REKLAMA

HBO Max dodało cudowny film, który zapewne zignorujesz. Bardzo nad tym ubolewam

Ostatnimi czasy próżno było szukać jednego z moich ulubionych komediodramatów w abonamentowych serwisach streamingowych - nad czym bardzo ubolewałem, bo uwielbiam do niego wracać. Nieoczekiwanie moich modlitw wysłuchało jednak HBO Max - „Między nami bliźniętami” zawitało do biblioteki platformy, a ja postanowiłem skorzystać z tej okazji i pozachęcać do seansu. 

między nami bliźniętami hbo max co obejrzeć
REKLAMA

Film „Między nami bliźniętami” („The Skeleton Twins”) Craiga Johnsona skończy niedługo 12 lat, a wciąż trzyma się świetnie. Nie dziwi, że na festiwalu Sundance zgarnął nagrodę za najlepszy scenariusz - zarówno ten tekst, jak i reżyseria Johnsona i aktorskie kreacje niezmiennie zasługują na uznanie. Ba, w ostatnim czasie bardzo brakuje mi podobnych produkcji, podobnie stonowanych, intymnych, inspirowanych twórczością Alexandra Payne’a czy Hala Ashby’ego.

O co tu chodzi? Maggie (Kristen Wiig) i Milo (Bill Hader) to bliźnięta, które od dawna nie utrzymują ze sobą kontaktu. Ona mieszka w rodzinnej miejscowości Nyack w stanie Nowy Jork, jest pozornie szczęśliwą żoną prostodusznego Lance’a (Luke Wilson) i prowadzi stabilne, lecz puste życie. On żyje samotnie w Los Angeles, niespełniony jako aktor, pogrążony w depresji.
Kiedy Milo próbuje popełnić samobójstwo, Maggie - która również planowała odebrać sobie życie - wyrusza do niego i zabiera go do siebie. Wspólne dni stają się dla rodzeństwa szansą na pojednanie, ale też konfrontacją z przeszłością: m.in. z samobójstwem ojca, z toksyczną matką), z popełnionymi błędami i wypowiedzianymi kłamstwami.

REKLAMA

Między nami bliźniętami - opinia o filmie. Co obejrzeć w HBO Max?

„Między nami bliźniętami” to przedstawiciel mojego ulubionego miksu gatunków, składających się na nadgatunek, jakim jest tragikomedia czy też komediodramat. Johnson bardzo chciał uniknąć jednoznacznego zaszufladkowania obrazu w jakiejś konwencji, tym bardziej, że wierzy - podobnie jak ja - że komedia i dramat to duet organiczny, ściśle ze sobą związany, naturalnie współistniejący w naszej codzienności, a zatem nieodzierający fabuły z wiarygodności. Facet naprawdę to czuje: i dlatego też jego film z powodzeniem wydobywa z widza zarówno śmiech, jak i łzy.

Maggie i Milo to ludzie rozbici, autodestrukcyjni; film opowiada zatem historię o tym, jak dwoje podobnie rozdartych ludzi próbuje posklejać się nawzajem. Idąc dalej, jest to historia o samotności, depresji, emocjonalnym odrętwieniu, o potrzebie bliskości i bezwarunkowej akceptacji. Johnson nie opowiada o tych problemach ze śmiertelną powagą czy patosem, nie romantyzuje ich, ale też nie ośmiesza. Znajduje idealną równowagę, podkreślając... banalność tych trudnych emocji. Jej zwyczajność, powtarzalność. Adekwatnie: mówimy przecież o cichej, codziennej chorobie duszy, która tłamsi setki milionów osób na całym świecie, wyrastając na nieprzepracowanych traumach i prozaicznych bolączkach. Złożone sploty czynników biologicznych, psychologicznych przekładają się na najpaskudniejszą i najpopularniejszą z cywilizacyjnych chorób.

Osobliwy humor i wszechobecne poczucie samotności oraz żalu nadają całości ton bardziej złożony, głęboko ludzki. W ten sposób Johnson, mówiąc o tej potwornej przypadłości, robi to w sposób autentyczny. Rezygnuje z melodramatycznych pułapek, stawia na wyważony ton. Jest szczery i empatyczny. W podobny sposób opowiada też o relacjach rodzinnych - choćby o tym, że miłość między rodzeństwem może być równie skomplikowana i intensywna jak miłość romantyczna. Wiarygodność spotęgowała mnogość improwizacji: znakomici Wiig i Hader, zachęcani przez filmowca, improwizowali wiele dialogów w scenach swych codziennych rozmów. Talent tych dwojga uważam za niezmiennie niedoceniony.

Żadnej fałszywej nuty, zero tanich wzruszeń. Johnson potrafi nad bólem zapłakać, ale też - w najbardziej nieoczekiwanych momentach - zaśmiać się z niego, rzecz jasna ze zrozumieniem, be zbagatelizowania. Proponuje opowieść intymną i cichą, ale nigdy nudną, melancholijną, ale nie przygnębiającą. Z klisz wyciska świeżość, nową energię. A chemia między Wiig i Haderem jedynie podbija wydźwięk i sprawia, że całość ogląda się znakomicie. Ergo: „Między nami bliźniętami” to prawdziwy klejnot.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-24T13:23:48+02:00
Aktualizacja: 2025-10-24T09:48:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-23T12:44:14+02:00
Aktualizacja: 2025-10-23T10:20:32+02:00
Aktualizacja: 2025-10-22T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-22T16:12:53+02:00
Aktualizacja: 2025-10-22T14:03:22+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA