28 listopada odbyła się premiera filmu "Ostatnie zlecenie" z Nicolasem Cage'em w roli głównej (recenzja w tym numerze Playbacku). Produkcja niezbyt dobrze została przyjęta, choć o dziwo wyreżyserowali ją twórcy oryginału - bracia Pang. No właśnie… A jak on wyglądał? Mogliśmy to sprawdzić, bowiem przy okazji premiery, firma Mayfly wydała w serii Asia Extreme Bangkok - Ostatnie zlecenie.
Na polską premierę filmu poszedłem z nie lada obawami. Przede wszystkim, muszę przyznać, nigdy wcześniej nie miałem styczności z twórczością braci Pang, a jeszcze dodatkowo zasłyszałem, iż film jest niezwykle ciężki w odbiorze. W końcu nawet sama historia wymyka się (ale tylko pozornie) wszelkim schematom. Przyznaję, Bangkok jest naprawdę trudną produkcją, lecz z sali projekcyjnej wyszedłem w miarę zadowolony.
Głównym bohaterem jest głuchoniemy zabójca o imieniu Kong. Specjalista w swoim fachu, który jeszcze nigdy nie zawahał się z wykonaniem zadania, ani nie odczuł współczucia dla swoich ofiar. W pewnym momencie coś w jego życiu się zmienia, a jest to chwila, kiedy zakochuje się w przypadkowo poznanej dziewczynie. Jak to jednak w filmach bywa, sprawy zaczynają się komplikować…
Historia jest naprawdę ciekawa, chociaż na pewno nie prezentuje sobą nic nowego, czegoś co jeszcze nie widzieliśmy w kinie. Akcja jest dynamiczna, kamera szaleje po ekranie, a do tego dochodzą ciekawe aranżacje. Niestety, nie jest tak od samego początku, kiedy film się dłuży niemiłosiernie i z biegiem czasu nabieramy coraz większej ochoty do opuszczenia sali projekcyjnej. Nie przypadły mi także do gustu wstawki z młodości głównego bohatera, które w większości były zbędne.
Bangkok ogląda się dosyć szybko i z rosnącym zaciekawieniem. Nie przeszkadza także forma, która może być dosyć ciężka w odbiorze. Nie każdemu przecież może przypaść do gustu szalejąca kamera i ociekający krwią klimat. Niewątpliwym atutem filmu są zdjęcia, które nie tylko powinny spodobać się każdemu kinomanowi-estecie, ale także fanom współczesnej, azjatyckiej kultury.
Ciekawie zostały zrobione także ujęcia z oczu głównego bohatera, kiedy na chwilę zamierają wszelkie odgłosy i widzimy nieme rozmowy. Do tego dochodzi jeszcze świetna muzyka, którą niestety czasami psują gorsze kompozycje z nutką techno. Do dziś pamiętam moment, kiedy Kong wchodzi z bronią do lokalu pełnego oprychów, a w tle przygrywa doskonała aranżacja Jingle Bells.
Ogólnie, po obejrzeniu, zgadzam się z opiniami, iż film jest naprawdę trudny i ciężki, lecz kiedy już zatopimy się w klimat, który stworzyli Pangowie, nie możemy oderwać oczu od ekranu. Gdyby tylko sam początek się tak nie dłużył... chociaż i w stosunku do zakończenia też mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie tego się spodziewałem, bowiem z "brudnego" do cna filmu, nagle z ekranu uderza nas zakończenie pełne patosu, z drugiej jednak cieszyłem się, że zobaczyłem coś tak różnego od tradycyjnych, hollywoodzkich zakończeń.
Film naprawdę wywarł na mnie spore wrażenie, lecz nie poleciłbym go każdemu. Bez wątpienia spodoba się fanom azjatyckiego kina i nieprzeciętnych dramatów sensacyjnych. Bangkok także warto zobaczyć choćby po to, aby skonfrontować go z nowym filmem braci Pangów, zrobionym tym razem na modłę wielkiego, gwiazdorskiego kina akcji.