Na powrót "American Horror Story: Freak Show" czekałam z niecierpliwością, zwłaszcza, ze w odcinku "Magical Thinking" miał pojawić się Neil Patrick Harris. Aktor rzeczywiście wystąpił w ostatnim epizodzie serialu, opowiadającym o galerii dziwolągów Elsy Mars. Harris wcielił się w postać sztukmistrza o tajemniczej przeszłości.
Choć Chester Creb, którego gra aktor, pojawił się pod koniec czwartego sezonu "American Horror Story", już udało mu się sporo namieszać w serialu. Niestety, mimo zawirowań i nowego wątku, "Freak Show" przestaje zaskakiwać.
Ostatnie odcinki były świetne, ale po powrocie serialu mam wrażenie, że twórcy zaczynają zwyczajnie przesadzać - wprowadzanie nowych postaci nie sprawia, że jest ciekawiej, ale że główna oś fabularna się zaciera i wszystko staje się zbyt chaotyczne.
Długo broniłam "American Horror Story: Freak Show" i mimo, że ostatni odcinek, jeden z najbardziej przeze mnie wyczekiwanych zawiódł, nadal będę. Problem bowiem nie polega do końca na sposobie prowadzenia tej historii, a na ogólnym koncepcie serialu Ryana Murphy'ego. Koncepcie, który zaczyna trochę uwierać i męczyć.
Problemem całej serii "American Horror Story" jest zbyt duża liczba odcinków i ich długość, a co za tym idzie utrata dynamiki w każdym sezonie.
Każda historia, bez wyjątku, miała kilka słabych momentów, które spowodowane były wplątaniem nowych, pozbawionych większego sensu wątków lub przeciąganiem tych, które są interesujące, ale eksploatowane zbyt długo, przestają bawić. Dokładnie to samo spotkało serię "Freak Show". Wątek poświęcony Edwardowi Mordrake'owi choć uzasadniony i mający swoje niemałe i istotne dla całości konsekwencje (śmierć Twisty'ego i przejęcie pałeczki przez Dandy'ego) został rozciągnięty niepotrzebnie na dwa epizody. "Freak Show" konsekwentnie co kilka odcinków wprowadza nowe postaci. I o ile taki zabieg wydaje się zrozumiały i uzasadniony, to można odnieść wrażenie w myśl starego powiedzenia, że... "co za dużo, to niezdrowo".
Do tego dochodzą jeszcze próby szokowania widza, w przypadku których sprawdza się ta sama maksyma. Odbiorcy "American Horror Story" widzieli już chyba wszystko - zabójstwa, mordobicia, gwałty, rasistowskie zachowania, dzikie rytuały podszyte seksem, krew, kopulacje w różnych konfiguracjach, zło w każdej postaci.
To nagromadzenie kontrowersyjnych, szokujących środków przekazu, epatowanie turpizmem przestaje przerażać, fascynować, dziwić. Po takiej dawce ohydztw trudno widza czymś zaskoczyć. "American Horror Story" wpadło we własne sidła.
Mimo tego wszystkiego, świadomości negatywów, nie jestem w stanie zrezygnować z oglądania kolejnych odcinków, a także czekania na następne sezony. Wiemy już, że piąta odsłona "American Horror Story" pojawi się w 2015 roku. Co zobaczymy tym razem? Chyba brakuje jeszcze tylko trójgłowego potwora, bo dwugłową kobietę czy raczej dwugłowe rodzeństwo w jednym ciele już mamy.