Czekałem na tę książkę jak na narodziny syna. Rozczarowanie było mniej więcej tak duże, jak gdyby okazało się, że mój potomek ma śliczny czekoladowy kolor skóry.
W powyższym zdaniu może i jest nieco przesady, ale - do diabła! - spodziewałem się po Piekarze dużo więcej. Facet napisał świetną obyczajową powieść ze śladowymi elementami fantastyki, które wprowadzały do pierwszej "Alicji" wspaniale wyważony element tajemniczości. I tak tom pierwszy wydaje się książką napisaną z pasją i z przyjemnością, kiedy tom drugi to jakaś lakoniczna zajawka zagrzebująca cały swój potencjał.
W powieści "Alicja i Ciemny Las" Aleks jest już bogatym i szanowanym scenarzystą - spełnia się życiowo i jest szczęśliwy. A właściwie byłby szczęśliwy, gdyby ktoś właśnie nie porwał tytułowej bohaterki. I to nie jakiś desperat żądający okupu od dzianego człowieka szołbizu. Aby odszukać Alicję, Aleks będzie musiał wkroczyć to Ciemnego Lasu, a jak można się spodziewać, nie jest to miejsce, do którego ktokolwiek z nas chciałby trafić.
Sam początek powieści jest mistrzowski - po jego przeczytaniu wiedziałem, że mam w rękach kolejną świetną książkę. Z tym, że zaraz po wkroczeniu do Ciemnego Lasu najnowsza książka Piekary staje się po prostu głupia. Ciemny Las to surrealistyczne, groteskowe miejsce, pełne dziwacznych postaci, gdzie nie działają żadne prawa logiki. Z tym, że przygoda w Ciemnym Lesie jest opisana w tak strasznie błahy sposób, że w pewnym momencie wydaje się wręcz infantylna.
Czarny kruk, który towarzyszy Aleksowi w wędrówce, jest ciekawym kompanem, dopóki nie robi się zbyt rozgadany - wtedy jego wizerunek wielkiego, upiornego ptaszyska wiele traci. Najmniej chwytliwe były jednak pomysły autora. Otóż, wyobraźcie sobie, że w Ciemnym Lesie znajduje się miasto, do którego Aleks trafia wraz z Przewodnikiem - piękną kobietą nazwaną "dziewczyną Robinsona" - w celu kupienia zapasów na wędrówkę po Ciemnym Lesie. Zadanie okazuje się bardziej skomplikowane, niż mogłoby się to wydawać. A potem okazuje się, że aby wyjść z Miasta, Aleks musi najpierw odnaleźć trzy klucze. Na Boga! W dodatku wskazówką dotyczącą miejsca ukrycia jednego z nich jest chmurka w kształcie klucza.
Ja rozumiem, że pan Piekara prawdopodobnie chciał stworzyć klimat powieści nieco baśniowej, a sam Ciemny Las miał być bardziej mroczną i poważniejszą wersją Krainy Czarów z arcypopularnego dzieła Lewisa. Ale te pomysły są zupełnie pozbawione chwytu i w takiej powieści wydają się po prostu głupie i niepoważne. Dodać do tego jeszcze wyświechtane, rzewne gadu-gadki, monologi, kontemplacje czasami wypchane niepotrzebnym i irytującym patosem, przeplatanym co i rusz z truizmami. Banał goni banał i pogania go kiczem, przez co Aleks oraz inne postacie, a przede wszystkim fabuła, tracą na wiarygodności i powieść z każdą stroną wydaje się być napisana na kolanie w kilku. Tylko w nielicznych momentach wzbudza zainteresowanie czytelnika.
"Alicja i Ciemny Las" nie jest jednak do końca książką złą. Początek jest super, zakończenie jako takie, podobnie jak kilka motywów w Ciemnym Lesie, ale cała reszta to totalny bezsens. Piekara znany jest przede wszystkim z czterech zbiorów opowiadań o inkwizytorze Mordimerze Madderinie, ostatnio ukazał się kolejny zbiór "Płomień i krzyż", który rozwija wątki ze stworzonego przez autora uniwersum, gdzie Chrystus nie umarł na krzyżu, lecz zstąpił z niego i ukarał swoich oprawców mieczem. Książki z tego cyklu są genialne, świetne. Wydaje się niemal, że Piekara skupił się przede wszystkim na swoim okrutnym świecie, a inne powieści pisze... no właśnie. Dla kasy? Dla literackiego wyżycia? Nie wszystkie są złe. Ale najpierw "Świat jest pełen chętnych suk" będący zbiorem opowiadań różnej kategorii, za to trzymający bardzo nierówny poziom. Potem "Rycerz kielichów" - powieść słaba, nudna, nieciekawa i pełna elementów, które możemy odnaleźć we wcześniejszych literackich dokonaniach rzeczonego autora.
I teraz "Alicja i ciemny las" - kolejny chochlik (swoja drogą - podobna pod pewnym kątem do "Rycerza kielichów"). Żal to pisać, ale chwała Piekarze, że ta powieść jest tak krótka. Nie warto odradzać zakupu osobom, które ukochały sobie poprzednią część, bo prawdopodobnie oni już ją mają. Tylko dostali nie to, czego oczekiwali. Znam też i takich, co Piekary nie lubią i oni będą mieli okazję do krytyki. Nie zapominajmy jednak o tym, że wiele mu zawdzięczamy na polu polskiej fantastyki, ale jak widać - wszystkim zdarzają się poślizgi.