REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

„To już koniec rządów białych mężczyzn w średnim wieku”. Oglądamy 6. sezon House of Cards

Powrót pierwszego serialu z cyklu Netflix Original to była wielka niewiadoma. Po obejrzeniu ponad połowy finałowej serii już znam odpowiedź na pytanie, czy Claire Underwood udało się w 6. sezonie House of Cards wyjść z cienia męża. I wiecie co? „To skomplikowane”.

29.10.2018
21:28
house of cards 6 sezon recenzja claire underwood netflix 5
REKLAMA
REKLAMA

Domek kart w zeszłym roku niemal runął. W wyniku oskarżeń o przestępstwa na tle seksualnym sprzed lat, Kevin Spacey - główna gwiazda pierwszego serialu produkcji własnej Netfliksa - został niemal z dnia na dzień zwolniony. Serwis nie był jednak gotów skasować tej pozycji ze swojej ramówki.

Zamiast zarzucać projekt, podjęto decyzję o przepisaniu scenariusza ostatniej serii House of Cards tak, by uwzględnić nieobecność Francisa Underwooda. Skrócono przy tym sezon z 13 do zaledwie 8 odcinków. Z byłym prezydentem w pokoju poradzono sobie w najprostszy możliwy sposób.

house of cards 6 sezon recenzja claire underwood netflix 20 class="wp-image-217586"

Frank Underwood został uśmiercony jeszcze przed premierą 6. sezonu House of Cards.

Netflix nie pozostawia wątpliwości co do losów potwora w ludzkiej skórze, który przez kilka lat z rzędu odzywał się do nas okazjonalnie z ekranu, burząc czwartą ścianę. Już w materiałach promocyjnych pojawiła się informacja, że Francis zmarł. House of Cards w 6. serii wita nas zresztą w setnym dniu prezydentury Claire, która cierpi (na pokaz) po stracie męża.

Postać grana przez Robin Wright radzi sobie z tymi zadaniem całkiem nieźle - zarówno z rządzeniem mocarstwem, jak i z udawaną żałobą. Wszystkie światła reflektorów skierowane są właśnie na nią i zaczyna grę - ku uciesze widzów i ku zgrozie swojego sztabu, swojej partii i swoich rodaków. I jak Francis, również i ona bawi widza cynicznymi komentarzami.

Jak to zresztą powiedziała jedna z postaci - nie wiadomo, czy Claire chce być żoną Makbeta, czy samym Makbetem.

Tak jak Francis był piekielnie inteligentny, acz impulsywny, tak Claire ma serce z lodu i nerwy ze stali. Wbrew pozorom wcale nie daje się ponieść emocjom. Napawa się władzą i uwielbia zakładać maski. Jej kolejne sukcesy pokazują, że stała się drapieżnikiem - kto wie, czy nie największym w tym całym cyrku. Myliłby się jednak ten, który pomyślałby, że madam president da się ujarzmić. Albo zamknąć w klatce, choćby złotej.

house of cards 6 sezon recenzja claire underwood netflix 5 class="wp-image-217574"

Oczywiście wielu próbuje, bo widzi w Claire marionetkę, którą da się sterować z oddali. W serialu pojawiła się sporo znanych twarzy i wiele nowych postaci. Każda ma swój interes w Białym Domu, a sojusze są zawierane i łamane z prędkością światła. Czasem wręcz trudno nadążyć za tym, co się dzieje na ekranie, a bohaterowie brali mnie swoimi decyzjami z zaskoczenia.

Claire Underwood zapowiada koniec rządów białych mężczyzn.

Nie robi tego oczywiście na konferencji prasowej, tylko w kuluarach, gdzie w jej stronę skierowany jest pojedynczy obiektyw aparatu w smartfonie. Żyjemy jednak w dobie powszechnego dostępu do internetu, a takie wyrwane z kontekstu zdania wędrują po nim, mnożą się i rosną z prędkością światła. To wystarczy, by przekaz poszedł w świat.

A ten jest jasny: Claire nie da sobą manipulować i zniszczy każdego, kto stanie jej na drodze. Oczywiście jak to w każdej brudnej grze bez zasad, nierzadko musi wycofać się do narożnika i się przegrupować, a czasem ktoś pozbawi ją tchu, ale zawsze wraca pełna werwy. I z pomysłem, w jaki sposób poradzić sobie z doświadczonymi adwersarzami.

house of cards 6 sezon recenzja claire underwood netflix 5 class="wp-image-217559"

I z jeszcze groźniejszymi sojusznikami.

W finałowej, 6. serii House of Cards, wróciło wiele znanych twarzy. Mark Usher, chociaż sprawia wrażenie ciepłej kluchy, ma w zanadrzu parę sztuczek. Na drugim biegunie mamy Douga, który chce wrócić do gry. Ta łasica wciśnie się do Białego Domu zawsze - jak nie drzwiami lub oknem, to kanalizacją. Petrov, którego utarczek słownych słucha się niczym pięknej poezji, podobnie.

Gorzej wypada nijaki Seth Green, ale błyszczy za to kobieca część obsady. Fenomenalnie wypadła zwłaszcza Jane Davis. Jest co najmniej tak wyrachowana jak Claire, ale potrafi pokazać prawdziwe emocje. Stara gwardia musiała jednak zrobić nieco miejsca w kadrze trzem nowym i bardzo silnym postaciom. A widzowie mogą zadawać sobie teraz trudne pytanie:

Gdzie u licha do tej pory podziewali się Shepherdowie?

House of Cards wymaga od widzów solidnego zawieszenia niewiary. Okazuje się, że w serialowej fikcyjnej rzeczywistości operuje rodzina oligarchów, których wpływy sięgają na każdy szczebel władzy. Serial nie odpowiedział niestety do tej pory zadowalająca na pytanie, dlaczego, mimo ich potęgi, słyszymy o nich dopiero teraz i czemu nie ujawnili się wcześniej.

house of cards 6 sezon recenzja claire underwood netflix 20 class="wp-image-217580"

Odpowiedź na to jest oczywiście prozaiczna: kilka lat temu scenarzyści nie mieli ich jeszcze w planach. Jeśli jednak przymknąć na to oko, można czerpać nieco perwersyjną przyjemność z obserwowania jak Shepherdowie - znająca się z Claire od dzieciństwa Anette, jej brat Bill oraz jej syn Duncan - grają z panią prezydent w kotka i myszkę.

Spędziłem z tymi postaciami tylko 5. odcinków, a już teraz czuję, że są integralną częścią tej produkcji.

Rzadko kiedy serialom zdarza się w tak późnym okresie cyklu życia wprowadzić nowych bohaterów, którzy nie są tylko statystami. Shepherdowie zaliczają się do tych nielicznych, którzy pasują tutaj jak ulał. Są dla Claire wymagającymi przeciwnikami, a jednocześnie kolejnym dowodem na to, jak bardzo serialowa polityka jest brudna i wypaczona.

Miło mi pisać, że House of Cards pomimo upływu lat nadal potrafi trzymać w napięciu. Sytuacja na ekranie zmienia się jak w kalejdoskopie, a niektóre sceny bądź odcinki dzieli bardzo dużo czasu. Nie ma tu jednak kompletnie niepotrzebnych ujęć, a każdy pompatyczny, a czasami wręcz pretensjonalny dialog ma swoje miejsce. Ma swój cel.

house of cards 6 sezon recenzja claire underwood netflix 5 class="wp-image-217535"

O Franku, z Frankiem, przez Franka i bez Franka.

Nie bez zaskoczenia przyjąłem fakt, że gros tych rozmów dotyczy przedwcześnie zmarłego Francisa. Poniekąd spodziewałem się, że Netflix zdystansuje się nie tylko od aktora, ale też od bohatera. Okazuje się, że w 6. serii House of Cards jego duch nadal unosi się w powietrzu, a pomimo upływu miesięcy, jest na ustach wszystkich. Niczym jakiś zły omen.

REKLAMA

To odważny krok ze strony Netfliksa, ale nie jestem przekonany, czy potrzebny. Robin Wright gra teraz w teatrze jednego aktora, traktując resztę społeczeństwa i rząd jak pionki na szachownicy, ale wolałbym chyba, gdyby odcięła się od Franka zarówno ona, jak i scenarzyści, grubą kreską. Tak się jednak nie stało, a jego śmierć będzie analizowana na wiele sposobów.

Mam tylko nadzieję, że rozpamiętywani Underwooda nie przyćmi to zakończenia całego serialu, które widzowie z całego świata poznają już w piątek, 2 listopada. Po tych pięciu odcinkach, które widziałem, jestem przekonany, że nowe House of Cards spodoba się wszystkim fanom poprzednich serii. Nawet jeśli zostawi ich z uczuciem niepokoju.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA