REKLAMA

Takie rzeczy tylko w klanowersum. „Klan” nie zrezygnuje z postaci granej przez zmarłego aktora, bo twórcy „nie chcą żałoby”

„Klan” nie uśmierci doktora Koziełły granego przez zmarłego niedawno Andrzeja Strzeleckiego. Powody, jakimi kierują się twórcy serialu TVP, brzmią lekko absurdalnie. Co ciekawe, nie jest to nowa praktyka w historii „Klanu”.

andrzej strzelecki doktor tadeusz koziello kozlowski klan
REKLAMA
REKLAMA

Po smutnej informacji o śmierci lubianego aktora Andrzeja Strzeleckiego, w sieci rozpoczęły się spekulacje co do dalszego scenariusza „Klanu”. Aktor wcielał się w nim w doktora Tadeusza Koziełłę-Kozłowskiego, nieco fajtłapowatego, ale bardzo sympatycznego przyjaciela rodziny Lubiczów i zarazem partnera życiowego Anny Surmacz (samo to wywoływało w widzach dużą dozę mieszanki sympatii ze współczuciem).

Dr Koziełło to lekarz ginekolog i bliski znajomy Pawła Lubicza. Kiedy nie pracuje, poświęca się grze w golfa i numizmatyce, oczywiście spełniając co chwila zachcianki rozkapryszonej żony. Para zapisała się w świadomości widzów „Klanu” m.in. za sprawą wątków komediowych i komicznych, charakterystycznych dla ich postaci powiedzonek — Koziełło regularnie nadużywa sformułowania „w rzeczy samej”, a Anna Surmacz słynie z powtarzanego co chwila „absolutnie”.

Tym bardziej dziwi fakt, że twórcy „Klanu” tak lekko podeszli do wyrwy w fabule, jaką spowodowała śmierć Andrzeja Strzeleckiego. Okazuje się bowiem, że scenarzyści serialu nie planują zakończenia wątku postaci Tadeusza Koziełły. Jak więc wybrną z tej sytuacji?

Fani „Klanu”: w rzeczy samej jest to skandal

Jak poinformowali twórcy serialu, nie mają zamiaru rezygnować z postaci dr. Koziełły. Problem w tym, że Andrzej Strzelecki nie zostanie zastąpiony innym aktorem, a tym bardziej hologramem Andrzeja Strzeleckiego (chociaż bardzo chciałabym zobaczyć taki eksperyment w uroczo paździerzowych realiach klanowersum). Scenarzyści mają poprowadzić dalszą fabułę tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Tym sposobem reszta bohaterów będzie mówić o Kozielle, jak by nadal żył, a śmierć aktora nigdy nie miała miejsca:

Nie chcemy na razie żałoby u Lubiczów

— zdradza osoba z ekipy „Klanu” w rozmowie z „Faktem”.

To rozwiązanie zdegustowało większość fanów serialu:

I co zrobią? Dr Koziełło wyjedzie sobie na praktykę do USA albo po prostu ot tak o nim zapomną? Serio niesmaczne.

Właśnie pokazali swój >>szacunek<< do zmarłego aktora

Ekipa Klanu = brak szacunku dla Aktorów. Brawo, brawo. A potem się dziwią, że tylkl bekę można z nich toczyć. A właśnie ta 'bekowa grupa' oddała więcej szacunku Panu Andrzejowi, o Pani Kaziemierze nie wspominajac aniżeli oni. Wstyd!!!!!

— czytamy na facebookowej grupie skupiającej fanów „Klanu” (grupa jest związana z popularnym profilem „Beka z klanu”)

Oprócz wyrazów oburzenia planami scenarzystów, pojawiły się też spekulacje co do tego, jak twórcy „wytłumaczą” widzom nagłe zniknięcie doktora z ekranu:

Myśle ze postać wyjedzie na jakieś super stypendium ginekologów do USA czy Australii albo gdzieś I czasem będą go wspominać a później po prostu wątek się rozejdzie. Żenada bo to jedna z kluczowych postaci Klanu, szczególnie w kontekście Anny Witolda Teosia No I rodziny Pawła

— pisze jedna z fanek na wspomnianej grupie.

Pojawiły się też głosy uwzględniające perspektywę twórców kultowego tytułu:

A jak mieliby go uśmiercić jak nikt sie jego śmierci tak prędko nie spodziewał? JAK? Myslicie, ze byliby na tyle nieczuli, żeby mu powiedzieć "ej, nagramy Cie teraz jak leżysz w szpitalu, w razie jakbyś umarł, to będziemy mieli materiał". Zacznijcie myśleć. Nikt nie był na to gotowy.

— zwraca uwagę internautka.

Jednak, jak słusznie zauważyła inna widzka „Klanu”, istnieją mniej brutalne formy pożegnania się z serialowym bohaterem:

Dobrym przykładem (może ktoś kojarzy) był odcinek Glee, który właśnie poświęcili na wątek śmierci jednej z postaci. Aktor zmarł, w serialu uśmiercili jego postać bez podawania przyczyny ("Nie ważne w jaki sposób umarł, ważne w jaki sposób żył" takimi słowami okoliczności wyjaśniła inna postać) i cały odcinek był mu poświęcony. Bardzo zgrabnie to rozegrali

— wyjaśnia Gabi.

To nie pierwszy taki zabieg w klanowersum

Okazuje się, że to nie pierwszy raz, kiedy twórcy „Klanu” wzbraniają się przed skonfrontowaniem widzów z odejściem postaci. Podobny „zabieg” zastosowano w 2018 r., kiedy zmarła Kazimiera Utrata, czyli odtwórczyni pochodzącej z Kazachstanu i uwielbianej przez widzów babci Stasi. Wtedy również udano, że nic się nie wydarzyło, mimo że sympatyczna staruszka wyparowała z serialu z dnia na dzień:

Ten schemat się sprawdza i tym razem też go zastosujemy. Tym bardziej, że Andrzej zdążył nagrać kilka scen do jesiennych odcinków, a jego śmierć spadła na nas jak grom z jasnego nieba i trudno nam o tym mówić

— tłumaczą twórcy.

Cóż, jakoś mnie te „tłumaczenia” nie przekonują: głównie dlatego, że o zmaganiach Andrzeja Strzeleckiego z chorobą nowotworową mówiło się już od jakiegoś czasu, a nawet zbierano pieniądze na leczenie aktora.

Co więcej, kiedy zmarła Agnieszka Kotulanka, wcielająca się w Krystynę Lubicz, twórcom nie zabrakło odwagi, by godnie pożegnać się z graną przez aktorkę postacią. Oczywiście scena, w której Lubiczowie bezskutecznie oczekują na Krystynę na lotnisku jest chyba najsmutniejszą sceną w historii serialu, ale czy właśnie nie za autentyczne ludzkie historie widzowie pokochali „Klan” ponad 20 lat temu...?

REKLAMA

* Zdjęcie główne: Facebook.com/pytanienasniadanie

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA