REKLAMA

„Ahsoka” wywraca „Gwiezdne wojny” na lewą stronę. Co oznacza ten odważny gambit Dave’a Filoniego?

„Gwiezdne wojny” już nigdy nie będą takie same, bo „Ahsoka” wywraca je na lewą stronę. Pamiętacie słynny napis, od którego rozpoczęła się „Nowa nadzieja” w 1977 r., czyli „dawno, dawno temu w odległej galaktyce”? Jest już nieaktualne. Analizujemy, co ta zmiana właściwie oznacza.

ahsoka-serial-thrawn-gdzie-jest-ezra-star-wars
REKLAMA

Uwaga na spoilery z pierwszych dwóch odcinków serialu „Ahsoka”.

REKLAMA

Może i szefem Lucasfilm jest Kathleen Kennedy, ale to Dave Filoni został namaszczony przez George’a Lucasa na jego spadkobiercę, jeśli chodzi o dalszy rozwój uniwersum „Star Wars”. Kapelusznik coraz odważniej poczyna sobie w słynnej odległej galaktyce, bo od wczoraj w zasadzie możemy mówić o… odległych galaktykach. Serial aktorski „Ahsoka”, który kontynuuje wątki z jego animacji w postaci „Wojen klonów” i „Rebeliantów”, nagiął kolejną niepisaną zasadę „Gwiezdnych wojen”. A zaraz ją złamie.

„Star Wars” i trzy świętości

Jako fan ceniłem sobie zawsze Sagę za trzy rzeczy: mistyczna Moc owiana była nutką tajemnicy (ale podlegała pewnym sztywnym zasadom!), bohaterowie byli odseparowani od naszej części wszechświata (no i od dawna nie żyją, bo ta opowieść to de facto baśń), a podróże w czasie były niemożliwe (bo dzięki temu każda definitywna śmierć postaci jest nieodkręcalna, czego nie można już powiedzieć o np. Marvelu). Dave Filoni postanowił jednak wszystkie te trzy aspekty poddać, kolejno, rewizji.

Już w „The Clone Wars” trafiliśmy na tajemniczą planetę Mortis (na niej pierwotnie Rey miała się zmierzyć z Kylo Renem w IX epizodzie, gdy ten nosił jeszcze roboczą nazwę „Duel of The Fates”!). Zamieszkiwali ją wtedy Ojciec, Córka i Syn, a naszych bohaterów nawiedzały widma i wizje, przez co można było kwestionować samą naturę Mocy (sprowadzoną w „Mrocznym Widmie” do niesławnych midichlorianów). Na tym jednak twórca animacji „Star Wars” nie poprzestał i poleciał po bandzie.

W przypadku „Rebels” wprowadzona została gwiezdnowojenna wersja podróży w czasie.

Wcześniej bohaterowie mieli jedynie wizje przyszłości, które wpływały na ich decyzje, ale cofać się w czasie, by zmienić bieg wydarzeń, nie mogli. Ezra Bridger trafił jednak do Świata Między Światami, który łączy czas i przestrzeń, co pozwoliło mu uratować Ahsokę Tano - ta miała zginać wiele lat wcześniej z ręki Dartha Vadera. Pojawiły się nawet plotki, że Disney wykorzysta ten motyw i wprowadzi co „Gwiezdnych wojen” coś na kształt multiwersum, co pozwoliłoby wymazać trylogię sequeli, ale lore'owo (pozdrowienia dla „Wiedźmina”!), a nie wyłącznie wydawniczo (jak to zrobiono z Expanded Universe).

Kilka lat temu byłem tym oburzony (w sumie nadal trochę jestem…), bo „Gwiezdne wojny” to przecież nie Marvel ani Star Trek, a zawieszenie niewiary łatwo takim manewrem zburzyć. Mimo to na tym etapie byłbym już w stanie zaakceptować fakt, iż będą rozwijane dwie równoległe linie czasowe: jedna od tzw. Mandoverse w górę (z dozą niepewności, co się stanie w zapowiedzianym filmie kinowym Filoniego), a druga opowiadająca o wydarzeniach już po „Skywalker. Odrodzenie” (Disney zaanonsował już wszakże inny nowy film, ten z Daisy Ridley). No ale teraz znowu wchodzi Dave, cały w kapeluszu.

„Ahsoka” wysyła bohaterów poza Galaktykę!

Po raz pierwszy (w ramach nowego kanonu) została poruszona wprost kwestia podróży do innej galaktyki niż ta, w której istniała Republika oraz Imperium. Wszyscy byliśmy przekonani, że Thrawn i Ezra zniknęli po prostu w jej Nieznanych Regionach, gdzie Chissowie mierzą się z jakimś zagrożeniem (np. w postaci tajemniczych Grysków znanych z książek o młodości Wielkiego Admirała), a tu psikus. Okazuje się, że to byłby zbyt proste, a niewidziani od lat bohaterowie „Rebels” opuścili tę naszą odległą galaktykę całkowicie i dotarli do innej, która była miejską (kosmiczną?) legend wśród adeptów Jedi.

Dużą rolę odegrają tutaj zapewne Purrgile: ogromne istoty, które potrafią podróżować w Nadprzestrzeni bez użycia hipernapędu. Ich podobizna znalazła się na mapie, jaką odzyskali serialowi antagoniści, a stado takich zwierzaków zaliczyło nawet niedawno cameo w „Mandalorianinie” (widział je z kokpitu Grogu). Do tego pamiętajmy, że drzewiej, przed powstaniem Republiki, protoplaści rycerzy Jedi (którym poświęcony zostanie trzeci nowy film!) wykorzystywali Moc przy międzygwiezdnych podróżach, a pierwsi odkrywcy śledzili właśnie migracje tych kosmicznych wielorybów.

Puzzle zaczynają wskakiwać na swoje miejsce, ale prowadzi to do nowych pytań.

W zamierzchłych (z punktu widzenia bohaterów Sagi) czasach osoby wrażliwe na Moc przewidywały przyszłość, co pozwalało unikać kolizji z masami grawitacyjnymi. To dzięki nim powstały podwaliny pangalaktycznego społeczeństwa, a dopiero później tych nawigatorów (niczym z „Diuny”) zastąpiła technologia. Warto też dodać, że rodacy Thrawna, Chissowie, nadal wykorzystywali tę… analogową metodę nawigacji, gdy powstawało Imperium (Nieznane Regiony i tamtejszy Chaos są bardziej niebezpieczne i komputery sobie z ustalaniem ścieżek nadprzestrzennych tam nie radzą).

Jakby tego było mało, Nadprzestrzeń odegrała bardzo istotną rolę w erze Wielkiej Republiki i dowiedzieliśmy się na temat jej działania nieco więcej. Niewykluczone, że to właśnie odkrywcy Ścieżek wykorzystywanych przez Nihilów mogli przyczynić się do tego, że złoczyńcy z „Ahsoki” byli w stanie stworzyć ogromny pierścień nadprzestrzenny (podobne wykorzystywali Jedi dla swoich myśliwców). Ten, coś czuję, ma takie wymiary, że będzie w stanie ściągnąć „do domu” ostatniego Wielkiego Admirała oraz jego flagowy Niszczyciel Gwiezdny, czyli „Chimerę”. Bez pomocy Purrgilów…

Jeszcze nie wiem, co o tym wszystkim sądzę.

Jaki był powód otwarcia przez Dave’a tego gwiezdnowojennego odpowiednika puszki Pandory? Trudno powiedzieć, ale na ten moment nie jestem przekonany, czy tak duża zmiana status quo była uzasadniona. Dlaczego nagle trafiamy do innej galaktyki, w której może istnieć inna Republika z rycerzami Jedi albo inne Imperium ze swoimi Gwiazdami Śmierci, skoro Nieznane Regiony tej „naszej” mogłyby, w teorii, pełnić narracyjnie tę samą funkcję? Mam nadzieję, że kolejne odcinki „Ahsoki” wyjaśnią, co motywowało Filoniego. No i oby to wyjaśnienie było naprawdę bardzo dobre.

Warto jednak dodać, że w ramach Expanded Universe motyw podróży międzygalaktycznych był już poruszany, a u schyłku Starej Republiki zorganizowano nawet misję zwiadowczą (aczkolwiek nieudaną). Do tego w tej wersji tej historii Nowa Republika również upadła (by połączyć się z Resztkami Imperium i stworzyć Sojusz Galaktyczny), ale za sprawą… przybyszów spoza granic galaktyki nazywanych Yuuzhan Vongami. Ten gatunek istot był całkowicie odcięty od Mocy, nienawidził technologii, a ich statki i broń były wytworem bioinżynierii. O walce z nimi opowiadała fenomenalna seria „Nowa Era Jedi”.

Jeśli to oznacza, że w nowym kanonie lada moment pojawią się Yuuzhanie, to byłbym rad - a korespondowałoby to z plotkami, że Wielki Admirał Thrawn w nowej wersji nie będzie antagonistą, tylko sojusznikiem bohaterów. Jest tylko szkopuł w postaci trylogii sequeli oraz książek i komiksów z nowego kanonu. Wiemy z nich, że od czasu Bitwy o Jakku, aż do strzału z Bazy Starkiller, raczkująca Nowa Republika nie zaangażowała się w żaden większy konflikt militarny. No ale jeśli faktycznie „Star Wars” zmienią się w multiwersum, to Vongowie mogliby zastąpić Najwyższy Porządek w Mandoverse.

A jeśli nie Yuuzhan Vongowie, to kto?

REKLAMA

Średnio chce mi się wierzyć, że krwiożerczy Yuuzhanie mogą być tymi mitycznymi przybyszami z innej galaktyki, o której wspomina „Ahsoka”. Vongowie wydają się zbyt brutalni jak na Disneya, ale to nie jedyna starożytna rasa, która może pojawić się w nowym kanonie w takim kontekście. Pamiętajmy, że w grze „Jedi Fallen Order” główny bohater trafił na ślad wymarłej cywilizacji obcych, Zepho, a ich artefakty przypominały te z nowego serialu. Z kolei w „Jedi Survivor” pojawiła się nawiązania do ery The High Republic, a celem Cala Ketsisa było odnalezienie jeszcze innej mapy do zapomnianego świata.

Z drugiej strony czekamy na remake „Knights of the Old Republic”, gry wideo osadzonej fabularnie na cztery millenia przed Sagą. W jej pierwotnej edycji pojawił się easter-egg związany właśnie z Yuuzhan Vongami, a „Ahsoka” pokazała nam walkę z wprowadzonymi w produkcjach z tego cyklu droidami-zabójcami z serii HK; wspomniany był też Scion, a takie imię nosił jeden z lordów Sith z tamtego okresu. A co jeszcze robili gracze śledzący losy Revana i Wygnanej? Badali ruiny cywilizacji Rakatan, a o przeprowadzonej przez nich inwazji wspominał niedawno mimochodem „Andor”. Przypadki, czy znaki…?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA