrzyma tę karuzelę dramatu, która kręci się w Ozark. Tego nie wytrzyma ani bohater, ani widz
Ozark to jeden z najlepszych seriali ubiegłego roku. Netflix stworzył produkcję wciągającą, z ciekawymi, niebanalnymi postaciami, które wrzucone zostały w wir emocjonujących wydarzeń. 2. sezon właśnie pojawił się w serwisie. Czy trzyma poziom "jedynki"?
OCENA
Zacznę nietypowo, bo od stwierdzenia, iż mam nadzieję, że 3. sezon Ozark, który co prawda nie został jeszcze zapowiedziany, będzie tym ostatnim. Jestem pewna, że to tylko kwestia czasu zanim streamingowy gigant ogłosi ciąg dalszy tej produkcji. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak kończy się seria numer dwa. Nie zdradzę wam tego, co słychać o Byrde'ow, ale jedno jest pewne - to jeszcze nie koniec ich zmagań, które - przyznam szczerze - po obejrzeniu nowego sezonu zaczynają odbijać mi się czkawką.
Wiele seriali spotyka niestety ten sam los.
Debiutancka seria jest świetna, wnosi powiew świeżości do serialowego światka, a kolejna... Cóż, idąc tropem poprzednika, powiela te same schematy, tyle że chce być jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. Efekt jest często taki, że ostatecznie i jest za bardzo, i za mocno. Widz jest zmęczony i tęskni za początkiem historii, jej rozwijaniem, tajemnicami, które nie były jeszcze odkryte. I tak właśnie jest z 2. sezonem Ozark. Niby dostajemy to samo, niby czuć tę samą atmosferę, ale jest jakoś inaczej. Gorzej.
A do tego człowiek zostaje dosłownie zmiażdżony nadmiarem wydarzeń. Ledwo zipie jak bohaterowie serialu, którym - uwaga - nie zawsze udaje się ujść z życiem.
Widz z życiem, co prawda, uchodzi, ale na jego koncie są straty. Jest rozczarowany, bo nie dostał tego, czego się spodziewał. To rozczarowanie wynika oczywiście z pewnej naiwności. Jeśli chciał dostać to samo, powinien wszak jeszcze raz obejrzeć 1. sezon, tyle że wiadomo, iż ten nie zrobiłby już pewnie na nim takiego wrażenia.
Jest nieprzekonany. Spirala zdarzeń kręci się zbyt szybko. Wszystko zaczyna być niewiarygodne. Aż chciałoby się, aby postaci na chwilę wyhamowały. By przez chwilę było spokojniej. Kolejne zdarzenia rodzą następne problemy i tak w kółko. Niestety, zamiast mocnego dramatu Ozark chwilami przypomina farsę.
To wszystko nie znaczy, że 2. sezon jest bardzo zły bądź zły. Jest po prostu gorszy niż poprzednik, któremu z czystym sumieniem dałabym notę 9/10.
Jednym z pozytywnych aspektów 2. serii jest to, że lepiej poznajemy bohaterów, ich motywacje. Widać, że postaci się rozwijają, przechodzą metamorfozę. Najciekawszymi bohaterkami 2. serii są Ruth Langmore i Darlene Snell. Obok nich obserwujemy ciekawą przemianę Marty'ego i Wendy (tak - zwłaszcza pod koniec serii) i lepiej możemy przyjrzeć się ich synowi, Jonah.
2. sezon Ozark ma swoje momenty.
Niektóre wydarzenia zaskakują (choć sam mechanizm, że na pewno zaraz pojawią się nowe komplikacje zaskakujący już nie jest) i sprawiają, że rzeczywiście jesteśmy ciekawi, jak Byrde'owie wyplączą się z tej całej układanki. Odpowiedź na to pytanie nie jest jednak jednoznaczna do samego końca, a i finał właściwie nie przynosi ulgi. Radząc sobie ze starymi kłopotami, wpadają w nowe i... rzeczywiście 3. sezon wydaje się konieczny, nawet jeśli "dwójka" nas trochę zmęczyła.
Oby jednak był ostatnim. To pozwoli zachować dobre wspomnienie po Ozark.