Macie tak, że czasem wstydzicie się za kogoś zupełnie obcego? Ja miałam tak przez cały odcinek nowej "Randki w ciemno", która zadebiutowała na antenie Polsatu. To miało szansę się udać.

Początkowo miałam wątpliwości, czy reaktywacja "Randki w ciemno" to dobry pomysł. Żyjemy w końcu w czasach, kiedy dużo łatwiej jest poznać drugą połówkę - aplikacje randkowe i media społecznościowe znacznie nam to ułatwiły. W związku z tym pierwsze spotkanie i pierwsza rozmowa coraz rzadziej ma miejsce "analogowo" - podczas przerwy na lunch w pracy, w oczekiwaniu na wieczorny tramwaj, w kolejce do kasy czy w czasie treningu na siłowni.
"Randka w ciemno" byłaby zatem nie tylko nostalgicznym powrotem do uwielbianego programu, ale również miłą odskocznią od rzeczywistości. Dlatego odrzuciłam początkowy sceptycyzm i z nadzieją na odświeżoną i dostosowaną do współczesnych czasów wersję formatu zaczęłam oglądać pierwszy odcinek. Mina mi zrzedła po pierwszych kilku minutach.
Randka w ciemno - opinia o 1. odcinku programu Polsatu
Zasady programu są proste, choć nieco uległy zmianie. W każdym z odcinków emitowane będą dwie rundy, w których singiel i singielka będą mieli okazję zadać pytania swoim potencjalnym drugim połówkom. Nie będą mieli jednak możliwości zobaczenia, jak wyglądają osoby po drugiej stronie. Dopiero w momencie, gdy bohater lub bohaterka odcinka zadecyduje, z kim chce iść na randkę, parawan zostanie odsłonięty i ujawni wizerunek wybranej osoby.
Istotną zmianą jest to, że w nowej odsłonie Polsat zrezygnował z nagrody dla bohatera odcinka i szczęśliwego wybranka lub wybranki w postaci wycieczki. W poprzedniej edycji para mogła wylosować wycieczkę krajową lub zagraniczną, a pod koniec kolejnego odcinka prezentowano film z ich wspólnego wyjazdu. Trudno powiedzieć, dlaczego stacja zrezygnowała z tego segmentu, choć można się domyślać, gdzie zainwestowano wolne środki - w oczy przede wszystkim rzuca się urządzone z rozmachem studio. I jest to niestety jeden z niewielu elementów, które można pochwalić.
Nowa "Randka w ciemno" to przaśny program, do którego trudno się ustosunkować. Ba, trudno go przede wszystkim oglądać, kiedy Piotr Gąsowski rzuca w stronę bohaterów nieśmieszne "wujasowe" żarty, po których można się tylko skrzywić. Prawdziwą jazdą bez trzymanki była jednak uczestniczka Monika, która zdecydowała się wykonać na żywo piosenkę disco polo - to było za mocne.
Odnoszę wrażenie, że nowa "Randka w ciemno" nie spełnia już swojej roli. Pytania zadawane przez uczestników są nudne ("Jakim zwierzęciem jesteś?" - litości), a niekiedy wywołują nawet konsternację ("Czy pozwoliłbyś mi wrzucić do internetu zdjęcia w bieliźnie?"), którą Gąsowski dodatkowo pogłębia poprzez nakręcanie dwuznacznych żartów (po rundzie z rolniczką: "Wiele rzeczy będzie jeszcze uprawianych"). W takich momentach można się tylko skrzywić i otrzepać z ciarek żenady.
"Randka w ciemno" mogła się udać - w końcu programy miłosne są przez widzów chętnie oglądane. Wystarczy spojrzeć na produkcje od Netfliksa w stylu "Miłość jest ślepa", który jest do formatu Polsatu podobny pod względem zasad (uczestnicy najpierw zaręczają się, a dopiero później mogą się zobaczyć). Myślę, że wystarczyłoby trochę podrasować program pod współczesnego widza - znaleźć interesujących uczestników i skonsultować z nimi zestaw pytań, by były one bardziej kreatywne (w końcu to przede wszystkim program rozrywkowy). Być może dzięki temu format nie byłby już taki przaśny.
Ci, którzy dobrze znają "Randkę w ciemno", prawdopodobnie będą się całkiem dobrze bawić. Młodzi ludzie, którzy zamierzają zapoznać się z odświeżonym formatem, raczej nie zostaną z nim na długo - nie ma w tym ani uroku z poprzednich odsłon, ani czegoś atrakcyjnego dla współczesnego widza.
Czytaj więcej w Spider's Web:
- Steve - recenzja. Mocne, społeczne kino Netfliksa z Cillianem Murphym
- Obejrzałem dokument o Frizie i Wersow. Nikt mi tego czasu nie zwróci
- Premiery na resztę 2025 roku: te filmy was rozgrzeją w mroźne dni
- Potwornie dobra adaptacja Szekspira z genialną obsadą wpadła do VOD. Trzeba znać
- Wybitny reżyser zrobił film, którego nikt nie lubi. Szkoda, bo to perełka