REKLAMA

Ryan Murphy pokazał klasę. "American Crime Story: The People v. OJ Simpson" trzyma w napięciu do samego końca

Nie byłam nastawiona do nowego serialu Ryana Murphy'ego przychylnie. Przed premierą trailery podsycały moją ciekawość, ale po zobaczeniu dwóch pierwszych epizodów entuzjazm opadł. Cuba Gooding Jr. irytował swoją grą, akcja, mimo tego że przedstawiono słynną ucieczkę Orenthala Simpsona i pościg policji za futbolistą oskarżonym o dokonanie podwójnego morderstwa, nie emocjonowała. Za wcześnie jednak straciłam wiarę w moc tej produkcji. Od trzeciego epizodu akcja wciąga coraz bardziej z minuty na minutę, a napięcie utrzymuje się do samego końca, czyli ogłoszenia werdyktu.

American Crime Story: The People v. OJ Simpson trzyma w napięciu do końca
REKLAMA
REKLAMA

Choć cała sprawa była powszechnie znana, proces OJ'a Simpsona, toczący się w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego stulecia był wielokrotnie analizowany, a także - co najważniejsze - wiedzieliśmy, jaką decyzję podjęła w 1995 roku ława przysięgłych Ryanowi Murphy'emu udało się zbudować widowisko nad wyraz intrygujące, które budzi niewyobrażalne emocje. Kolejne zwroty akcji powodują wypieki na policzkach, a przedstawione problemy społeczne i osobiste bohaterów żywo angażują. Podczas oglądania "American Crime Story" aż chciałoby się móc cofnąć do tamtych czasów, by opowiedzieć się po jednej ze stron. By móc z bliska przyglądać się temu procesowi, którym żyły całe Stany Zjednoczone i który podzielił amerykańskich obywateli.

Podzielił całość społeczeństwa, ale także był przyczyną dramatów pojedynczych ludzi, których nastawienie do otaczającego ich świata uległo zmianie.

Wszystkie te wątki w "American Crime Story" przedstawione są nad wyraz dobrze. Problem rasizmu, który początkowo wydaje się poprowadzony nieumiejętnie, stereotypowo i wciśnięty jakby trochę na siłę, ostatecznie jest zaprezentowany rewelacyjnie. Nie jest jednowymiarowy, a następujące po sobie wydarzenia pokazują jego głębsze dno. Pokazują też motywacje postaci, ich zakłamanie. To, że proces OJ'a Simpsona jest czystą grą i mierzeniem swoich sił, sprawdzeniem możliwości i przesunięciem pewnej granicy. Tu nie dowody i fakty mają znaczenie. To widowisko, które brew temu co mówi jeden z bohaterów, toczy się w mediach, a nie na sali sądowej.

Postaci, grające główne role w serialu, zostały wykreowane fenomenalnie.

Abstrahując już od ich charakteryzacji (kawał świetnej roboty!), ich gra aktorska, emocje, które przeżywają są autentyczne. To nie są papierowi bohaterowie. To ludzie z krwi i kości, mający prawdziwe problemy, którzy znaleźli się w nowej dla siebie sytuacji. Prezentacja ich osobistych losów, przeszłości, która ma wpływ na sprawę, w jakiej biorą udział, jest fascynująca. Przede wszystkim wrażenie robi Sarah Paulson, wcielająca się w panią prokurator Marcię Clark. Podoba mi się, że twórcy przyjrzeli się tej interesującej postaci bliżej, ze stała się ona pewnym pretekstem, by poruszyć problemy z jakimi borykają się samotne matki, kobiety zaangażowane i ciężko pracujące, które przewodzą mężczyznom. Drugim intrygującym bohaterem jest Christopher Darden, którego zagrał Sterling K. Brown.

american-crime-story-oj-simpson class="wp-image-67761"

Ale nie mniej interesują obrońcy Simpsona. Johnnie Cochran (Courtney B. Vance) i Robert Kardashian Sr. (David Schwimmer) budzą ogromne emocje, zdecydowanie większe niż Robert Shapiro, zagrany przez Johna Travoltę. Ciekawa jest przeszłość Cochrana i jego podejście do sprawy. Trudno czasem stwierdzić, czy działanie w imię walki z rasizmem wynika z jego potrzeby serca czy jest tylko kolejną kartą przetargową w grze o wolność Simpsona. Fascynuje także postać Kardashiana. Przemiana, którą obserwujemy na ekranie daje do myślenia. Aż chciałoby się zobaczyć jej serialowy ciąg dalszy.

Co ciekawe, w serialu, w którego tytule pojawia się imię i nazwisko Oj'a Simpsona, główny bohater tej opowieści pozostaje najmniej interesujący.

Rada jestem, że postać OJ'a w gruncie rzeczy nie jest tak naprawdę najważniejsza i nie została aż tak wyeksponowana jak inni bohaterowie. Oczywiście, cała sprawa dotyczy jego, jego reakcje są ważne, ale on jest tak naprawdę powodem, żeby poznać wszystkich tych, którzy wokół niego się zgromadzili. By im poświęcić uwagę. By pokazać, co oni myślą o nim i jak sprawa, w której biorą udział, wpływa na ich życie.

american-crime-story-marcia-clark class="wp-image-67762"

Zastanawiam się tylko na ile cała sprawa została przedstawiona w pełni obiektywnie. Być może dlatego, że zdecydowanie "kibicowałam" prokuraturze, mam wrażenie, iż oskarżyciele zaprezentowani zostali jako osoby lepsze (sam Ryan Murphy nie wyraził się jednoznacznie, co sądzi o winie bądź braku winy Simpsona). Osoby, które mają rację. To ci, którzy trzymają się dowodów i nie grają, a wykonują ogromną pracę. Ze względu na moje osobiste odczucia, trudno mi stwierdzić, na ile twórcy serialu pozwolili sobie na stronniczość. Ale oglądając "American Crime Story" naprawdę nie sposób zrozumieć decyzję ławy przysięgłych.

REKLAMA

Ryan Murphy oraz obsada aktorska "American Crime Story: The People v Oj Simpson" podnieśli poprzeczkę bardzo wysoko.

Kolejne sezony dotyczące spraw, które wstrząsnęły Ameryką, na pewno będą porównywane do debiutu. A że ten okazał się koniec końców wyśmienity przed Murphym trudne zadanie. Trzymam kciuki i nauczona tym, co zobaczyłam w pierwszym sezonie "American Crime Story", postaram się więcej nie wątpić w jego możliwości.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA