REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Anielska autodestrukcja – Welcome Oblivion

Najnowszy projekt byłego lidera Nine Inch Nails nareszcie doczekał się długogrającego debiutanckiego krążka. How To Destroy Angels przedstawia Welcome Oblivion, który zaspokoi wszelkie oczekiwania rozgoryczonych fanów Trenta Renzora.

05.03.2013
17:18
Anielska autodestrukcja – Welcome Oblivion
REKLAMA
REKLAMA

Rozpad NIN był mocnym i bolesnym kopniakiem między nogi. Twórcy hitów „Closer”, „Discipline”, czy „Survivalism” zaprzestali działalności, a Trent zajął się solowym repertuarem. Ostatnie albumy zespołu widniały najpierw w formie cyfrowej zanim trafiły na fizyczne nośniki, przez co nowoczesne pokolenie poznało kunszt kompozycyjny Renzora. Później ścieżka do „Social Network” i „Dziewczyny z tatuażem” oraz projekt How To Destroy Angels.

Wcześniejsze EP-ki zapowiadały nadejście albumu, ale ostateczny rezultat jest nawet lepszy niż oczekiwano. Materiał to mroczny trip-hop, choć nie naelektryzowany tak intensywnie, jak w przypadku „The Space In Between” – pierwszego nagrania z 2010 roku. Welcome Oblivion jest o wiele bardziej komercyjne niż poprzednie wydawnictwa.  Piosenki przypominają radiowe przeboje przeciśnięte przez maszynkę do mięsa – brzmią smakowicie, mimo iż są przetworzoną mieszanką gatunkową. Promujący album „How Long?” ma niezwykle chwytliwy refren, mimo iż zwrotka jest bardzo nierówna melodyjnie i nieatrakcyjna, zaś „Ice Age” subtelny głos wokalistki kontrastuje ze zniekształconą rzępoląca mandoliną.

angels_cover

Na Welcome Oblivion roznoszą się jednak echa Nine Inch Nails w wydaniu kobiecym. Głos Trenta pojawia się okazjonalnie i momentami irytuje. Repertuar krążka jest niczym elektroniczna ekstaza – muzyczny ‘haj’ w dobie cyfryzacji. Na „Too Late, All Gone”, „String and Attractors”, czy „On The Wing” muzycy bawią się syntezatorami oraz komputerowymi dźwiękami w różnych aranżacjach, tonach i skalach. Niebezpieczna mieszanka dźwięków balansuje na granicy tytułowej destrukcji, ale do pełnego zniszczenia nigdy, na szczęście, nie dochodzi.

Ponad godzinny materiał sprawia wrażenie przyjemnej, acz niewygodnej podróży po wnętrzu obecnych udogodnień współczesnych technologii. Sama okładka jest ewidentną aluzją - niewyraźny cień człowieka w tle kolorowych telewizyjnych szumów idealnie oddaje muzyczną warstwę albumu. Welcome Oblivion jest niestabilne, przeszywające oraz depresyjne. Cały Trent!

REKLAMA

Gdyby skorzystać z tak nielubianych porównań, How To Destroy Angels byłby nieślubnym dzieckiem Massive Attack i Depeche Mode. Oba zespoły ostatnimi czasy mają mocną pozycję w przemyśle muzycznym, więc były lider NIN nie ma co obawiać się nieprzychylnych recenzji. Zrobił kawał porządnej roboty!

Najnowszy materiał można wysłuchać na platformie WiMP, Spotify i Deezer. W sklepie iTunes krążek do kupienia w edycji specjalnej z sześcioma dodatkowymi utworami, które składają się na debiutancką EP-kę kapeli.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA