Piątek, 31 sierpnia można uznać za oficjalny początek pojedynku filmów 303. Bitwa o Anglię i Dywizjon 303. Historia prawdziwa. Wbrew obawom widzów i dystrybutorów tych dzieł nie sposób pomylić. Łączy je opowiadana historia, ale wszystko inne dzieli.
Uwaga! Materiał zawiera spoilery dotyczące obu filmów.
Opowieść o polskich lotnikach należących w trakcie powietrznej Bitwy o Anglię do Dywizjonu 303 od lat zasługiwała na zekranizowanie. Pierwsze informacje o dwóch filmach fabularnych powstających w tym samym czasie wywołały zdziwienie i konfuzję. Niedługo później pojawiło się uczucie zażenowania, gdy obaj dystrybutorzy zaczęli prowadzić ze sobą wojenkę na kampanie reklamowe. Ujawnione trailery też wzbudzały mieszane uczucia. Wielu kinomanów wolało jednak poczekać z jednoznacznymi sądami na premiery dzieł.
I słusznie, bo oba filmy dzieli znacznie więcej niż łączy.
Jeśli czytaliście recenzje 303. Bitwy o Anglię i Dywizjonu 303. Historii prawdziwej, to wiecie, że jeden z tych filmów został przyjęty znacznie cieplej od drugiego. To nie jest jednak tak, że Dywizjon 303. Historia prawdziwa wszystko robi lepiej, a jego konkurent nie ma nic na swoją obronę. Warto dokładnie prześledzić strukturę obu filmów i dokonać porównania ich mocnych i słabych stron.
Witold Urbanowicz
Oba filmy korzystają z legendy Witolda Urbanowicza, ale znaczenie tego bohatera dla fabuły jest w nich zdecydowanie odmienne. W 303. Bitwa o Anglię Urbanowicz to niemal ostatni, samotny szeryf, który walczy o przegraną sprawę z zapałem szaleńca. Napędza go wspomnienie zamordowanej ukochanej, ale gdy w końcu trafia do dywizjonu, to właściwie znika z ekranu. W konkurencyjnych filmie znacznie mocniej podkreśla się przeszłość Urbanowicza jako instruktora i doskonałego pilota. Film pokazuje jego pogodną naturę, ale też determinację do walki i zdolności przywódcze. Piotr Adamczyk dostaje też od reżysera zdecydowanie więcej czasu ekranowego od Marcina Dorocińskiego.
Punkt dla filmu Dywizjon 303. Historia prawdziwa.
Budżet i sposób jego wykorzystania
Jeszcze przed premierą obu dzieł wiadomo było, że w jednym aspekcie mamy zdecydowanego zwycięzcę. 303. Bitwa o Anglię może się pochwalić budżetem ok. 10 mln dol., podczas gdy w obozie konkurencji mówiło się o 12-14 mln zł. To ogromna różnica, ale przecież wyższy budżet to jeszcze nie wszystko. Ważne jest, jak się go wykorzystuje.
Produkcja 303. Bitwy o Anglię gros pieniędzy przeznaczyła na zagraniczną obsadę (nie są to nazwiska z najwyższej hollywoodzkiej ligi, ale wciąż znane), podczas gdy twórcom Dywizjonu 303 zależało bardziej na autentyczności wrażeń, dlatego choćby sprowadzili z Wielkiej Brytanii autentyczny myśliwiec Hurricane. Te wydatki są zgodne z założeniami obu filmów. Film z Iwanem Rheonem miał być fabularyzowaną opowieścią o konkretnych ludziach, a Dywizjon 303. Historia prawdziwa to - jak sama nazwa wskazuje - wycinek prawdziwego życia polskich lotników.
Punkt dla obu filmów.
Zagraniczni aktorzy
Wbrew popularnej opinii zarówno jeden, jak i drugi film są międzynarodowymi koprodukcjami, w których udział wzięli zagraniczni aktorzy. To w znacznej większości mniej popularni aktorzy, którzy przewijają się jednak w epizodycznych rolach w takich dziełach jak Przełęcz ocalonych, Han Solo: Gwiezdne wojny czy Player One. Zdecydowanie najbardziej rozpoznawalny jest Iwan Rheon, choć też głównie dzięki Grze o tron.
W obu filmach aktorzy spoza Polski grają w ważnych scenach, choć rola ich postaci różni się w zależności, od tego który film wybierzemy. Na plus wyróżnili się Milo Gibson w 303. Bitwa o Anglię i Steffen Mennekes w Dywizjon 303. Historia prawdziwa. Producent pierwszego z filmów podjął jednak bardzo kontrowersyjną decyzję, by w polskich kinach głos Rheona w scenach po polsku zastąpić aktorem dubbingowym. To okropny pomysł, który sprawia, że Jana Zumbacha w interpretacji Rheona trudno traktować poważnie.
Punkt dla filmu Dywizjon 303. Historia prawdziwa.
Bitwy powietrzne
W tej konkurencji zwycięzca może być tylko jeden. Sceny powietrznych potyczek w 303. Bitwa o Anglię są wolne, statyczne, robione bez pomysłu i wiedzy eksperckiej. Niemal każde starcie zostaje rozwiązane w ten sam sposób (pomoc kolegi z dywizjonu). Podłożona pod sceny bitewne muzyka jest monotonna i szybko zaczyna irytować, podobnie jak tragiczne efekty specjalne. Dywizjon 303 wygrywa jednak nie tylko dzięki słabości konkurenta. Mimo ograniczonego budżetu polskim twórcom udało się wygenerować starcia, które trzymają w napięciu, potrafią zaskakiwać i robią autentyczne wrażenie swoją jakością. 303. Bitwa o Anglię lepiej pokazuje wysoką śmiertelność powietrznych starć, ale to za mało, by zasłużyć na punkt.
Punkt dla filmu Dywizjon 303. Historia prawdziwa.
Romanse Jana Zumbacha
Czym byłby współczesny film wojenny bez wątku romansowego? Filmowcy z jakiegoś powodu uznają, że sama historia II wojny światowej nie byłaby wystarczająco ciekawa bez aspektu miłosnego dorzuconego do fabularnej mieszanki. Tak jedna, jak i druga produkcja pokazuje rozmaite romanse członków Dywizjonu 303, ale na pierwszy plan wychodzą miłości Jana Zumbacha.
W 303. Bitwa o Anglię zaczyna się spotykać z nawigatorką Phyllis Lambert (Stefanie Martini). A w Dywizjonie 303. Historii prawdziwej z byłą aktorką zatrudnioną w Ministerstwie Informacji, Victorią Brown (Cara Theobold). Obie aktorki dobrze wykonują swoją pracę, ale postać Phyllis Lambert jest zwyczajnie ciekawsza, bardziej rozbudowana i niejednoznaczna. Między Martini a Rheonem czuć też zdecydowanie lepszą chemię niż między Theobold i Maciejem Zakościelnym. Być może zaważyła bariera językowa.
Punkt dla filmu 303. Bitwa o Anglię.
Wojna to piekło
Obie produkcje to jednak ponad wszystko opowieści o punkcie zwrotnym jednego z najtragiczniejszych konfliktów w historii ludzkości. W żadnej z nich nie udało się pokazać wojny w całej jej złożoności i okrucieństwie. Dywizjon 303. Historia prawdziwa jak na film o ambicjach pokazywania rzeczywistości skandalicznie mało czasu poświęca na pokazanie śmiertelności wojny. Polscy lotnicy zostają pokazani bardziej jak harcerze na wycieczce niż wyrwani ze swojego kraju rozbitkowie na oceanie wielkiej wojny. 303. Bitwa o Anglię dużo czasu przeznacza na pokazanie poświęcenia Polaków, ale robi to w mało ciekawy sposób (okropne retrospekcje). Niemcy w filmie Davida Blaira to z kolei bezimienna masa. Nie dowiadujemy się o nich niczego. Jednemu filmowi nie udaje się pokazać kosztów walki, a drugiemu jej celu.
Bez punktów.
Wyraźnie widać więc, że choć obu produkcjom daleko do ideału, to Dywizjon 303. Historia prawdziwa zwyczajnie ma większy filmowy potencjał i lepiej z niego korzysta. Z kolei 303. Bitwa o Anglię marnuje swój budżet i najsłynniejszego aktora. W połączeniu z chaotycznym scenariuszem i słabymi efektami specjalnymi daje to zdecydowanego wygranego tego pojedynku.
Zwycięstwo filmu Dywizjon 303. Historia prawdziwa w stosunku 4:2.