„Avengers: Koniec gry” o krok od tytułu najbardziej kasowego filmu wszech czasów. Czy film Marvela pokona „Avatara”?
Od prawie dekady „Avatar” Jamesa Camerona jest niepokonanym królem światowego box office. Teraz po piętach depcze mu najnowsza produkcja Marvel Studios. „Avengers: Koniec gry” dzieli już raptem kilka milionów dolarów, by stać się najbardziej kasowym filmem wszech czasów.
Sztuka ta udała się w dużej mierze dzięki ponownemu wprowadzeniu filmu „Avengers: Koniec gry” do kin. Twórcy skutecznie zachęcili największych fanów MCU do powtórnego zakupu biletów poprzez dodanie do filmu nowych scen (choć raczej nie takich, które były specjalnie istotne).
Disney robi co może, by jakoś wyśrubować ten upragniony wynik kasowy, który zapisałby studio w historii kina.
I tym razem zapewne na dłużej niż w przypadku „Avatara”. Przyglądając się rekordom, które biły produkcje MCU można było przypuszczać, że prędzej czy później film Jamesa Camerona ugnie się przed Marvelem. Natomiast obecnie na horyzoncie nie widać filmu, który mógłby zawalczyć o tytuł najbardziej kasowej produkcji wszech czasów. Ostatni rozdział „Gwiezdnych wojen” raczej nie ma takiego potencjału, choć oczywiście zarobi olbrzymie pieniądze i niemal na 100 proc. przekroczy barierę 2 mld dol. wpływów na świecie. A nowym „Avengersom” brakuje już naprawdę niewiele do zajęcia pierwszego miejsca na boxoffice’owym podium.
W miniony weekend film Marvela zarobił globalnie ponad 1 mln dol. Jego obecny wynik to 2 mld 780 mln dol. „Avatar” z kolei na koncie posiada 2 mld 787 mln dol.
Avengers: Endgame grossed an estimated $1.1M internationally this weekend. International total stands at $1.9296B, global total stands at $2.7808B.#AvengersEndgame #BoxOffice @MarvelStudios @Avengers
— BoxOfficeReport.com (@BORReport) 14 lipca 2019
Prosta matematyka dowodzi, że produkcje te dzieli raptem 7 mln dol. Niby mało, ale nadal nie jest takie oczywiste, że „Avengers: Endgame” ostatecznie pokona film Camerona. Zresztą tak naprawdę nie ma na to szans. Przynajmniej jeśli wzięlibyśmy pod uwagę inflację.
W 2019 roku średnia cena biletu w USA wynosi ok. 9 dol. W 2009, kiedy „Avatar” wchodził do kin, wynosiła 7,5 dol. Gdyby więc traktować te filmy wedle tej samej skali, „Avatar” miałby na koncie ponad 200 mln dol. więcej niż obecnie.
Oczywiście kwestia inflacji jest trochę nieuczciwa, gdyż ceny biletów praktycznie ciągle rosną, więc na dobrą sprawę nigdy nie da się w pełni porównać dwóch filmów, które dzieli wiele lat.
Dzisiejsze 100 mln dol. nie równa się 100 mln dol. sprzed dekady, dwóch i więcej. Na pewno jednak można stwierdzić, że „Avatara” widziało więcej ludzi, to jest już twarda i bezwzględna liczba. Najbliższe dni bądź tygodnie przyniosą nam jednak odpowiedź na to ważne od strony wizerunkowej pytanie - czy „Avengers: Koniec gry” pokona „Avatara”?